[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jony, kto mówiąc po ludzku był w dzieciństwie traktowany z szacunkiem.
Są, owszem, dzieci nawet z najgorszych środowisk, które radzą sobie w szkole,
odważnie idą w życie, tworzą trwałe związki i mają poczucie godności, mimo że
traktowane były zle, że odnoszono się do nich z pogardą. Nazywane są one ludz-
mi nie do zranienia . Ale to wyjątki. Regułą jest raczej to, że dzieci nasiąkają
tym, co im damy, i dadzą innym to, co dostaną od nas. To jest wielkie zadanie dla
nas, rodziców dać dzieciom korzenie, by rosły, i skrzydła, by mogły się wzbić
w powietrze.
W tej pracy rodzicom muszą pomóc nauczyciele (a nie odwrotnie). Szkoła,
co podkreśla Nathaniel Branden, nie może być usankcjonowanym zniewoleniem
uczniów przez nauczycieli, którym brakuje poczucia własnej wartości, wiedzy,
albo jednego i drugiego. Nauczyciele muszą inspirować, a nie upokarzać, dawać
poczucie godności, a nie drwić, nie mogą schlebiać jednym kosztem innych, ale
powinni w każdym odnajdować wartości i wyjątkowość. Mają motywować, a nie
demobilizować. Mają uczyć niezależności i niezależnego myślenia.
Jane Bluestein w książce 21st Century Discipline (Dyscyplina na miarę XXI
wieku) napisała, że są dowody, iż dzieci, które są zbyt posłuszne, mogą mieć
trudności w dzisiejszym świecie, wymagającym inicjatywy i odpowiedzialności
za siebie. Rynek pracy dla niewykształconej siły roboczej będzie się zmniejszał.
Będą rosły szansę tych, którzy są elastyczni, którzy potrafią zaryzykować, wziąć
ciężar odpowiedzialności i stresu na siebie. Do tego trzeba nasze dzieci przygoto-
145
wać, bo za chwilę znajdą się w świecie, w którym, chcąc nie chcąc, będą musiały
konkurować z młodymi Niemcami, Anglikami, Hiszpanami, Włochami i Francu-
zami. Nasze dzieci muszą iść w świat z odpowiednią wiedzą, ale i z głębokim
przekonaniem, że świat do nich należy, że został stworzony po to, by mogły go
podbić, a przynajmniej znalezć w nim swoje miejsce i wykorzystać szansę, jakie
da im życie. Do tego trzeba odpowiedniego nastawienia rodziców i nauczycieli.
Rodzice i nauczyciele o niskiej samoocenie częściej karcą, są bardziej niecierpli-
wi i autorytarni. Skupiają się na słabościach dzieci, a nie na ich atutach. Czasem
bodzce negatywne są niezbędne, ale normą musi być marchewka, a nie kij. Idzie
o to, by wychowywać ludzi odpowiedzialnych, a nie posłusznych. Jaka jest różni-
ca między jednymi a drugimi? Taka jak między posłusznymi a odpowiedzialnymi
uczniami. Uczeń posłuszny słucha rozkazów, ma poczucie bezradności i zależ-
ności od nauczyciela, jest zdyscyplinowany, ale niekoniecznie myśli, jest uległy,
jest nastawiony na unikanie kary. Uczeń odpowiedzialny dokonuje wyborów, ma
poczucie osobistej siły i niezależności, myśli, a więc może być posłuszny, a nie
odwrotnie, współpracuje z innymi, jest zaangażowany, odczuwa efekty pozytyw-
nych wyborów.
Różnice są więc ogromne. A w przyszłości zamiast różnic będzie przepaść
między otwartym, inteligentnym człowiekiem, który ma poczucie odpowiedzial-
ności za siebie i za innych, potrafi zrobić coś dla siebie i dla innych, jest, krótko
mówiąc, kandydatem na dobrego obywatela, a zastraszonym, pełnym obaw czło-
wiekiem, niezdolnym do wykorzystania swojego potencjału, a nawet jego części,
człowiekiem, który ma wielkie szansę być przedmiotem, a nie podmiotem, i stać
się kandydatem na frustrata. Model edukacji jest tu kluczem. Nie osiągniemy suk-
cesu bez podniesienia poziomu nauczycieli i poziomu szkolnictwa, a ich z kolei
nie podniesiemy bez pieniędzy. To będzie najbardziej opłacalna inwestycja, jaką
można sobie wyobrazić. Gdy upadała I Rzeczpospolita, zdesperowany Stanisław
August Poniatowski pisał: Najbardziej ufam temu żniwu, które choć po mojej
śmierci kto inszy zbierać będzie, z mego jednak siewu. Gdy przez poprawioną te-
raz dzieci edukację znajdzie pod ręką swoją kilkadziesiąt tysięcy obywateli oświe-
conych i od przesądów oddalonych, inaczej do wszystkiego życia usposobionych,
niżelim ja ich znalazł . Dziś Polska nie upada, a stawką jest nie to, czy będzie,
ale jaka będzie. I czyja. Ale odpowiedz na to pytanie mieści się nie tylko w ka-
tegoriach politycznych. Idzie o to, czy będzie to Polska świadomych swych praw
i obowiązków, śmiałych ludzi o otwartych głowach, ludzi dumnych i zrelakso-
wanych, czy Polska cyników, szukających wrogów, niepewnych swojej wartości
i w sztuczny sposób ją podkreślających, ludzi niepewnych tego, kim są, i nieświa-
domych tego, skąd są. To jest fragment wielkiej gry o Polskę.
146
CHEERLEADER?
Wiara, nadzieja, miłość, wola duże słowa. Czy jest na miejscu posługiwa-
nie się językiem wiary w odniesieniu do państwa? I do tego państwa świeckiego?
Sądzę, że tak. Bo każde państwo i każde społeczeństwo potrzebuje wiary, tak jak
w niektórych chwilach potrzebuje ofiary. Ludzie muszą także z państwem wiązać
pewne oczekiwania. Właśnie w nim lokować swe nadzieje. Jeśli jako społeczeń-
stwo nie bylibyśmy optymistami, jeśli nie wierzylibyśmy w coś, to jak mieliby-
śmy w cokolwiek zainwestować swe marzenia, jak moglibyśmy wymagać od in-
nych i od siebie poświęceń? Przydałby się nam w Polsce ktoś, kto byłby nie tylko
zwierzchnikiem sił zbrojnych, commandor in chief, jak mówią Amerykanie, ale
także ktoś, kto by nas dopingował, kto by dodawał nam otuchy, kto by sprawił, że
będziemy myśleli lepiej o sobie i że będzie nam lepiej ze sobą. Ktoś, kto by nam
uświadomił, że nie ma przed nami granic, których nie moglibyśmy przekroczyć (i
to wcale nie tylko dlatego, że za chwilę nie będą nam już wbijać do paszportów
pieczątek) cheerleader in chief.
SCENARIUSZE
Chcieliście Polski, no to ją macie!
Konstanty Ildefons Gałczyński
ZA CHWIL, ZA ROK, ZA
DZIESI LAT
Jak będzie? pytają dziennikarze sportowi piłkarzy przed meczem. Sam so-
bie zadaję pytanie jak będzie z Polską? W którym punkcie znajdziemy się
za pięć, dziesięć, piętnaście, dwadzieścia lat? Wykorzystamy szansę? Pokonamy
trudności? Ruszymy z kopyta czy ugrzęzniemy w średniactwie i marazmie? Jakie
są scenariusze tego, co może się stać?
Mam wrażenie, że scenariusze są trzy. Pesymistyczny, optymistyczny i nie,
nie, niekoniecznie realistyczny. Raczej scenariusz ot, taki sobie, przeciętny, ani le-
piej, ani gorzej. Nie sposób ocenić prawdopodobieństwa realizacji każdego z nich,
ale dość łatwo każdy z nich nakreślić.
Scenariusz pierwszy: będzie gorzej, niż jest
Myli się, kto sądzi, że gorzej być nie może. Oczywiście, że może. Wystarczy
założyć kontynuację tego, co jest, dodać do tego powiększający się deficyt, nieroz-
wiązane problemy kilku branż, rosnący dług publiczny oraz wyż demograficzny
i mamy niezłą papkę. Ciężko to ludziom powiedzieć, bo nie jest im łatwo, a sfor-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]