[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W jego twarzyczce było coś tak szlachetnego i ujmującego, iż Sara zrozumiała, że nie
może odmówić jego prośbie, gdyż taka odmowa sprawiłaby mu niewymowną przykrość;
wszelka hardość byłaby tu okrucieństwem. Przeto (prawda, że rumieniąc się), zdecydowała
się w końcu włożyć do kieszonki ofiarowaną monetę.
 òiÄ™kujÄ™ ci  rzekÅ‚a.  JesteÅ› baróo miÅ‚ym i dobrym óieckiem.
A gdy on z radością gramolił się do powozu, Sara oddaliła się z uśmiechem, oddychała
jednak nierówno, a w oczach tlił się óiwny ogień. %7łe jest obdarta i zaniedbana, o tym
wieóiała już dawniej, nie wieóiała jednak dotychczas, że ktoś mógł wziąć ją za żebraczkę.
Powóz Dużej Roóiny potoczył się po bruku, a sieóące w nim óieci zaczęły gwarzyć
z ożywieniem.
%7Å‚ebrak
 Ach, Donalóie! (takie było imię Guya Clarence'a)  zawołała Janet niespokojnie
 czemu to ofiarowałeś sześć pensów tej óiewczynce? Jestem przekonana, że ona nie
jest żebraczką.
 Ona nie przemawiała żebraczym głosem!  zawołała Nora.  A z twarzy też nie
wyglądała na żebraczkę!
 Zresztą ona wcale nie żebrała  zauważyła Janet.  Bałam się, że się rozgniewa
na ciebie. Wiesz chyba, że luóie gniewają się za to, jeżeli ktoś ich niesłusznie uważa za
żebraków.
 Ona się nie gniewała wcale  odparł Donald, nieco zbity z tropu, ale jeszcze
pewny siebie.  Zaśmiała się tylko i powieóiała, że jestem dobrym i miłym óieckiem.
I powieóiała prawdę!  dodał z dumą.  Przecież to było moje sześć pensów!
Janet i Nora wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.
 %7łebraczka nigdy by takich słów nie powieóiała  oświadczyła Janet.  Powie-
óiałaby na pewno:  Bóg zapłać paniczowi& pięknie óiękuję! , a może by się jeszcze
ukłoniła nisko.
Sara nawet się nie domyślała, że od tego czasu ża ina zaczęła się tak żywo
interesować jej losem i osobą, jak ona wpierw interesowała się jej życiem. Ilekroć prze-
choóiła przez ulicę, w oknie óiecinnego pokoju ukazywały się zaciekawione twarze,
a przy ognisku kominka toczyło się wiele rozmów na jej temat.
 Ona jest podobno służącą w tej szkole  mówiła Janet.  Zdaje mi się, że to
sierota pozbawiona opieki; jednakże, choć tak zaniedbana i obszarpana, nie jest na pewno
żebraczką.
v t k a ni (daw.)  zaczerwienić się.
v u żac n się  oburzyć się.
fran e n burnett Mała księżniczka 48
Odtąd przezwano Sarę jednogłośnie i cz nk k a ni s ż aczk . Miano to
było, co prawda, przydługie i brzmiało niekiedy dość zabawnie, zwłaszcza w ustach młod-
szej óiatwy.
Sara wywierciła óiurkę w pieniążku sześciopensowym i zawiesiła go sobie na wą-
Przyjazń
skiej tasiemce dokoła szyi. Jej sympatia dla ż in wzrastała z każdym dniem 
podobnie zresztą, jak wzrastały jej sympatie do wszelkich osób, które polubiła. Tak więc
coraz baróiej przywiązywała się do Becky, a zawsze z wielką niecierpliwością wyczeki-
wała tych dwóch dni w tygodniu, kiedy zachoóiła do sali szkolnej, by uóielać lekcji
Êîancuskiego najmÅ‚odszym óiewczynkom. MaÅ‚e uczenniczki baróo jÄ… kochaÅ‚y i biÅ‚y siÄ™
o ten przywilej, by móc stać jak najbliżej przy niej i ściskać ją za rękę. Z wróblami tak się
zaprzyjazniła, że ilekroć stanęła na stole swego pokoju i wytknąwszy głowę przez okno,
zaćwierkała ich głosem, w tejże niemal chwili rozlegał się chór poćwierkiwań i trze-
pot skrzydełek, po czym pojawiała się gromadka szarych miejskich ptaszków-włóczęgów
i obsiadała dachówki, by óiobać sypane przez nią okruszyny i gwarzyć ze swą chlebo-
dawczynią. Melchizedech tak się z nią spoufalił, że niekiedy przyprowaóał z sobą panią
Melchizedechową, a nieraz i parę Melchizedesiątek; ona często z nim rozmawiała, a on
zdawał się rozumieć jej słowa.
