[ Pobierz całość w formacie PDF ]

piętrze. Czy to prawda?
- Oj, dziewczyno, jesteś piekielnie wścibska. Czy nigdy
nie przyszło ci do głowy, \e prywatne \ycie Andie to nie
twoja sprawa? - znów z dezaprobatą w głosie odezwała się
Dot.
- Nic się nie stało - uspokoiła ją zainteresowana. - To nie
było nic prywatnego. Po prostu Brooker mylnie zinterpretował
to, co zobaczył. Jim banda\ował mi dłoń. - Podniosła w górę
rękę. - Miałam mały wypadek.
- A malinka na szyi? To te\ wypadek?
Andie odruchowo dotknęła szyi i zasłoniła
kompromitujący ślad.
Dot z westchnieniem rozło\yła ręce.
- Tiffany, przestań, na litość boską!
- O co ci chodzi? Opowiadam wam wszystko o moich
prze\yciach, prawdą? śeby było sprawiedliwie, wy te\
powinnyście mi czasem zdradzić kilka najbardziej pikantnych
szczegółów.
- Nie przyszło ci do głowy, \e twoje łó\kowe sprawy
mogą nas w ogóle nie interesować? - spytała Dot.
Wyraz twarzy Tiffany wskazywał wyraznie, \e czegoś
takiego nie brała pod uwagę.
- Nie przyszło - mruknęła. - Przecie\ ka\dy człowiek
interesuje się seksem, tylko \e jeden przyznaje się do tego, a
inny nie. - Spojrzała spod oka na szefową. - No więc, jak
było? Jest tak doby, na jakiego wygląda?
Andie westchnęła głęboko. Jeszcze nie minął pierwszy
dzień jej romansu, a ju\ stał się na budowie głównym tematem
rozmów.
- Tak czy nie? - Tiffany domagała się jednoznacznej
odpowiedzi.
Andie mimo woli się roześmiała. Była naiwna, sądząc, \e
zachowa w sekrecie spotkania z Jimem. W tej sytuacji
jedynym wyjściem było przyznać się do wszystkiego. Chciała
wprawdzie uniknąć plotek, ale, jak widać, się nie udało.
- Tak. - Uśmiechnęła się na samo wspomnienie. - Jest
równie dobry jak przystojny.
- Wiedziałam! Od samego początku byłam tego pewna
- entuzjazmowała się Tiffany. - A więc opowiadaj.
- Tiffany, na litość boską. Oka\ trochę przyzwoitości. Nie
ka\dy lubi mówić o swoich łó\kowych sprawach. A poza
tym... - Dot odwróciła głowę i spojrzała znacząco w stronę
niskiego ceglanego muru, pod którym siedzieli Brooker,
Matthew i jeszcze paru chłopaków z brygady kamieniarskiej
- to nie jest miejsce na takie rozmowy.
Tiffany usiadła na ławie tu\ obok Andi,e.
- Opowiedz wszyściutko - poprosiła, ściszając głos. - Nie
pomijaj niczego.
Przez jedną krótką chwilę Andie miała naprawdę ochotę to
zrobić. Prze\ycia minionej nocy były tak niespodziewane i
cudowne, \e marzyła o tym, aby się nimi podzielić.
Zapragnęła opowiedzieć o tym, jaki wspaniały okazał się Jim.
Z trudem oparła się pokusie.
- Nie mogę - odparła. - To są sprawy zbyt osobiste.
- Oczywiście. Nikt nie twierdzi inaczej, ale jesteś przecie\
wśród samych przyjaciół. - Tiffany poło\yła rękę na kolanie
Andie. - No, kochaniutka, wyduś to wreszcie z siebie.
Andie sięgnęła do pudełka z lunchem, wyjęła kanapkę i
zaczęła rozwijać opakowanie.
- A mo\e zamiast tego sama nam opowiesz, co działo się
wczoraj wieczorem w barze Varga? - spytała, podsuwając
Tiffany jej ulubiony temat. - Z tego, co mówiłaś wcześniej,
wynika, \e bawiłaś się doskonale.
- Nie tak jak ty - mruknęła zawiedziona Tiffany. Na
wargach Andie pojawił się lekki uśmiech.
- Pewnie masz rację - przyznała bez \enady, zatapiając
zęby w kromce pełnoziarnistego chleba z tuńczykiem.
- To musiało się stać podczas przerwy na lunch -
powiedziała zgnębiona Mary. - Wcześniej był w porządku.
Tak mi się przynajmniej wydaje.
- Jasne, \e był w porządku - potwierdziła Tiffany. Po raz
pierwszy od dłu\szego czasu w jej głosie nie pobrzmiewały
\artobliwe tony. - Rano wyjęłyśmy \yrandol ze skrzyni i od
razu sprawdziłam dokładnie, centymetr po centymetrze, czy
kryształki są w komplecie. Wszystko grało. Miałyśmy
zawiesić go jeszcze przed przerwą na lunch, ale instalacja
skrzynki przyłączowej trwała dłu\ej i nie zdą\yłyśmy. -
Tiffany zwróciła się do Andie: - Potem przyszedł Brooker i
oznajmił, \e mo\emy zrobić sobie przerwę wcześniej ni\
zwykle. Było to Mary bardzo na rękę, bo dziś wypada dzień [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •