[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szedł poniedziałek i trzeba zabrać się do pracy w przychodni.
Bała się spotkać Nicka, choć wiedziała, że prędzej czy pózniej
to nastąpi. Nie zastawszy go w recepcji, uśmiechnęła się jak gdyby
nigdy nic do Julii, nalała sobie herbaty i poszła do swego gabinetu,
zdecydowana przesiedzieć tam do rozpoczęcia przyjęć. Była tak
zdenerwowana, że choć wizyta Nicka była praktycznie wykluczo
na, za każdym trzaśnięciem drzwi podskakiwała na krześle.
Około dwunastej, tuż po wyjściu ostatniego pacjenta, za
dzwonił mąż pani Hardy z wiadomością, że jego żonę poddano
operacji jajnika i że niepokojąca narośl okazała się niegrozną
cystą. Nie wiedział wprost, jak dziękować Helen za serdeczne
zajęcie się żoną, a jego głos wyrażał taką ulgę, że pomyślała:
on ją naprawdę kocha. Co by się z nim działo, gdyby umarła?
Czy można normalnie egzystować, będąc narażonym na tak
ekstremalne przeżycia? Dlaczego tak jest, że każda miłość, każ
de prawdziwe przywiązanie, skazują człowieka na potworne
ryzyko utraty ukochanej osoby? Ona nie ma na to sił. Woli
polegać wyłącznie na sobie; tylko w ten sposób potrafi zacho
wać spokój i równowagę ducha.
Po odłożeniu słuchawki Helen zebrała ze stołu papiery i
z bijącym sercem udała się do biura. Otwarłszy drzwi, ujrzała
Nicka stojącego plecami do niej, lecz gdy tylko weszła, sięgnął
po swoją torbę i wyszedł. Lawrence natomiast ujął ją staroświec
kim gestem pod rękę i zaprowadził do kuchni.
- Mogę nalać ci kawy? - spytał, a ona skinęła głową.
Trzeba się przy nim pilnować, przemknęło Helen przez gło
wę. Lawrence tymczasem postawił przed nią kubek i usiadłszy
po drugiej stronie stołu, poważnie spojrzał jej w oczy.
- Może ty zechcesz mi powiedzieć, co się tutaj dzieje - za
czął. - Z Nickiem od rana nie sposób się dogadać. Ale ponieważ
oboje wyglądacie jak z krzyża zdjęci, któreś z was musi wie
dzieć, o co chodzi.
- Jeżeli Nick będzie chciał ci się zwierzyć, sam na pewno
to zrobi - odparła ostrożnie.
- Akurat! - parsknÄ…Å‚ Lawrence. - Nick nigdy z niczego siÄ™
nie zwierza. Obserwuję go od pięciu lat, bo bardzo mi na nim
zależy, i już miałem nadzieję, że ułoży sobie życie, a on tym
czasem przychodzi dzisiaj z gradową miną człowieka, któremu
świat zwalił się na głowę.
Lawrence mieszał powoli cukier, czekając na jej reakcję, ale
Helen milczała.
- Widzę, że niczego się od ciebie nie dowiem. Ale wiesz,
tak się składa, że wyjątkowo tego drania lubię i bardzo bym nie
chciał, żeby cierpiał.
- Oświadczył mi się - wybąkała, nie patrząc mu w oczy.
- I dostał kosza?
- Tak - westchnęła. - Skąd mogłam wiedzieć, że się we
mnie zakocha? To miał być tylko niezobowiązujący romans. Nie
przypuszczałam, że potraktuje go tak poważnie.
- Rzeczywiście, skąd mogłaś wiedzieć, skoro Nick nie ma
zwyczaju zwierzać się z uczuć.
- W piątek zaczął mówić - przyznała Helen. - To ja nie
chciałam zrozumieć, do czego zmierza, i dopuściłam, żeby spra
wy zaszły za daleko.
- Myślisz, że to ci przeszkodzi w dalszej pracy u nas? - prak
tycznie zatroszczył się Lawrence.
- Czy ja wiem? Bardzo możliwe. Unika mnie, nie odzywa
się. Nie wiem, jak się zachować, nie potrafię...