Z czasem rozbuóiło się w jej duszy jakieś óiwne uczucie względem Emilki, która
stale sieóiała i przyglądała się wszystkiemu. Obuóiło się ono w chwilach wielkiego osa-
motnienia. Sara lubiła wierzyć  lub wmawiać w siebie, jakoby wierzyła  że Emilka ją
rozumie i z nią współczuje. Nie miała ochoty wyznać przed sobą, że jej jedyna towarzysz-
ka niczego nie słyszy ani nie czuje. Niekiedy umieszczała ją na krześle, siadała naprzeciw
niej na starym czerwonym podnóżku, wpatrywała się w nią i roiła o niej różne niestwo-
rzone historie, aż w końcu poddawała się óiwnemu jakiemuś  graniczącemu z lękiem
 nastrojowi, rozszerzającemu jeszcze baróiej i tak już wielkie jej oczy. Zdarzało się to
zwłaszcza nocą, gdy wokoło panowała głucha cisza, przerywana od czasu do czasu jedynie
szmerem i piskiem roóiny Melchizedecha w norze pod ścianą.
Lalka
Jednym z urojeń, jakimi Sara zwykła się zabawiać, było uważanie Emilki za jakąś
dobrą, opiekuńczą wróżkę. Poniesiona fantazją, rozbuóoną dłuższym wpatrywaniem się
w ulubioną lalkę, zadawała jej niekiedy różnorakie pytania, żywiąc naóieję, że ona na-
tychmiast odpowie. Lecz Emilka nigdy nie odpowiadała.
 Co się tyczy odpowiadania  mówiła Sara, aby się pocieszyć  to i ja sama
czasem nie odpowiadam, gdy nie potrafię nic mądrego wymyślić. Na przykład, gdy luóie
mi urągająv v , nie ma na nich lepszego środka, jak nie odpowiadać im ani słowa, tylko
popatrzeć na nich& i myśleć. Miss Minchin blednie z wściekłości, ilekroć to uczynię,
Gniew
miss Amelia patrzy na mnie z przestrachem& podobnie i óiewczynki. Gdy ktoś nie
wpada w pasjęv w , luóie wieóą, że jest on od nich silniejszy, bo jest na tyle silny, by
zapanować nad swym gniewem, na co oni zdobyć się nie potrafią& Dlatego to mówią
różne niedorzeczne słowa, jakich wstyóiliby się kiedy inóiej. Nie ma rzeczy tak silnej,
jak gniew& z wyjątkiem tej siły, która potrafi gniew ujarzmić& Ta jeszcze jest silniejsza
od gniewu. Dobrą jest rzeczą nie odpowiadać wrogom  i ja też często to czynię. Być
może, że Emilka jest baróiej podobna do mnie, niż ja sama, może nie chce odpowiadać
nawet swoim przyjaciołom, ale kryje wszystko w głębi serca.
Takimi to argumentami usiłowała przekonać samą siebie, jednakże przychoóiło to jej
niełatwo. Gdy po ciężkiej całoóiennej robocie, po bieganiu za sprawunkami do odległych
punktów miasta wśród zimna i pluchy, wracała do domu zgłodniała i zmokła, a mimo
to posyłano ją ponownie do miasta, bo nikt na to nie zważał, że była tylko óieckiem, że
chude jej nóżki mogły już być struóone, a drobne ciałko zziębnięte, gdy darzono ją jedynie
opryskliwymi słowami i jeszcze wymagano od niej wóięczności; gdy kucharka oóywała
się do niej w sposób grubiańskiv x i przykry, gdy musiała znosić zły humor miss Minchin
lub gdy spostrzegła, że óiewczynki natrząsają się pokątniev y z óiur w jej oóieży  -
wówczas nie zawsze potrafiła ukoić rojeniami swe zbolałe, harde, opuszczone serduszko,
wióąc, iż Emilka sieói nieruchomo na krześle i wpatruje się w nią obojętnie.
v v a  wymyślać komuś a. wyrażać względem kogoś niezadowolenie.
v w as a  tu: złość.
v x ia ski  prymitywny, niekulturalny.
v y k ni  skrycie.
fran e n burnett Mała księżniczka 49
Lalka
Pewnego wieczoru, gdy zziębnięta i głodna, z burzą szalejącą w młodej piersi, wróciła
na poddasze, Emilka wpatrywała się w nią tak jakoś bezmyślnie, a jej trociniaste nogi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •