[ Pobierz całość w formacie PDF ]
poruszenia, gdybym za jednym zamachem wskrzesił Hitlera, Goeringa i Himmlera.
- Banialuki... on majaczy. - Na twarz starego Niemca powróciła przenikliwa, wyrachowana maska doktora Fu Man-chu. -
Nikt przy zdrowych zmysłach nie da wiary takim bajeczkom. Model okrętu podwodnego... ładny mi dowód na jakikolwiek
związek mojej osoby z Erichem Heibertem.
- Nie muszę niczego dowodzić, bo fakty mówią za siebie. Kiedy Hitler doszedł do władzy, stał się pan jego zagorzałym
poplecznikiem. W zamian za lojalność, a także w uznaniu dawnych zasług bojowych i doświadczenia, mianował pana
głównodowodzącym flotą transportową; tytuł ten zachował pan przez całą wojnę - aż do chwili, gdy w przeddzień
kapitulacji Niemiec rozwiał się pan jak dym.
- Ta historyjka nie odnosi się do mnie - zaoponował gniewnie von Till.
- Tu się pan myli - zareplikował Pitt. - Prawdziwy Bruno von Till poślubił córkę bogatego bawarskiego przedsiębiorcy, który
między innymi był właścicielem niewielkiej flotylli statków handlowych pływających pod grecką flagą. Von Till
natychmiast zorientował się w możliwościach - przyjął obywatelstwo greckie i został naczelnym dyrektorem Linii
Żeglugowej Minerwa. Finansowo kompania była do tyłu, ale rychło postawił ją na nogi, kiedy gwałcąc postanowienia
traktatu wersalskiego zaczął przemycać do Niemiec broń i materiały o charakterze militarnym. Tak go pan poznał, a nawet
pomógł mu technicznie dopracować operacje. Interes kręcił się ku obopólnemu zadowoleniu, ale von Till nie był kretynem -
doszedł do wniosku, że państwa Osi będą stroną przegraną i już w początkach wojny opowiedział się po stronie aliantów.
- Na razie niczego pan nie dowiódł - stwierdził Darius. Pitt nareszcie zdołał go zainteresować, wiedział jednak, że lada
chwila może to zainteresowanie utracić.
- Teraz będzie clou programu. Pański mocodawca nie jest człowiekiem, który cokolwiek pozostawia przypadkowi. Ktoś o
mniej giętkim umyśle byłby po prostu zniknął. Ale nie admirał Erich Heibert. Był na to za sprytny. Jakimś cudem przez linie
alianckie przedostał się do Anglii, gdzie mieszkał prawdziwy von Till, zamordował go i zajął jego miejsce.
- Czy to możliwe? - zapytał z naciskiem Darius.
- Nie tylko możliwe - odparł Pitt - lecz również perfekcyjnie zrealizowane. Mieli podobny wzrost i budowę. Kilka drobnych
zmian, dokonanych przez dobrego chirurga plastycznego, kilka gestów i manieryzmów językowych przećwiczonych do tego
stopnia, że wchodzą w krew - i tak oto człowiek, który przed panem stoi, został idealnym sobowtórem Brunona von Tilla.
Bo niby czemu nie? Von Till miał samotnicze usposobienie, żadnych bliskich przyjaciół a nawet ludzi, którzy dobrze go
znali. Wdowiec, bezdzietny... Miał jednak siostrzeńca, urodzonego i wychowanego w Grecji - nawet on poznał się na
zamianie dopiero wiele lat później. I przypłacił to życiem. Morderstwo pod przykrywką katastrofy jachtu; dziecinna igraszka
dla takiego zawodowego zabójcy jak Heibert. Teri, mała córeczka zamordowanych, została oszczędzona, co jednak nie
wynikło z Heibertowej dobroci serca. Nie chciał przegapić doskonałej okazji, by wykreować się w oczach bliźnich na
troskliwego, opiekuńczego wujaszka.
Pitt ogarnął jednym szybkim spojrzeniem wartowników, tunel i japoński okręt podwodny, a potem zwrócił się do von Tilla:
- Tuż po przeistoczeniu, przemyt był dla pana zaledwie zajęciem ubocznym, Heibert. Doskonały pomysł z okrętem
podwodnym, mocowanym do kilu statku-matki, przyszedł do głowy panu, staremu dowódcy U-boota, w sposób zupełnie
naturalny.
Heibert alias von Till był w oczach świata człowiekiem, któremu się powiodło - Lima Żeglugowa Minerwa prosperowała,
pieniądze płynęły niepowstrzymanym strumieniem. Ale pan zaczął się niepokoić, bo wszystko szło aż za dobrze, w miarę
bowiem jak poprawiała się pańska pozycja, rosło ryzyko ujawnienia. Przeniósł się pan zatem na Thasos, odbudował willę i
wszedł w rolę ekscentrycznego milionera-eremity. Dalsze prowadzenie interesów nie stanowiło problemu - dzięki potężnej
krótkofalówce mógł pan nie ruszając się z domu kierować całym swoim przedsiębiorstwem. Doścignęła pana jednak
zbrodnicza przeszłość, pozwoliwszy zatem Minerwie stoczyć się do roli czwartorzędnej kompanii handlowej, niemal
wszystkie swoje talenty oddał pan przemytowi...
- Dokąd właściwie prowadzi ta cała gadanina? - przerwał Pittowi Dariusz.
- Do problemu zbrodni i kary - wyjaśnił PTT. - Otóż rzuca się w oczy fakt nieobecności admirała Herberta na norymberskich
procesach zbrodniarzy wojennych. Na liście poszukiwanych przestępców wojennych jego nazwisko sąsiaduje z nazwiskiem
Martina Bormanna. Prawdziwy rozkoszniaczek. Kiedy Eichmann palił Żydów, Heibert pracowicie opróżniał obozy
alianckich jeńców wojennych. Czynił to w ten sposób, że okrętował jeńców na stare statki handlowe, które następnie
pozostawiał na środku Morza Północnego w nadziei, że brytyjskie i amerykańskie bombowce odwalą za niego całą brudną
robotę. Zniknął przed końcem wojny, bo wiedział, co go czeka. Osądzony in absentia przez Międzynarodowy Trybunał
Wojskowy, został skazany na śmierć. Szkoda, że nie zadyndał wcześniej, ale przecież lepiej późno niż wcale.
Pitt rozegrał swoją ostatnią kartę. Pozostała mu tylko nadzieja, bo na dalsze odroczenie nie mógł już liczyć.
- Ot i wszystko. Garść faktów, garść udokumentowanych przypuszczeń. Historia, przyznam, jest odrobinę szkicowa, Niemcy
bowiem drogą radiową mogli mi przesłać zaledwie skrócony wyciąg z materiałów, jakie mają w swoich archiwach.
Szczegóły nigdy, być może, nie będą znane. To zresztą nieistotne, Heibert, bo i tak praktycznie jest pan trupem.
Von Till spojrzał na Pitta zimno i z wyrachowaniem. - Nie zwracaj uwagi na słowa majora, Darius. To chora fantazja
człowieka, który usiłuje grać na zwłokę...
Urwał i nastawił ucha. Zrazu odgłos - rodzaj bardzo dalekiego dudnienia - był ledwie słyszalny, wnet jednak Pitt rozpoznał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]