[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- I to wszystko przez nas - westchnęła Jean. -1 kucharkę. Dostała aż sześć, policzyłam.
- Tylko dla panny Allen nie było nawet listu -zauważyła Beth. Potrafiła dostrzec rzecT^f,
których nie dostrzegały inne dziewczęta.
- A tak, rzeczywiście. Zapomniałam o pannie Allen - powiedziała w zadumie Jean, splatając
swe śliczne włosy. - Smutna jest samotność, zwłaszcza w Wigilię. Mnie się poszczęściło,
mam przyjaciółki.
- Widziałam, jak panna Allen obserwowała nas, kiedy otwierałyśmy nasze paczki i listy -
wtrąciła Beth. - Miała taką tragiczną twarz, patrzyła z żalem i jakby z zazdrością. Naprawdę
zrobiło mi się przykro. Na pięć minut - dodała uczciwie.
- Czy panna Allen nie ma żadnych przyjaciół? -spytała Bella.
- Nie, nie ma - odparła Jean. - Mieszka tu od czternastu lat, jak twierdzi pani Pickrell.
Wyobraz-
Duch Bożego Narodzenia
161
cie sobie, dziewczęta! Czternaście lat przy Kasztanowej. Dlatego jest chuda, zasuszona i
zgryzliwa.
- Nikt jej nigdy nie odwiedza i ona do nikogo nie chodzi - powiedziała Beth. - Boże! Musi jej
dokuczać samotność, gdy dokoła wszyscy są obsypywani prezentami. Nie zapomnę jej
dzisiejszego wyrazu twarzy, zawsze będzie mnie prześladował. Jakbyście się czuły,
dziewczęta, gdybyście nikogo nie miały i nikt o was nie pamiętał w Boże Narodzenie?
- Brr - wzdrygnęła się Oliwią, jakby na samą myśl
0 czymś takim przebiegły ją ciarki.
Zapadła cisza. Prawdę mówiąc, żadna z dziewcząt nie lubiła panny Allen. Wiedziały, że i ona
ich nie lubi, że uważa je za niemądre i zle wychowane
1 złości się, gdy hałasują.
 Kościotrup przy stole" - mawiała Jean o pannie Allen i bez wątpienia obecność tej bladej,
milczącej i ponurej kobiety w jadalni nikomu nie dodawała apetytu.
Nagle oczy Jean rozbłysły. - Dziewczęta, mam pomysł w sam raz na Boże Narodzenie!
- Jaki? - zawołał chór czterech głosów.
- Zróbmy pannie Allen niespodziankę. Nie dostała ani jednego prezentu i na pewno jest jej
smutno. My też czułybyśmy się tak na jej miejscu.
- Prawda - przytaknęła po namyśle Oliwią. - Weszłam dziś po południu do jej pokoju z jakąś
162
ZWITA Z ANI
Duch Bożego Narodzenia
163
wiadomością od pani Pickrell i przysięgłabym, że płakała. Jej pokój także wygląda smutno i
strasznie ubogo. Chyba jest bardzo biedna. Więc co proponujesz, Jean?
- Niech każda z nas da jej jakiś drobiazg. Możemy ułożyć prezenty na progu jej pokoju.
Znajdzie je, kiedy otworzy drzwi. Co do mnie, dam jej również kilka róż od Freda i napiszę
życzenia świąteczne najpiękniej, jak potrafię - odpowiedziała Jean coraz bardziej zapalając
się do swego pomysłu.
Pozostałe dziewczęta radośnie podchwyciły pomysł.
- Wspaniale! - zawołała Beth. - Jean, jesteś genialna! Byłyśmy okropnie samolubne,
myślałyśmy tylko o swoich prezentach i przyjemnościach. Naprawdę mi wstyd.
- Więc bierzmy się do roboty - przynagliła Nelly, zapomniawszy nawet o ulubionych
czekoladkach. - Sklepy są jeszcze otwarte, zdążymy coś kupić.
Pięć minut pózniej pięć opatulonych postaci wypadło na ulicę w mrozny, rozgwieżdżony
grudniowy wieczór. Panna Allen usłyszała w swym zimnym pokoiku wesołe głosy i
westchnęła. Płakała samotnie w ciemności. Nie odstępowała jej myśl, że oto wszyscy poza
nią cieszą się Bożym Narodzeniem.
Po godzinie dziewczęta wróciły z zakupami.
- Musimy odbyć naradę wojenną - zarządziła
Jean. - Nie miałam pojęcia, co ucieszyłoby pannę Allen, więc na chybił trafił kupiłam jej
koronkową chusteczkę, duży flakonik perfum i malowaną ramkę do fotografii, w którą dla
żartu wetknęłam własną podobiznę. Na więcej mnie nie stać. Po świątecznych zakupach moja
portmonetka świeci pustkami.
