[ Pobierz całość w formacie PDF ]

to już się jej zdarzało.
Niedługo jednak trwały te szczęśliwe chwile. Odgrzewalski, rozmiłowany w Anusi po
same uszy, prosił dziedziczkę, aoy od kwartału przyjęła go z żoną, a o ślub naglił
natychmiast, dręczony także zazdrością, to o leśniczego, to znów
0 lokaja.
Anusia pojmowała dobrze, że wybierając Orzegorza popełnia wielką nieroztropność;
chłopak młody, trochę narwany, nie znalazł dotąd miejsca i nikt zaręczyć nie mógł, że je
znajdzie. Pani Grabska nie chciała żonatego lokaja, mówiąc, że to za kosztowna rzecz, że
Odgrzewalskiego nie wzięłaby z żoną, gdyby oprócz ku- charstwa nie posiadał znajomości
ogrodnictwa
1 pszczelnictwa. Przytem od pani Polkowskiej nasłuchała się tyle brzydkich rzeczy o
lokajskim stanie, że choć sama była córką lokaja, nabrała wstrętu do tego zajęcia, które,
prawdę mówiąc, jest tak dobre, jak każde inne, gdy je spełnia człowiek uczciwy.
Przywiązanie do Grzegorza z wyże^ w ymie- nionemi względami kłóciło się w sercu
Anusi tak dalece, że płakała ciągle, a sama nie wiedziała, co postanowić ostatecznie.
Razu jednego, naglona przez kucharza o wyznaczenie dnia ślubu, pobiegła do dziedziczki
prosić o radę. Przejęta ważnością sprawy nie uważała wcale, że w czasie rozmowy jej,, z Od-
grzewalskim ktoś, stojąc za oknem, pokaszliwał niby na znak jakiś.
Pani dziedziczka siedziała z książką w ręku, gdy sierota wbiegłszy do pokoju, upadła do
kolan swej pani.
^HU
- 154 -
 Cóż tam powiesz?  zagadnęła pani Grabska łagodnie.
 Wielmożna pani  jąkała Anusia, płacząc  wielkiej łaski dopraszam się. Nie gardz
Llji.^ą dziewczyną, ale wysłuchaj i poradz, jak matka rodzona.
 Mów, mów, moje dziecko  odrzekła dziedziczka, składając książkę na kolanach.
Dotąd jasno przyświecająca dziurka od klucza zaciemniła się nagle, jakby kto ode
drzwiami stanąwszy, zasłonił ją.
Nikt tego nie zauważył, a pani Grabska mówiła głośno, wyraznie.
 %7łyczę ci dobrze, jak własnemu dziecku, powiem ci więc otwarcie moje zdanie; masz
przecie rozum i zrób tak, jak ci będzie zdawało się lepiej. Otóż wedle mego przekonania nie
powinnaś wahać się ani chwili w wyborze. Od- grzewalski, znany jest w okolicy jako
człowiek stateczny i poczciwy, a przytem posiadający znajomość kilku zajęć, co mu
zapewnia miejsce wszędzie i zawsze. Nie będzie wam dobrze tu, to postaracie się o coś
lepszego. Rzecz inna z Grzegorzem, dobry to chłopak, ale, jak sama wiesz, ma on wady
brzydkie, nieznośne powiem, dla których może każdej chwili miejsce utracić. Naprzykład
taka awantura z Polkowską! Czy to nie waryactwo wyzwać kobietę za nic? Doprawdy, lękam
się o niego, bo przypuszczam, że mu w głowie się psuje.
Anusia słuchając, płakała. Słowa dziedziczki powtarzały jej głośno to wszystko, co rozum
szeptał po cichu; ona sama lękała się o rozum Grzegorza.
 Więc niechaj się dzieje wola Boża  wyrzekła podniósłszy się z kolan;  pójdę za
Odgrzewalskiego.
Ucałowawszy ręce pani, otarłszy lica z łez, skierowała się ku drzwiom. Jakiś przestrach
ogarnął jej serce, gdy w przyległym pokoju spotkała się oko w oko z Grzegorzem. Blady był
jak trup, trząsł się jak we febrze, a chwyciwszy dziewczynę za ramiona, zgni&ł tak silnie, iż
sądziła, że kości w niej połamie.
 Daj mi pokój! Co ty robisz?  błagała, blednąc także, jak kreda.
 Zabiję cię... zabiję... tę pokrakę... tego trupa... za jej rady... Niech sam zginę... niech
mię djabli porwą... ale zemszczę się!...
 Orzesiu, Grzesiu, umiarkuj się!  szeptała Anusia, całując ręce jego w przestrachu.
 Umiarkuję się, jak was trupem położę!
 O Boże! O wielki Boże!  jęczała dziewczyna.  Puść mnie! Czego ty chcesz
odemnie? Idz precz! Twoją żoną nigdy nie będę, bobyś mnie zabił w złości! Ja się ciebie
boję...  przydała po chwili stanowczo, wyrywając się gwałtem z jego objęć.
 I ja już cię nie chcę, choćbyś sama prosiła: wez mnie! tobym cię kopnął jak psa. Nie
chcę cię, nie cierpię ciebie! Idz precz!
To mówiąc pchnął ją tak silnie, że aż zatoczywszy się upadła na ziemię.
Na łoskot upadku pani dziedziczka przybiegła. Grzegorza już nie było, uciekł, a Anusia
pchnięta gwałtownie, stłuczona mocno w ramię, z trudnością podniosła się z podłogi.
 Co to jest?  pytała przestraszona pani.
 Zemdlałam  odrzekła dziewczyna, nie chcąc oburzać pani Grabskiej na Grzegorza,
dla którego w sercu żywiła zawsze przychylność gorącą.
Pani przyniosła kieliszek wina dla otrzezwienia osłabłej. Biedna Anusia potrzebowała go
bardzo, bo trzęsła się cała jak osowy listek. Grozby młodzieńca znękały jej duszę strachem, a
litowała się zarazem nad nieszczęśliwym, który biegł na oślep do zguby z jej przyczyny.
 O mój Boże! co to będzie z tego wszystkiego!  powtarzała z cicha, załamując ręce z
rozpaczą.  Już ja zginę przez tego człowieka, już ja muszę zginąć przez niego.
Nakoniec postanowiła opowiedzieć wszystko Odgrzewalskiemu, prosić go o radę i opiekę
nad sobą. Nigdy nie czuła tak mocno swego sieroctwa, jak w owej chwili.
" Kucharz właśnie oczekiwał niecierpliwie powrotu swej panny w kobiecym pokoju, pragnąc
usłyszeć pomyślną odpowiedz co do wesela.
Spostrzegłszy wielką zmianę w twarzy Anusi, przestraszył się bardzo.
 Dobrze, że pana tu zastaję  odezwała się dziewczyna zmienionym głosem.
 Czy pani dziedziczka jest przeciwna naszym zamiarom?  zagadnął Odgrzewalski,
pełen niepokoju.
 Nie o to chodzi, ale są okoliczności jeszcze gorsze  odparła dziewczyna.
 Cóż takiego? O la Boga! Cóż takiego?
 Grzegórz nie da mi iść za pana, powiada, że mnie zabiie... jak ia za pana pójdę...
 Ha! ha! ha!  zaśmiał się kucharz wesoło  a to dobre! A cóż on ma za prawo do
panny? Czy on to ojciec albo brat? Ha! ha! ha! A to doskonałe!
 Ale on grozi...
 A niechże grozi, kiedy mu się podoba! Krzywdy nam przez to nie zrobi żadnej! Głup-
stwo z przeproszeniem! Wyśmiać się z tego i basta!
Dziewczę westchnęło ciężko, nie mając ochoty do śmiechu.
 A więc pani dziedziczka przystaje na nasze wesele?  zapytał kucharz, zajęty tylko
jedną rzeczą.
 Pani dziedziczka nie ma nic przeciwko temu.
 A więc jutro zaniosę na zapowiedzi  rzekł kawaler, całując w rękę śwą pannę.
 Ech! to być nie może! Nie, to być nie może!  szepnęła Anusia zafrasowana.
 A dlaczego nie? Czy Grzegórz nie pozwala?  zagadnął kucharz złośliwie.
 Ja się boję Grzegorza  szeptało dziewczę.
 A to dobre!  zaśmiał się na całe gardło Odgrzewalski!  Jak to może być, aby taki
łajdak stanowił o naszym losie! Nie rozumiem panny. Panna majaczy chyba! Ale to już wi-
dać takie panieńskie mody  przydał, uśmiechając się żartobliwie  więc rozmówię się z
dziedziczką sam; zaniosę na zapowiedzi, i wszystko będzie pięknie, i panna Anna będzie
'moją żonką! Moją milutką żonką!
Rzeczywiście nazajutrz przy wybieraniu na obiad kucharz rozmówił się z panią Grabską'
i dzień wesela został oznaczony.
" "
"
Tymczasem Orzegórz oddał całkowicie duszę szatanowi zemsty. Posłyszawszy, że
wesele ma się odbyć mimo grózb jego, opuścił całkiem służbę, pił w karczmie, wałęsał się po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •