[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jednego nauczyliśmy się z anatomii obozowej: kto ma dobre plecy, temu trudno nogę
podstawić. A ten doktor to rzeczywiście różnie z nim było, uczył się chirurgii na chorych. Ilu
ich pochlastał dla nauki, a ilu z nieuctwa - trudno policzyć. Ale chyba dużo, bo w szpitalu
zawsze tłok, a i trupiarnia pełna.
Pomyślisz, czytając to, że już się zupełnie wyzbyłem tamtego świata z domu. Piszę i
piszę Ci tylko o obozie, o jego drobnych zdarzeniach i z tych zdarzeń wyłuskuję ich sens,
3
jakby już nic innego na nas nie czekało...
Pamiętasz nasz pokoik? Litrowy termos, który mi kupiłaś. Nie właził do kieszeni i
ostatecznie - ku Twemu oburzeniu - powędrował pod łóżko. A historię z łapanką na %7łoliborzu,
z której nadawałaś mi przez cały dzień reportaże przez telefon? %7łe wyciągali z tramwajów,
ale wysiadłaś przystanek przedtem, że obstawili blok, ale wyszłaś na pola aż nad Wisłę? I to,
jak mówiłaś mi, gdy narzekałem na wojnę, na barbarzyństwo, na pokolenie nieuków, które z
nas wyrośnie:
- Pomyśl o tych, co są w obozach. My tylko marnujemy czas, a oni się męczą.
Dużo było naiwności w tym, co mówiłem, niedojrzałości i szukania wygody. Ale
myślę, że chyba nie marnowaliśmy czasu. Wbrew namiętnościom wojny żyliśmy w innym
świecie. Może dla tego, który nadejdzie. Jeśli są to zbyt śmiałe słowa - wybacz. A to, że teraz
tu jesteśmy - to chyba też dla tego świata. Czy myślisz, że gdyby nie nadzieja, iż ten inny
świat nadejdzie, że wrócą prawa człowieka - żylibyśmy w obozie choć jeden dzień? To
właśnie nadzieja każe ludziom apatycznie iść do komory gazowej, każe nie ryzykować buntu,
pogrąża w martwotę. To nadzieja rwie więzy rodzin, każe matkom wyrzekać się dzieci,
żonom sprzedawać się za chleb i mężom zabijać ludzi. To nadzieja każe im walczyć o każdy
dzień życia, bo może właśnie ten dzień przyniesie wyzwolenie. Ach, i już nawet nie nadzieja
na inny, lepszy świat, ale po prostu na życie, w którym będzie spokój i odpoczynek. Nigdy w
dziejach ludzkich nadzieja nie była silniejsza w człowieku, ale nigdy też nie wyrządziła tyle
zła, ile w tej wojnie, ile w tym obozie. Nie nauczono nas wyzbywać się nadziei i dlatego
giniemy w gazie.
Patrz, w jakim oryginalnym świecie żyjemy: jak mało jest w Europie ludzi, którzy nie
zabili człowieka! I jak mało jest ludzi, których by inni ludzie nie pragnęli zamordować!
A my tęsknimy do świata, w którym jest miłość drugiego człowieka, spokój od ludzi i
odpoczynek od instynktów. Widać takie jest prawo miłości i młodości.
PS - ale przedtem, wiesz, tobym tak zarżnął jednego i drugiego, tak na rozładowanie
kompleksu obozowego, kompleksu zdejmowania czapki, bezczynnego patrzenia na bitych i
mordowanych, kompleksu strachu przed obozem. Boję się jednak, że ten kompleks na nas
ciąży. Nie wiem, czy przeżyjemy, ale chciałbym, abyśmy kiedyś umieli nazywać rzeczy ich
właściwym imieniem, jak czynią ludzie odważni.
VI
Od paru dni mamy w południowych godzinach rozrywkę stałą: oto z bloku fur
4
Deutsche47 wymaszerowuje kolumna ludzi i ze śpiewem Morgen nach Heimat48 obchodzi
kilkakrotnie obóz. Dyryguje lager-altester i podaje laską Schritt und Tritt49.
Są to kryminaliści, czyli  ochotnicy do wojska. Wyciągnięto wszystkie zielone
winkle i co lżejszych wyślą na front. Taki, co to zarżnął żonę i teściową, a kanarka na świeży
luft wypuścił, żeby się ptaszek w klatce nie męczył, ma szczęście, bo zostanie. Na razie
jednak są w kupie.
wiczą ich w marszu i czekają, czy też wykażą oni zrozumienie życia społecznego,
czy nie. Oni zaś wykazują społeczność, jak mogą. Są tu zaledwie parę dni razem, a już
włamali się do magazynu, nakradli paczek, rozbili kantynę i zdemolowali puff (w związku z
czym ówże znowu ku powszechnemu żalowi zamknięto) - po co, powiadają bardzo mądrze,
mamy iść tłuc się i łba nadstawiać dla esmanów, kiedy nam tu dobrze? Vaterland50
vaterlandem, zginie i bez nas, a kto nam będzie buty czyścił na froncie i czy tam są młode
chłopaczki?
Idzie więc taka wataha przez drogę i śpiewa Jutro do domu. Wszyscy sławni zabijacy,
jeden sławniejszy od drugiego: Seppel, postrach dachdeckerów51, ten, który bezlitośnie każe
pracować na deszczu, śniegu i mrozie i zrzuca z dachu za zle przybity gwózdz; [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •