[ Pobierz całość w formacie PDF ]
a potem przedstawimy ci Felicity.
- Tak szybko? - W głosie Wren zabrzmiała nuta
strachu.
- Im wcześniej, tym lepiej - skwitował Andrew
i odwrócił się do koniuszego. - Musimy sprawdzić,
czy damskie siodła są w dobrym stanie, i znalezć
coÅ› dla Kita.
- Każę któremuś ze stajennych wyczyścić stare
siodło Galahada.
- Zachowałeś je?
- Oczywiście. Wiedziałem, że kiedyś się przyda.
Trzeba je tylko wypolerować. Podobnie jak damskie
siodła, których kiedyś używała pańska matka. - Ri-
ley spojrzał na Wren i dodał: - Proszę się nie oba
wiać. Felicity jest łagodna jak anioł. Będzie panią do
brze traktować. W mig nauczymy panią jezdzić.
- Nie mam stroju do jazdy ani butów - oznajmi
Å‚a Kathryn, patrzÄ…c na Drew.
- Półbuty będą w sam raz, a strój każemy ci
uszyć. Zresztą w tej chwili go nie potrzebujesz. Wy
starczy, że podciągniesz spódnice.
- Nie mogÄ™...
- Dlaczego? - Na twarzy Andrew malowała się
chłopięca niewinność, ale słowa były przeznaczone
tylko dla jej uszu. - Boisz się pokazać światu swo
je dzieła?
128
- Tobie? Tak!
- Ależ, moja droga Kathryn, czy nie po to je ma
lowałaś? Sztukę należy podziwiać i doceniać. - Ką
ciki jego ust drgnęły w uśmiechu. - Mnie bardzo się
spodobało to, co zobaczyłem.
Wren sapnęła z irytacją.
- Wolałabym, żebyś zapomniał, co widziałeś.
- Nic z tego. Nie mam aż tak krótkiej pamięci
ani nie jestem aż taki szlachetny.
14
Nigdy nie obiecuj więcej, niż możesz dotrzymać.
Publiliusz Syrus, I w. p.n.e.
Póznym popołudniem wyraznie się ochłodziło i za
częło lekko mżyć, więc Drew musiał, aczkolwiek nie
chętnie, zmienić plany i odłożyć pierwszą lekcję jaz
dy do następnego ranka.
Wren nie miała nic przeciwko temu - prawdę mó
wiąc, najchętniej w ogóle by z niej zrezygnowała - na
tomiast Kit był niepocieszony. Z determinacją, która
piętnastego markiza Templeston przyprawiłaby o za
zdrość, odmówił powrotu do domu.
Matka próbowała mu wytłumaczyć powody decy
zji Andrew, ale Kit nie chciał czekać tak długo. Ko
niecznie musiał pojezdzić na swoim nowym kucyku.
- Odzywa się w nim Ramsey - mruknęła Wren pod
nosem.
Z kolei panna Allerton próbowała ułagodzić mal
ca, obiecując mu, że od tej pory będą rozpoczynać
dzień od nauki jazdy, a inne zajęcia zostawią na po
południe.
Drew podejrzewał, że w tym wypadku guwernant
ce chodziło nie tylko o przekonanie podopiecznego.
Negocjacje między chłopcem a dwiema kobietami ob-
130
serwował z mieszaniną rozbawienia, podziwu i znie
cierpliwienia. W końcu jego brat wpadł w prawdzi
wą złość i wyglądało na to, że nieprędko ustąpi.
- Dość tego! - Andrew użył identycznego tonu,
jakim zwracał się do swoich żołnierzy.
Kit umilkł zaskoczony i wytrzeszczył oczy, niepew
ny, jak się zachować. Jeszcze nikt nie podniósł na nie
go głosu ani nie przemawiał do niego w taki sposób.
- Czy mam rozumieć, że nie pójdziesz do domu
z mamą i guwernantką, póki nie odbędziesz lekcji
jazdy konnej? - zapytał markiz.
Chłopiec skinął głową.
- Powiedz to głośno.
- Tak - bÄ…knÄ…Å‚ Kit.
- Tak, sir - poprawił go brat.
- Tak, sir.