- Ja kupiłam jej pudełko na rękawiczki i podu-szeczkę do szpilek - oznajmiła Bella. - A
Oliwią kalendarz i wiersze Whittiera. Poza tym damy jej połowę tego wielkiego placka ze
śliwkami, który mama przysłała nam z domu. Na pewno od lat nie jadła czegoś tak pysznego.
Przy Kasztanowej nie karmią nas ciastem z owocami, a panna Allen stołuje się tylko tutaj.
Beth kupiła ładną filiżankę ze spodkiem i obiecała, że ofiaruje też pannie Allen jedną ze
swoich akwarel. Nelly - jak przystało na łakomczucha -nabyła ogromną bombonierkę
mlecznych czekoladek, pięknie prążkowaną głowę cukru, torbę pomarańcz i błyszczący,
bladoróżowy ozdobny papier.
- Wydałam na to majątek - powiedziała. - Jestem bankrutem jak Jean.
- Zwietnie - stwierdziła z zadowoleniem Jean. - Mamy ładne prezenty, teraz musimy je ładnie
zapakować. Może wy byście się tym zajęły, dziewczęta. Tu jest papier, a tutaj pudełko ze
wstążkami. Ja tymczasem napiszę list.
164
ZWITA Z ANI
Kiedy współlokatorki przygotowywały paczki, Jean pisała list. A potrafiła pisać pięknie.
Miała pod tym względem prawdziwy talent. Wszyscy jej korespondenci godzili się co do
tego, że listy Jean są urocze i dowcipne. Napisała ich już wiele - mądrych i błyskotliwych, ale
tym razem niewątpliwie przeszła samą siebie. List do panny Allen tchnął ponadto duchem
Bożego Narodzenia i dziewczęta jednogłośnie uznały go za wspaniały.
- Teraz wszystkie musicie się podpisać - powiedziała Jean. - Włożę list w jedną z tych dużych
kopert, a ty, Nelly, bÄ…dz tak dobra i zaadresuj jÄ… ozdobnymi literami.
Nelly ochoczo spełniła prośbę, co więcej, ozdobiła jeszcze kopertę wianuszkiem pyzatych
aniołków, które w tańcu trzymały się za ręce. Zamiast znaczka narysowała dom przy
Kasztanowej numer 16. Jakby tego było mało, na osobnym dużym arkuszu papieru z potrzeby
serca narysowaÅ‚a kota. Ów Å‚aciaty mieszkaniec domu nr 16 byÅ‚ ulubieÅ„cem panny Allen -
jeśli w ogóle lubiła ona kogokolwiek. Na portrecie wykonanym piórkiem kot siedział w
bujanym fotelu, wystrojony w cylinder i smoking, z cygarem w jednej Å‚apce i kartkÄ… z
napisem  Wesołych Zwiąt" w drugiej. Jego kolega, ubrany do wyjścia, kłaniał się uprzejmie
kapeluszem i powiewał chorągiewką, na której było napisane  Do Siego
Duch Bożego Narodzenia
165
Roku". Lekko naszkicowane kocięta bawiły się przy krawędzi obrazka. Dziewczęta uśmiały
się do łez i powiedziały, że jest to najlepsze dzieło Nelly.
Wszystko to trwało dosyć długo, minęła więc jedenasta. Zmęczona płaczem panna Allen
dawno już zasnęła, spali też inni lokatorzy pensjonatu, kiedy pięć postaci ostrożnie przekradło
się przez hol pod wodzą oświetlającej im drogę Jean. Przed drzwiami panny Allen pochód
zatrzymał się i dziewczęta cichutko ułożyły prezenty na podłodze.
- Gotowe - szepnęła z ulgą Jean, gdy wycofały się na paluszkach. - Chodzmy szybko spać, bo
pani Pickrell - niech jej Bóg wybaczy - zwymyśla nas, że wypalamy za dużo nafty.  Wiecie,
panienki, że nafta zdrożała".
Panna Allen otworzyła drzwi wczesnym rankiem. Ale pomimo wczesnej pory drzwi od
pewnego pokoju także już były uchylone. Wyglądały z nich zaróżowione twarzyczki -
dziewczęta nie spały od godziny z obawy, że ominie je najciekawsza scena. Zebrały się w
pokoju Nelly, skąd widok,na drzwi panny Allen był najlepszy.
Warto było popatrzeć na jej twarz! Zdumienie, niedowierzanie, zachwyt, przebiegły kolejno
po tej twarzy, by w końcu ustąpić miejsca radości. Na podłodze u stóp panny Allen wznosiła
siÄ™ piramida
166
ZWITA Z ANI
I
paczek i paczuszek, na której szczycie leżał list Jean. Obok stało krzesło, na krześle zaś
wazon z delikatnymi różami i obrazek narysowany przez Nelly.
Panna Allen rozejrzała się w prawo i w lewo, lecz nie zobaczyła nikogo, bo Jean zdążyła
zatrzasnąć drzwi. Pół godziny pózniej, kiedy dziewczęta schodziły na śniadanie, panna Allen
podeszła do nich z wyciągniętymi ramionami. Znowu płakała, ale tym razem były to łzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •