[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mężczyzn radościami, za jakimi tęsknili. Ale wszystko układało się inaczej, niż sama chciała. A
najgorzej, że on z pewnością mówił te słowa każdej kobiecie, u której nocował. W głębi duszy o
tym wiedziała, ale nie dopuszczała do siebie tej myśli.
- Czy czymÅ› ciÄ™ obraziÅ‚em? Åshild musiaÅ‚a pokrÄ™cić gÅ‚owÄ….
- Chodz, pójdziemy między drzewa. - Karsten ujął ją za rękę, a ona uległa. - Tu jest pień,
na którym tak wygodnie się siedzi. Tylko na chwilę, zaraz wracamy.
Usiedli blisko siebie, patrząc na chmury mknące po niebie. Drzewa leniwie kołysały się
na lekkim wietrze, a na tle nieba góry wydawały się olbrzymami.
- Jutro wyjadę i pewnie nigdy więcej nie wrócę w te strony. Zawsze jednak będę
wspominaÅ‚ tÄ™ wyprawÄ™ jako moje najwspanialsze przeżycie. - PrzygarnÄ…Å‚ Åshild jeszcze mocniej
do siebie, lekko muskając dłonią jej pierś. -Wiem, że jesteś uczciwą kobietą, która nie pozwoli
się przywieść do cudzołóstwa, i bardzo to szanuję, chociaż mi trudno. Ale będę o tobie marzył
we dnie i w nocy.
Åshild czuÅ‚a krew tÄ™tniÄ…cÄ… w żyÅ‚ach szybciej niż wody w rzece podczas wiosennych
roztopów. Serce waliło jej tak mocno, że słychać je było chyba z daleka, a ciepło ciała
siedzącego obok mężczyzny czyniło ją bezsilną. Nie mogła zdradzić Olego, to pewne, ale też i
jej zmysłów nie można było zdmuchnąć na zawołanie jak łojowej świecy. Każde słowo, każdy
ruch Karstena pobudzały jej ciało. Cóż za niezwykła noc...
- Cieszę się, że jesteś zadowolony - powiedziała w końcu. Musiała bardzo nad sobą
panować, by głos jej nie zadrżał. - Ja też cię zapamiętam...
- NaprawdÄ™? Bardzo mnie to cieszy. - Karsten wstaÅ‚ i pociÄ…gnÄ…Å‚ Åshild w górÄ™. ObjÄ…Å‚ jÄ…
mocno i przytulił. Wsunął jej dłoń pod sukienkę, miała wrażenie, jakby palił ją ogień. To było
cudowne i przerażające zarazem. Pragnęła choć przez chwilę czuć tylko to. W końcu odchyliła
jednak głowę i popatrzyła w szaroniebieskie oczy.
- Nie. To jest złe.
Odsunął się, ale jeszcze przez chwilę pieścił jej nagą skórę, aż w końcu bez słowa
pozwolił, by spódnica opadła.
- IdÄ™ spać. - Åshild spokojnie wygÅ‚adziÅ‚a spódnicÄ™, lekko siÄ™ do niego uÅ›miechajÄ…c. -
Dobranoc. - Poszła w stronę podwórza i ciemnych zabudowań, ale wiedziała, że tej nocy nie
może liczyć na sen. Wciąż czuła dotyk palców Karstena na swoim ciele i zdawała sobie sprawę,
że upłynie dużo czasu, nim zacznie myśleć o czymś innym. Cieszyła się jednak, że zdołała się
opanować, zanim sprawy zaszły za daleko. Nie mogła w ten sposób oszukać Olego. Nigdy.
Nazajutrz jeszcze przed obrządkiem zjedli pierwszy posiłek. Wokół stołu panowała cisza,
bo siedzieli przy nim tylko Karsten, Åshild i Jon. Dzieci spaÅ‚y, Alette zajÄ™ta byÅ‚a swoimi
obowiÄ…zkami w kuchni.
- Chyba powinieneś jechać przez las powoli - stwierdził Jon. - Drogi są mokre i śliskie, a
jeśli koń się przewróci, może być ciężko.
- Usłucham twojej rady. W ciągu dnia, kiedy słońce zacznie grzać, będzie łatwiej, bo
trochÄ™ osuszy drogÄ™. - Karsten ani sÅ‚owem nie wspomniaÅ‚ o drapieżnikach, a Åshild nie
pamiętała o wczorajszej prośbie Knuta. Teraz najbardziej była przejęta wyposażeniem posłańca
w prowiant na drogÄ™.
- Dziękuję, to za dużo, ale na pewno się przyda. Jak tylko koń będzie w formie, postaram
się bez dłuższych przerw dotrzeć możliwie najdalej. Nie będę tracił czasu na wstępowanie do
zajazdów.
WstaÅ‚ i po kolei uÅ›cisnÄ…Å‚ wszystkim dÅ‚onie. Åshild i Jon odprowadzili go do czekajÄ…cego
już konia. Karsten zręcznie go dosiadł, uniósł kapelusz i wyjechał z Rudningen.
PrÄ™dko zmieniÅ‚ siÄ™ w cieÅ„ miÄ™dzy drzewami, wkrótce wchÅ‚onÄ…Å‚ go las. Åshild wróciÅ‚a do
chaty. Aby pozbyć się niepokoju, który wciąż czuła w sercu, postanowiła tego ranka sama
obrządzić zwierzęta. Tak, praca była najlepszym sposobem powrotu do codzienności.
Przymknęła oczy, mleko tryskało z taką siłą, że aż się pieniło w wiadrze. Wciąż miała
przed oczami czarne włosy i prostą sylwetkę Karstena Posłańca. Wciąż czuła lekki dotyk jego
dłoni, zapamiętała też piękne słowa. Bez względu na to, ile jeszcze kobiet słyszało je z jego ust, i
tak czuła się nimi zaszczycona. Bardzo jednak była rada, że tej nocy nie posunęła się dalej.
Właściwie wstydziła się, że pozwoliła mu tak się do siebie zbliżyć. Przecież nie stawiała
najmniejszego oporu. Nie mogła pojąć, co w nią wstąpiło. W nią, dojrzałą już kobietę!
- Ten człowiek wyjechał? - W drzwiach obory pojawił się nagle Knut. Przytrzymywał je
tak, że Å›wiatÅ‚o padaÅ‚o ukosem na podÅ‚ogÄ™. Åshild widziaÅ‚a jedynie zarys jego postaci. StaÅ‚
[ Pobierz całość w formacie PDF ]