[ Pobierz całość w formacie PDF ]
O to właśnie chodzi. Dopiero dwie kartki tworzą całość. Szukajmy
tej drugiej.
Jeszcze raz skrupulatnie przejrzeliśmy papiery. Niestety, kartki
z siecią geograficzną nie znalezliśmy.
Ale czegóż ostatecznie dotyczyć ma ta mapa? zapytałem.
W tym cały sęk. Przypuszczam, że muszą to być jakieś
cenne kopaliny.
Ropa naftowa?
Ach, nie. Jak mi wiadomo, trochę trudno dokopać się
kilofem ropy naftowej, a przecież oni mieli tylko kilofy.
Więc co? Rudy żelaza?
Wątpię. Cóż by mu z tego przyszło? To musi być coś, co
bez pomocy kosztownych narzędzi potrafi eksploatować jeden lub
kilku ludzi.
Czerwona Chmura przymrużył oczy i pochylił się nad
pergaminową mapką, jak gdyby chciał się jeszcze lepiej jej
przypatrzyć. Trwał tak chwilę, wreszcie powiedział jedno tylko
słowo:
Złoto.
Skąd to wiadomo?
Niech moi biali bracia dobrze pomyślą. Dla złotego proszku
wiele już popełniono morderstw. Dlaczego on zabił swoich
towarzyszy? Przecież nie dla tych narzędzi górniczych, a
pieniędzy na pewno nie mieli wiele. %7łeby zabrać pieniądze, mógł
ich po prostu... okraść lub obrabować. Ale chciał czegoś więcej.
Czego?
Zachowania tajemnicy, żeby tylko on jeden wiedział...
To możliwe powiedział Karol.
To pewne poprawił Indianin. Czerwona Chmura nie
myli się.
I co teraz poczniemy?
Chciałbyś już zobaczyć złote grudki, co, Janie?
Mało mnie interesują.
Nie kłam. Nie znam białego człowieka, dla którego złoto
byłoby obojętne.
Możesz wierzyć, Karolu, że nic a nic nie zależy mi na tym
złotym piasku, na złotych grudkach.
W to wierzę, ale nie mów, że cię nie interesują. One
interesują nas wszystkich. Czerwoną Chmurę również, czy nie
tak?
Indianin skinął głową.
Tak czy owak mówił dalej Karol - ta mapka nie może
dostać się w cudze ręce.
Konna policja...
Właśnie! Nic o tym nie mogą wiedzieć.
Ale dlaczego?
Czy wiesz, co tu by się działo, gdyby rozeszła się
wiadomość o złotonośnych pokładach? Zciągnęłyby powsinogi i
zabijaki z końca świata, najgorsze męty. Dziś jeszcze ta preria jest
cicha i spokojna...
Aadnie spokojna! mruknąłem pod nosem.
...Ale wówczas zamieniłaby się w piekło. Byłby to koniec
Czarnych Stóp i ich wolnego życia. Rozumiesz?
Powiedziałem, że rozumiem, choć w istocie rzeczy niezupełnie
tak było. Dopiero dziś, teraz, widzę dokładnie pełną słuszność
twierdzenia Karola. Cóż, człowiek uczy się całe życie.
W ten sposób staniemy się wspólnikami zbrodniarza...
wysunąłem swoje wątpliwości. Dwaj ludzie zginęli dlatego, że
dokonali cennego odkrycia. Mimo wszystko oni są nadal
odkrywcami, do nich czy do ich bliskich należy to, co znalezli.
Mylisz się. Przede wszystkim zginęło nie dwóch, ale trzech
ludzi. Nie o to zresztą chodzi. Powiedz mi, Janie, do kogo należą
te tereny?
Do... no... właściwie są niczyje.
Mylisz się znowu. Są to od wieków posiadłości Czarnych
Stóp. I będą nimi dopóty, dopóki albo Czarne Stopy dobrowolnie
nie zrzekną się swej własności, albo też nie zostaną do tego
zmuszeni siłą. W tej chwili jeszcze to im nie grozi. I dlatego
wszystko, co znajduje się na tej ziemi albo pod ziemią, jest ich
własnością. Nie wiem, gdzie leży tajemnicze miejsce oznaczone
na mapie. Jeśli nie na terenach łowieckich Czarnych Stóp, to na
pewno na terenach Kutenajów lub Szuswapów. Nie zgodziłbyś się
chyba, żeby w twoim ogródku czy na twoim polu ktoś bez twej
zgody i wiedzy grzebał w ziemi i to, co znajdzie, uznał za swą
własność? Powiadasz, że zginęło dwóch ludzi? Nie spotkałoby ich
to, gdyby najpierw porozumieli się z Czarnymi Stopami. Nie,
Janie, ta mapka nie może dostać się w obce ręce.
Ba, jeśli go złapią, sam powie.
Stawiam dolary przeciw orzechom, że nie powie.
Nawet jeśli go skażą za morderstwo?
Nawet. Do ostatka będzie liczył na to, że ucieknie.
Znam dobrze takie typy. On wie, że zdradzenie tajemnicy
nie zmniejszy jego winy.
Słowa Wielkiego Bobra są pełne mądrości. Howgh!
Skapitulowałem, ciągle jeszcze niezupełnie przekonany.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]