Nie dokończyła zdania, bo zaczęły ją dławić łzy, których
mimo wysiłku nie potrafiła powstrzymać. Lawrence siedział
w milczeniu, pozwalając się jej wypłakać.
- Przepraszam - powiedziała, ocierając łzy. - Wydawało mi
się, że już się wypłakałam.
- Mało prawdopodobne - rzekł łagodnie. - Kiedy się kogoś
naprawdę kocha, można płakać do końca świata.
Zdumiona, popatrzyła na niego przez łzy.
- Ja go nie... - zaczęła, lecz w mądrych, wszystko rozumie
jących oczach Lawrence'a zobaczyła odbicie prawdy o sobie
i umilkła w połowie zdania.
Nie tylko zamilkła, ale poderwała się na nogi, odpychając
krzesło, na którym siedziała.
- Muszę się stąd wydostać! - zawołała, wybiegając z pokoju.
W domu nie miała się czym zająć, bo wszystko, co dało się
zrobić przed położeniem dywanów, zostało już zrobione, a w ogro
dzie nie mogła wysiedzieć, gdyż przeszkadzała jej świadomość
bliskiej obecności Nicka, niezależnie od tego, czy był w domu, czy
nie. W rezultacie wsiadła do samochodu i przez parę godzin
jezdziła po okolicy, dopóki w baku nie zabrakło benzyny, a potem
szła dwie mile do najbliższej stacji i tyle samo z powrotem, tasz
cząc obijający się o nogi, świeżo kupiony kanister.
Po czteromilowym spacerze przez wieÅ› w pantoflach na wy
sokich obcasach kompletnie nie czuła nóg, była obolała na
całym ciele, zmordowana i doprowadzona do rozpaczy. Ale pła
kać już nie będzie, powiedziała sobie. Niech sobie Lawrence
myśli, co chce. Jest mocniejsza, niż mu się wydaje.
Czy aby na pewno?
Nick sądził, że w dziedzinie cierpienia życie niewiele może
go nauczyć. Najbliższe dni pokazały, jak bardzo się mylił. Zre
sztą dni były stosunkowo znośne. Najgorsze przychodziło wie
czorem, po ułożeniu Sama do snu.
O tym, by wejść do własnej sypialni, położyć się do łóżka,
w którym doznał cielesnego i duchowego zespolenia z Helen,
i próbować zasnąć, nie mógł nawet pomyśleć. O zaśnięciu na
kanapie w salonie też nie mogło być mowy. W rezultacie spę
dzał noce w pokoju gościnnym. Samowi powiedział, że nie
może spać u siebie, ponieważ w jego sypialni tynk sypie się
z sufitu wprost na łóżko i trzeba to najpierw naprawić. Bajeczka
miała dość krótkie nogi, ale Sam dał jej wiarę, chyba dlatego,
że ojciec nigdy go nie okłamywał. W każdym razie do tej pory.
Do ogrodu też wolał nie wychodzić. Tylko raz wybrał się z młot
kiem i garścią gwozdzi w głąb ogrodu, żeby przybić na stałe ru
chomą zastawkę w parkanie. Pracując przy płocie, starannie omijał
wzrokiem sąsiedni dom. Przyszło mu jednak do głowy, że gdyby
Helen nie stała się jego najbliższą sąsiadką, zapewne do niczego
między nimi by nie doszło. Gdyby zamieszkała w innej części
wioski, nie mógłby spędzać z nią tyle czasu, nie zaniedbując Sama,
a na to nigdy by sobie nie pozwolił.
Ale stało się tak, jak się stało.
Również w przychodni nie mógł zaznać spokoju. Sąsiedni
dom przynajmniej stał spokojnie na swoim miejscu i nie zawra
cał mu sobą głowy, gdy tymczasem stary poczciwy Lawrence
nieustannie wścibiał nos w nie swoje sprawy.
Nick wiedział dokładnie, do czego te zabiegi zmierzają. Law
rence chciał go zmusić do otwarcia przed nim serca i wyspowia
dania się z kłopotów. Był pod tym względem bardzo podobny do
Sue. Nick jednak nie potrafił mówić o osobistych sprawach. W re
zultacie czuł się podwójnie osamotniony, a jedyną pociechę przy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]