[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zgasił światło i obraz zniknął.
Jesteś moim przyjacielem odrzekł. Ale nie będziesz decydował, co
mi wolno, a czego nie wolno.
Poszedł przede mną korytarzem ostatnio nieco schudł. Podłoga pod nim aż
dudniła. Kiedy weszliśmy do jego gabinetu, zatrzymał się z dala od biurka i fotela,
gotów mnie pożegnać.
141
Jeżeli spalisz ten obraz, Ludwig powiedziałem zrobisz tak, jak by
postąpił ten duży, głupi Rzymianin. On nie wie, dlaczego odpycha ludzi na bok,
i nie obchodzi go to. Ty nie wiesz, czy przypadkiem nie zdarzy się, że ktoś za
dziesięć lat czy za pięćdziesiąt zrozumie ten obraz i odkryje całą prawdę o tym
malarzu. Nie! My ten obraz spalimy czym prędzej. To łatwiejsze niż zrozumienie.
Przestań! Nie mów tak! Nie mogłem spać, kiedy zastanawiałem się nad
spaleniem go. Ja nigdy nie chcę niczego palić. Ten wielki Rzymianin, ten bydlak
z mieczem! Mdło mi się robiło, kiedy widziałem, że on ma moją twarz.
Pamiętam powiedziałem.
Ludwig przeszedł za biurko i ciężko usiadł w fotelu.
To jest rzecz zła. Czego chcesz ode mnie? %7łebym to przechował na wieki?
Nie. Ty nie wiesz, co jest złe. Nie wiadomo, co jest złe ani czy w ogóle
zło istnieje. Ja tylko chcę, żebyś ty ten obraz zabezpieczył. To jeden z wielkich
obrazów świata.
Jak zabezpieczyć? Po co? Gdzie? Tego nie można wystawić.
Siedziałem w fotelu naprzeciw niego. Nie chciałem, żeby on z powodu tego
obrazu utracił jeszcze jednego przyjaciela. Nie chciałem sam utracić przyjaciela.
To była chwila pełna napięcia.
Ludwig powiedziałem jeżeli ten obraz ma swoje miejsce gdziekol-
wiek na świecie, to we Friedheim. Jedyny poza tym zachowany obraz Bonifacego
Rohlmanna jest właśnie tam. I prochy Rohlmanna są tam na cmentarzysku zarazy.
Małego niemieckiego miasteczka nie stać na taki obraz.
Nie stać. Ale ciebie stać na to, żeby go nie sprzedać. Jest pewien ksiądz,
który przechował tego drugiego Rohlmanna. Może on wezmie i ten obraz pod
swoją opiekę. Jeżeli teraz czy kiedykolwiek da się jednak ten obraz wystawić, to
będzie hojny dar, dobroczynność Ludwiga Lorensona. Jeżeli miasteczko spali go,
jak spaliło Bonifacego Rohlmanna, przynajmniej nie spalisz go ty.
Ludwig ze skupieniem patrzył na mnie. Siedział wyprostowany i zanim się
odezwał, przejął znów panowanie nad rozmową. Czułem to, chociaż nie po-
trafiłem określić, na czym to polega. Wstał powoli.
Zastanowię się, Kirk.
Wtedy wiedziałem, że dopiąłem swego, bo wiedziałem, że on potrzebuje cza-
su tylko na podjęcie tej decyzji, nie pod moim naciskiem. Odprowadził mnie do
drzwi windy i przez chwilę trzymał mi rękę na ramieniu.
Krótko ciebie nie było powiedział. A wróciłeś jakiś dojrzalszy. Do
końca roku daleko. Chcę zobaczyć obrazy, które jeszcze w tym roku namalujesz.
Zobaczysz je, Ludwig zapewniłem.
Zjechałem windą w dół pod obojętnym okiem milczącego nowego windziarza,
którego nazwiska nie znałem. Przyćmiona dostojna cisza panowała na parterze
galerii i tym piekielniejszy hałas otoczył mnie na ulicy. Poszedłem w kierunku
południowym.
142
Musiałem zobaczyć się z Neilem Carltonem. I kiedyś miałem zobaczyć się
z Joan. Do końca roku daleko powiedział Ludwig. Tak, daleką drogę życia
mam przed sobą: to wszystko, co jeszcze nie napisane, nie namalowane, nie wy-
powiedziane. Ruchliwa, pędząca, napierająca horda ludzi porwała mnie i przy-
spieszyła moje kroki. Byłem u siebie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]