[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niego samego osiem lat wcześniej spadły niesłuszne zarzuty, w sytuacji - w pewnym sen-
sie - porównywalnej, przynajmniej nie został sam. Rodzice i Booker nie zawiedli go. Od
niej zaś odsunęło się dwoje najbliższych ludzi.
Teraz widział ją w oddali, jak pojawiła się na przeciwległym krańcu salonu. Bez
namysłu wyszedł bocznym wejściem i ruszył tylnym korytarzem w jej stronę. Po chwili
L R
T
minął drugie wejście. Zastał Carly przemierzającą niecierpliwie jaskrawozielone po-
mieszczenie sąsiadujące z salonem. Zawahał się, już miał się wycofać, jednak ostatecznie
zagadnął:
- Chcesz mi powiedzieć, o co poszło?
- Chcę, żebyś zniknął! - warknęła z furią.
Widział już, jak potrafiła się przymilać i uwodzić, jak sarkastycznie komentowała,
ale widok Carly kompletnie rozwścieczonej był nowością.
- Może jednak porozmawiamy?
- Nie!
- To może się popłacz?
- Nie! - wydarła się znów, ciskając torebkę na krzesło. - Już sobie obiecałam nigdy
nie płakać z tego powodu. A zwłaszcza nie tutaj!
- Dlaczego?
- Zaraz po historii z Weaverem i po tym, jak mnie wylali, przyjechałam do domu
lizać rany. Jak tylko tu weszłam, ojciec posadził mnie na fotelu w biurze i zrobił mi go-
dzinny wykład na temat zakresu obowiązków dziennikarza i głównych celów prasy, czyli
zarabiania pieniędzy. Nie zapytał nawet, co czułam. Cokolwiek zrobię, nie jest wystar-
czająco dobre. Może być lepsze! Unikałam go sześć miesięcy. Sześć długich miesięcy.
Wystarczyły dwie minuty i już zaczął mieszać na temat mojego życia prywatnego.
- Zawsze mieliście złe relacje?
- Nie. Mogłabym po prostu zniknąć, Tak by było łatwiej! A ja się kręcę w kółko
jak debilka i wspominam dawne, dobre czasy.
Dobrze to rozumiał. Sam ostatnio zbyt wiele rozmyślał nad przeszłością.
- Ciężko odciąć się od dobrych wspomnień, żeby uwolnić się od złych.
- Dokładnie.
Zatrzymała się. Patrzyli sobie w oczy. Hunter wiedział, że ogarnia go fala pożąda-
nia. Jednak teraz było to coś więcej niż fizyczne zaangażowanie. Poczuł się nieswojo.
- Kiedy przestało się wam układać?
- Mama umarła, gdy byłam bardzo mała, więc zawsze miałam tylko tatę. Popsuło
się, kiedy weszłam w okres dojrzewania. Zaczął krytykować każdą moją decyzję, nawet
L R
T
dotyczącą ciuchów. Szybko się poddałam. Dziś założyłam to agresywne mini, bo wie-
działam, że go rozwścieczę. - Pokręciła głową, podeszła do okna i zapatrzyła się w ciem-
ność. Dalej mówiła jakby do siebie: - Sama już nie wiem, po co mu się sprzeciwiam. Po
co go do siebie zrażam?
- A ja wiem. Typowa obrona przez atak. Zacznę pierwsza, to on nie zdąży.
Popatrzyła na niego zaskoczona.
- Może... Kiedyś mi zarzucił, że traktuję chłopaków jak przedmioty, jak na przy-
kład buty: mierzę, zachwycam się przez jeden sezon, wrzucam na dno szafy, zapominam
i kupuję nowe.
- Tylu ich miałaś?
- Nie za mało, nie za dużo. Osądzasz mnie?
- Nie. Nie moja sprawa. I czemu się te wszystkie związki kończą?
- Pewnie z mojej winy. - Wzruszyła ramionami, jakby się czuła przegrana. - Szyb-
ko się nudzę, facet to wyczuwa i znika.
- I jaki masz wskaznik rotacji?
Wybuchła krótkim śmiechem. Może gdyby nie powiedział tego żartem, warto by
się było zastanowić?
- Głównie same kłopotliwe rozstania. Słyszałeś, że w Miami jest taka usługa
śpiewający telegram"? Do składania życzeń i nie tylko. Przekazują też smutne wieści, o
zerwaniu etc. Wiesz, że jestem prawdopodobnie jedynym ich klientem odbiorcą, którego
adres i numer telefonu znają na pamięć? Więc wskaznik rotacji przysparza mi mnóstwo
dowcipów na mój temat w pracy.
- I może na temat, jak by tu znów zrobić twojemu staremu na złość?
- Nie - burknęła, ale potem wyhamowała. - Chociaż... może. Sama już nie wiem.
- Może nie chcesz wiązać się z nikim na dłużej, bo się boisz wykorzystywania. Jak
z senatorem...
- Thomas mnie nie wykorzystywał.
Kogo właściwie chciała przekonać: jego czy siebie?
- Jesteś pewna? Trudno uwierzyć. Jak tylko zaczęłaś bardziej przeszkadzać niż
pomagać, zmył się.
L R
T
- Ale przecież to wszystko było już po artykule!
- Aatwiej wygrać wybory, jak się ma w kieszeni całe Wolfe Broadcasting.
Zamknęła oczy. Westchnęła głęboko.
- Jezu... Jesteś piekielny... Już sama nie wiem co myśleć. Wiem tylko, że...
- Co? - zapytał cicho.
Spojrzała mu głęboko w oczy.
- ...że znów cię chcę.
Zwiat mu zawirował. Nie flirtowała z nim. Nie podrywała go. Szczerze i otwarcie
mówiła, co czuje. Serce biło mu jak oszalałe, ale starał się zachować resztki zdrowego
rozsądku. Na zewnątrz wyglądał spokojnie.
- Dlaczego?
- Bo przy tobie jest mi tak, jak nie było nigdy przedtem.
Pomyślał, że powinni pójść się kochać gdzieś na terenie posiadłości seniora Wolf-
e'a. Może to byłoby dla niej dobre rozwiązanie?
- Chyba powinienem już iść.
- Zostań. Proszę.
Jego ciało było gotowe na wszystko, pomimo że rozum się buntował.
- Nie proś, jak jesteś tak ubrana. To nie fair. Nawet nie wiem, czy to legalne.
- A jeśli nielegalne, to może mnie zaaresztujesz?
- Chyba lepiej by było... - wyszeptał. Czy chciała się odegrać na ojcu? Czy wyle-
czyć wątpliwości na swój temat? A jeśli chciała od niego czegoś więcej?
Nagle powiedział na głos, ale jakby mówiąc tylko do siebie:
- I co tam jeszcze masz w zanadrzu? Zamrugała powiekami i... podniosła ramiona
w górę, udając, że się poddaje.
- Możesz mnie zrewidować.
Znów patrzyli sobie w oczy. Wiedział, że Carly czeka na jego decyzję.
Była przerażona wrażeniem, jakie robił na niej Hunter. Namiętny, intrygujący,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]