[ Pobierz całość w formacie PDF ]

marzyć.
A to oznaczało tylko jedno: musi pokonać jej opór.
- Myślisz, że w ogóle zechcą rozważyć twoje szalone żądania? - syknęła przez
zęby. - Uważasz, że to średniowiecze?
Powolnym ruchem sięgnął po szklankę z sokiem z granatów.
- Ten sok ma z tobą wiele wspólnego - powiedział. - Zawiera bogactwo wielu
smaków, które w efekcie dają gorzką słodycz.
- Oszczędz mi pochlebstw - rzuciła, zaciskając pięści.
- Nie oszczędzę ci niczego. - Patrzył, jak jej policzki czerwieniały coraz bardziej. -
Naprawdę uważasz, że zgłosiłbym takie żądanie, gdybym miał choć cień wątpliwości, że
nie zostanie spełnione? Powiedziałaś, że dobrze znasz moje metody. Nie zauważyłaś, że
ja nigdy nie wykonuję posunięć, których nie jestem w stu procentach pewien? Nic ci nie
dały wszechstronne studia?
R
L
T
Ferruccio z satysfakcją przyglądał się jej walce z gniewem, strachem i pożądaniem,
które nią targały.
- Moje studia nauczyły mnie czegoś innego, signore Selvaggio. - Jej oczy płonęły.
- Wcześniej czy pózniej każdy, nawet najpewniejszy interes może się nie udać. Tak jak
tobie teraz. Ja nie jestem towarem, którym Castaldini mogłoby cię obdarować. A na mój
ochotniczy udział też nie możesz liczyć.
A więc nie była wystraszona. Jeszcze. Bene. Wspaniale, pomyślał. Byłby bardzo
rozczarowany, gdyby było inaczej. Nienawidził łatwych zwycięstw. Po tylu latach
frustracji chciał... pragnął, by jej kieska była spektakularna.
Nadeszła pora, by zagrać ostrzej.
Nie mógł powstrzymać delikatnego uśmieszku.
- Pozwól, że zdradzę ci pewien fakt z życia, principessa. Z prawdziwego życia. Nie
z takiego sterylnego, czystego jak twoje. Ja nie potrzebuję tej korony. To korona
potrzebuje mnie. Rozpaczliwie. Dlatego właśnie tu jesteś. Dlatego nie masz wyboru i
musisz spełnić moje żądania, musisz zrobić wszystko, co zechcę. - Wiedział, że jego
słowa spadały na nią jak kamienie. - Wszystko - powtórzył z lubością.
To nie mogło się dziać naprawdę. Niemożliwe!
Czuła na sobie jego zimny wzrok. Tak samo patrzył na nią wtedy, w sali balowej.
Doprowadzał ją do szaleństwa. Po co domagał się jej, skoro czuł do niej taką wrogość?
- Powiedziałam, że to może być zabawne. Ale nie jest. - Z trudem opanowała
histerię. - Uważasz, że jesteś niezastąpiony, prawda? Mylisz się. Mój ojciec sprawdza
właśnie listę kandydatów. Jeśli jeszcze tego nie wiesz, ty... cokolwiek sobie
wyobrażasz... nie jesteś na pierwszym miejscu. Jesteś może, od biedy, trzeci.
Pociągnął łyk soku. Długo delektował się jego smakiem.
- Trzeci i ostatni - mruknął po chwili.
- Masz naprawdę niezwykłe wyobrażenie o własnej wartości. Zbyt wiele milionów
może to zrobić człowiekowi.
- Jeśli nie zostały odziedziczone, lecz zdobyte uczciwą pracą, mogą świadczyć o
wartości człowieka.
- Uczciwą? Jesteś tego pewien?
R
L
T
Zadrżała pod spojrzeniem, które jej posłał.
- %7łyj długo i szczęśliwie ze swoim niekwestionowanym poczuciem wartości,
signore Selvaggio - ciągnęła. - Znajdziemy kogoś innego. Kogoś, kto nie będzie
prowadził tanich gierek z czymś tak nieocenionym jak honor i zaszczyt korony
Castaldini.
Wzrok mu złagodniał. Ale jego uśmiech nie wróżył nic dobrego.
- %7łyczę powodzenia - wycedził.
Poczuła lód na plecach.
- Co masz na myśli? Przestań być taki tajemniczy. Jeśli masz coś do powiedzenia,
to po prostu powiedz.
Wzruszył ramionami.
- Nie mam nic więcej do dodania. Resztę znasz, nawet jeśli udajesz, że jest inaczej.
Wbrew temu, co powiedziałaś, nie gram w żadną grę.
- O czym ty mówisz? Jaką to resztę niby znam? - zaniepokoiła się.
Wbił w nią zimne spojrzenie. Po chwili odrzucił głowę do tyłu i... wybuchnął
śmiechem. Chrapliwym, trochę dzikim.
- Dio santo, sei serio. Mówisz poważnie. Ty nic nie wiesz. Zostawili cię w
ciemności, stare szakale. To wszystko wyjaśnia. To dlatego wydaje ci się, że możesz
mnie traktować jak dotychczas. Nie uprzedzili, cię, że nie mają więcej kandydatów. Cóż
za niedopatrzenie.
- To nieprawda. Niemożliwe. Ktoś inny...
- Nie ma innego - przerwał jej. - Nie ma drugiego mężczyzny pochodzącego z
Castaldini albo w którego żyłach płynie krew D'Agostinich, nieważne, czy z prawego
łoża, czy nie, który potrafiłby uporać się z zewnętrznymi wrogami kraju i wewnętrznymi
konfliktami. Ja mam swoje imperium, któremu jestem winien lojalność. Castaldini zaś
ani jej mieszkańcom nie jestem nic winien. Nie mów mi więc o honorze i zaszczytach.
Nie mam obowiązku ratowania korony Castaldini i jego przyszłości. Jeśli mam się
zgodzić na przyjęcie korony, muszę dostać premię. Ty nią jesteś.
Przyglądała mu się. Pewnemu siebie. Przekonanemu o własnej sile i wartości.
R
L
T
- Jeśli się nie zgodzisz, możesz wracać do swojego wspaniałego ojca i rady z moją
odmową. Niech szukają kogoś innego. I niech Castaldini idzie do piekła.
Nie mógł jej okłamywać, prawda? Ale może nie kłamał, tylko próbował nią
manipulować? Był w tym mistrzem.
- A kiedy już Castaldini popadnie w ruinę, kiedy stanie się tylko nic nieznaczącym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •