[ Pobierz całość w formacie PDF ]
syn nie żyje.
Tego jeszcze nie wiemy, pani Carewe zawołał szybko stary Abel Blair. Jeszcze
nie tracimy nadziei. Ale w nocy znaleziono o czterdzieści mil stąd wyrzucone na brzeg czółno
Józka Raymonda.
Nie patrz tak, Thyro poprosił Karol White. Może ocaleli. Ktoś mógł ich wyłowić
z morza.
Thyra spojrzała na niego niewidzącym wzrokiem.
Wiesz, że to niemożliwe. %7ładen z was w to nie wierzy. Nie mam już syna. Zabrało mi
go morze.
Odwróciła się i weszła do pustego domu. Nikt nie ośmielił się za nią pójść. Karol White
wrócił do siebie i poprosił żonę, żeby do niej zajrzała.
Kiedy Cyntia przyszła, Thyra siedziała w tym samym kącie, co zwykle; na kolanach
dłońmi do góry leżały bezradnie ręce. Suche oczy płonęły. Cyntia patrzyła na nią ze
współczuciem, a ona uśmiechnęła się ze skruchą.
Dawno temu, Cyntio, rozzłościłaś się na mnie i powiedziałaś, że spotka mnie kara
boska za to, że zanadto ubóstwiam syna. Pamiętasz? Miałaś rację. Pan Bóg zobaczył, że
bardziej kocham Chestera, i postanowił mi go odebrać. Pokrzyżowałam Jego plany, gdy
zmusiłam Chestera, by wyrzekł się Damary. Ale nie można walczyć z Wszechmogącym
Bogiem. Musiałam nie w ten, to w inny sposób utracić mojego syna. Został mi odebrany. I
nawet nie będę mogła chodzić na jego grób.
%7łebyś ty widział jej oczy. Do szczętu zwariowała zwierzała się potem Cyntia
mężowi. Ale Thyrze tego nie powiedziała. Choć była powierzchowna i niezbyt mądra, umiała
współczuć. Usiadła obok Thyry i objęła ją. I ze łzami w oczach szepnęła drżącym głosem:
Thyro, wiem, jak cierpisz. Ja też straciłam dziecko& mego nowo narodzonego synka.
A Chester był takim wspaniałym, kochanym chłopcem&
Przez chwilę Thyra próbowała się uwolnić z jej objęć. Potem wstrząsnął nią dreszcz i
rozpłakała się. Nareszcie pojawiły się łzy.
Kiedy rozeszła się ta smutna wiadomość, wszystkie kobiety z Avonlea kolejno
przychodziły wyrazić Thyrze swe współczucie. Większość z potrzeby serca, ale były też
takie, które sprowadziła ciekawość. Thyra wiedziała o tym, ale nie czuła urazy, choć dawniej
nie opanowałaby gniewu. Potulnie wysłuchiwała tak sztucznych, jak prawdziwych słów
pociechy.
Kiedy zapadł wieczór, Cyntia musiała wrócić do domu, ale zapowiedziała, że przyśle jedną
z córek.
Nie możesz zostać sama.
Thyra spojrzała na nią dziwnym wzrokiem.
Tak. Ale proszę cię, poślij po Damarę Garland.
Damarę Garland! powtórzyła Cyntia nie wierząc własnym uszom. Po Thyrze można
było wszystkiego oczekiwać, ale coś takiego!
Tak. Powiedz jej, że proszę, by do mnie przyszła. Na pewno nienawidzi mnie, ale
przecież zostałam już ukarana. Poproś, żeby zrobiła to dla Chestera.
Cyntia posłusznie wysłała córkę po Damarę. I czekała na nią u Thyry. %7ładne domowe
obowiązki nie skłoniłyby jej do wyjścia, musiała być świadkiem spotkania Thyry z Damarą.
Ciekawość była silniejsza.
Przypuszczała, że Damara może odmówić przyjścia. Ale Damara pojawiła się. Thyra
wstała i przez chwilę na siebie patrzyły.
Uroda Damary zbladła. Oczy miała zapuchnięte od łez, twarz zszarzała. Tylko włosy, które
kaskadą wypływały spod chusty, świeciły od blasku zachodzącego słońca i okalały aureolą
zmizerowaną twarz. Thyra patrzyła na nią, pełna wyrzutów sumienia. Wyciągnęła ku niej
ręce.
Damaro, wybacz mi. Obie kochałyśmy go i niech to nas połączy.
Damara podeszła, objęła i ucałowała Thyrę. Cyntia White zrozumiała, że nie ma tu dla niej
miejsca. Jej gniew skrupił się na niewinnej córce.
Chodzmy szepnęła gniewnie. Czy nie widzisz, że przeszkadzamy?
Pod koniec grudnia Damara wciąż jeszcze mieszkała u Thyry. Zostało postanowione, że
nie opuści jej aż do wiosny. Thyra nie chciała się z nią ani na chwilę rozstać. Wciąż
rozmawiały o Chesterze. Thyra wyznała, jak jej kiedyś nienawidziła. Damara przebaczyła jej,
ale Thyra nie potrafiła sobie wybaczyć. Zmieniła się, opuściła ją surowość, stała się czuła i
miękka. Posunęła się nawet do tego, że posłała po Augusta Vorsta i przeprosiła go za swoje
zachowanie.
Tego roku zima opózniła się, wciąż było ciepło. Nie spadł jeszcze śnieg i któregoś dnia, w
miesiąc po tym, jak morze wyrzuciło na brzeg łódz Józka Raymonda, Thyra znalazła pod
zeschłymi liśćmi w ogrodzie kwitnące bratki. Zaczęła je zrywać dla Damary, kiedy usłyszała
na moście stukot kół. W parę minut pózniej zobaczyła, jak biegną przez swe podwórze Karol i
Cyntia. Karol był zaczerwieniony, a Cyntia płakała.
Thyra skamieniała ze strachu. Czyżby coś przydarzyło się Damarze? Nie, przez okno
zobaczyła, że dziewczyna spokojnie siedzi w domu coś szyjąc.
Thyro, Thyro! wołała Cyntia.
Przygotuj się na dobre wiadomości, Thyro poprosił Karol. Przynosimy dobrą
nowinę.
Thyra patrzyła na nich oszalałym wzrokiem.
Czy to możliwe?& Chester&
Tak. Chester żyje. Jest cały i zdrów. I on, i Józek. Cyntio, podtrzymaj ją.
Nie, nie zamierzam zemdleć oświadczyła Thyra opierając się o ramię Cyntii. Mój
syn żyje? Skąd wiecie? Gdzie on jest?
Dowiedziałem się w porcie, Thyro. Przypłynął z Magdaleny statek Michała McCready,
Nora Lee. Tamtej nocy płynąca do Quebecu Nora Lee wyłowiła ich z morza. Ale została
uszkodzona i musiała zboczyć z kursu. Przybiła na Magdalenę i tam ją dotąd reperowano.
Kabel na wyspę został zerwany i była odcięta od świata, bo o tej porze roku nie zawijają tam
statki z pocztą. Gdyby zima się nie opózniła, Nora Lee zostałaby tam aż do wiosny. Nigdy nie
widziałaś takiej radości jak dziś w porcie, kiedy Nora Lee wpłynęła z flagami na masztach.
Gdzie jest Chester?
Karol i Cyntia spojrzeli na siebie.
Thyro, jest u nas w domu. Karol przywiózł go z portu, ale chcieliśmy cię przygotować.
Czeka na ciebie.
Thyra ruszyła w kierunku furtki. Ale zawróciła.
Nie. Ona ma do niego większe prawa. Bogu dzięki, mogę mu wynagrodzić to, co
zrobiłam. Bogu dzięki.
Weszła do domu i zawołała Damarę. Kiedy dziewczyna schodziła po schodach, Thyra
wyciągnęła ku niej ręce, a jej twarz rozświetliła się.
Damaro szepnęła. Wrócił do nas Chester. Czeka u White ów. Idz po niego i
przyprowadz go do domu.
EDUKACJA BIETKI
Kiedy Sara Currie wyszła za Janka Churchilla, złamała mi serce& a w każdym razie
mocno w to wówczas wierzyłem; dwudziestodwuletniemu chłopcu wszystko, co czuje,
wydaje się najprawdziwszą prawdą. Nikomu się z tego nie zwierzałem, Douglasowie zawsze
byli dumni i zależało mi na zachowaniu rodzinnych tradycji. Wiedziała o tym tylko Sara, a w
każdym razie tak wówczas myślałem, choć teraz przypuszczam, że musiała opowiedzieć o
tym Jankowi. W każdym razie nigdy się z tym nie zdradził i nie okazywał mi fałszywego
współczucia, wręcz przeciwnie, poprosił mnie, żebym został jego drużbą. Janek był
prawdziwym dżentelmenem.
Drużbowałem więc na jego weselu. Byliśmy zawsze najserdeczniejszymi przyjaciółmi i
choć straciłem ukochaną, nie zamierzałem w dodatku utracić przyjaciela. Sara mądrze
wybrała, Janek był dużo więcej wart niż ja, może dlatego, że od dzieciństwa musiał na siebie
pracować.
Zatem wytańcowywałem na weselu Sary udając, że mi lekko na sercu, ale potem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]