- Dobrze, młody człowieku. - Andrew otworzył
furtkę i wszedł na padok. - Będziesz więc miał pierw
szÄ… lekcjÄ™.
Malec pisnął z radości.
- Drew! - zaprotestowała Kathryn. - Nie powi
nieneś nagradzać go za niegrzeczne zachowanie.
- Nie zamierzam nagradzać go za złe zachowanie,
tylko udzielić mu pierwszej lekcji jazdy konnej, ta
kiej samej, jaką kiedyś odebrałem od ojca Rileya.
- W takim razie ja też muszę odbyć swoją -
stwierdziła Wren, drżąc z zimna.
Andrew spojrzał na jej przemoczony płaszcz.
- Chyba lepiej odłożymy ją do jutra, kiedy bę
dziesz stosowniej ubrana.
-Ni e.
131
Mogła składać charakterek syna na karb wywo
dzenia się z Ramseyów, ale sama była równie upar
ta, jak on, choć dosłownie trzęsła się ze strachu na
myśl o jezdzie konnej. Drew się uśmiechnął, podzi
wiajÄ…c w duchu jej odwagÄ™.
- Wybacz, że powiem rzecz oczywistą, ale Kit oka
zał dużo więcej entuzjazmu do nauki jazdy niż ty.
- Mimo wszystko nalegam.
Panna Allerton, do tej pory przyglÄ…dajÄ…ca siÄ™ bez
słowa potyczce między panią Stafford i lordem
Templestonem, spróbowała interweniować.
- Muszę zaprotestować, milordzie. Prowadzenie
lekcji w tym zimnie i deszczu nie jest rozsÄ…dne.
Wszyscy przeziębicie się na śmierć.
- Nie ma obawy, panno Allerton - uspokoił ją An-
drew. - Zapewniam panią, że nikomu nic nie grozi.
Radzę wrócić do domu, przygotować Kitowi gorącą
kąpiel i coś do jedzenia. Na pewno będzie zmęczo
ny, głodny i brudny. I proszę zabrać plecak pani Staf
ford. Przyjdziemy niedługo. - Odwrócił się do Ri-
leya. - Proszę zabrać z padoku wszystkie zwierzęta
oprócz Lancelota. Dam paniczowi Kitowi dziesięć
minut na oswojenie siÄ™ z kucykiem, a potem przy
prowadzÄ™ go na resztÄ™ lekcji.
Koniuszy skinął głową i dał znak stajennym.
Gdy na wybiegu został sam Lancelot, Drew prze
niósł braciszka przez płot. Pokazał mu, jak należy
przywitać się z kucykiem, jak głaskać go po karku,
jak prowadzić. Gdy upewnił się, że Kit sobie pora
dzi, wręczył mu lonżę i kazał przejść po padoku.
Chłopiec był kompletnie przemoczony, ale uśmie-
132
chał się od ucha do ucha, z dumą paradując wzdłuż
ogrodzenia.
- Spójrz na mnie, manio!
- Widzę, kochanie - odparła Wren, z rozbawie
niem obserwujÄ…c synka.
- No dobrze! - zawołał Ramsey. - Na dzisiaj wy
starczy. Lancelot jest zmęczony i głodny.
- Wcale nie. - Kit odÄ…Å‚ usta, bliski kolejnego wy
buchu.
- Owszem. - Markiz ukucnÄ…Å‚ przed malcem. -
Pierwsza zasada obowiązująca dobrego jezdzca gło
si, że koń jest najważniejszy. Ty może jeszcze nie
czujesz zmęczenia ani głodu, ale Lancelot tak. Ty
przeszedłeś tylko od domu do stajni, a on musiał
pokonać całą drogę od wioski. Ma już dość. - Wy
prostował się i poklepał Kita po ramieniu. - Dobrze
się spisałeś. Jestem z ciebie dumny. Teraz zaprowa
dzisz kucyka do jego nowej siedziby, a ja będę szedł
obok ciebie. - Widząc, że Kathryn odchodzi od pło
tu, dodał: - Nie, ty poczekasz tutaj. Zaraz wrócę
z Felicity. Zawrzesz z nią znajomość, a tymczasem
Kit dokończy lekcję w stajni.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]