[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Dalej już się nie da.  Lesa się skrzywiła i wzięła kęs swojego jedzenia.  Założę się,
że w Santa Monica lunche są lepsze.
 A skąd, tam też nie było wiadomo co jest czym.
 Więc jak podobają ci się zajęcia?  Carissa założyła ramiona na stole, jakby
przeprowadzała wywiad do szkolnej gazetki. Potrzebny jej tylko długopis i papier.
 Okay. Klasy są znacznie mniejsze niż moje poprzednie, więc łatwiej się tu poruszać.
Ludzie są milsi, poza tym gapieniem się. A jak z tobą?  Odwrócił się do mnie.  Skoro
teoretycznie ciągle jesteś nowa?
 O nie, oddaję ci status nowego ucznia w całości. Ale całkiem mi się tu podoba.
 Ale nie wiele się dzieje  dodała Lesa.
Rozmowa szła dość łatwo. Blake był superprzyjacielski. Odpowiadał na każde nasze
pytanie i często się śmiał. Okazało się, że ma jeszcze w-f z Lesą i sztukę z Carissą.
Dość często odwracał się do mnie i uśmiechał, ukazując rząd prostych, białych zębów.
Daleko mu było do uśmiechu Daemona  kiedy ten już raczył zaszczycić świat swoją
obecnością  ale był przyjemny. Ten uśmiech przyciągał też uwagę innych dziewczyn. Ich
wzrok wędrował pomiędzy nami. Moje policzki robiły się cieplejsze z każdą sekundą.
 Robimy imprezę w piątek.  Lesa posłała mi szybki uśmiech.  Będzie miło jak
wpadniesz. Rodzice Dee zostawiają nam swój dom, bo wyjeżdżają na weekend.
Dee zesztywniała z widelcem w połowie drogi do ust. Nic nie powiedziała, ale
widziałam, że nie była szczęśliwa z powodu zaproszenia. Co jej jest? Połowa szkoły była
już chyba zaproszona.
 Brzmi fajnie.  Blake zerknął na mnie.  Ty idziesz?
Pokiwałam głową, odkręcając butelkę wody.
 I nie ma pary na wieczór  dodała Lesa, posyłając mi przebiegły uśmiech.
Szczęka mi opadła. Zwietne posunięcie, naprawdę.
 Nie masz chłopaka?  Blake brzmiał na zaskoczonego.
 Nie.  Oczy Lesy zabłyszczały.  A tym masz dziewczynę, którą zostawiłeś w
Kalifornii?
Dee odchrząknęła. Z niezwykłym zainteresowaniem przyglądała się jedzeniu na talerzu.
Upokorzona, chciałam się schować pod stołem.
Blake zaśmiał się.
 Nie. Nie mam dziewczyny.  Skupił swoją uwagę na mnie.  Ale jestem zaskoczony,
że ty nie masz chłopaka.
 Dlaczego?  zapytałam, zastanawiając się, czy powinno mi to schlebiać. Byłam aż tak
odlotowa, że nie powinnam być singielką?
 Cóż  powiedział Blake i pochylił się do mnie. Mówił prosto do mojego ucha.  Ten
facet, tam. Patrzy się na ciebie, odkąd tu usiadłem. I nie wygląda na szczęśliwego.
Dee pierwsza spojrzała. Jej usta uformowały się w uśmiechu.
 To mój brat.
Blake pokiwał głową i odsunął się.
 Spotykacie się czy coś?
 Nie  powiedziałam. Każdy mięsień w moim ciele żądał, bym spojrzałam.  To po
prostu... Daemon.
 Hmm  powiedział Blake i przeciągnął się. Trącił mnie w ramię.  Więc nie mam
konkurencji?
Wybałuszyłam oczy. Ludzie, śmiały jest. Dostał dziesięć punktów w zakresie
seksowności.
 Nie bardzo.
Blake uśmiechnął się powoli. Jego dolna warga była pełniejsza. Zachęcająca.
 Dobrze wiedzieć, bo zastanawiałem się, czy byś nie chciała czegoś zjeść po szkole?
Wow. Zerknęłam na Dee, która wyglądała na tak samo zaskoczoną co ja. Bardzo
chciałam dowiedzieć się, dlaczego zachowywała się tak dziwnie przez Adama i musiałam
porozmawiać z Daemonem o tym, co się dzieje.
Dee zle zinterpretowała moje wahanie.
 Możemy spotkać się jutro po szkole.
 Ale...
 To nic.  Jej wzrok wydawał się mówić: Idz, zabaw się. Bądz normalna. A może to
tylko moje pobożne życzenie, bo nie wyglądała na zadowoloną z propozycji Blake'a.  W
porządku  dodała.
Mogłam poczekać jeszcze jeden dzień na rozmowę z Daemonem. Spojrzałam na Blake'a
i nasze spojrzenia się spotkały. Pokiwałam głową.
Uśmiech pozostał na twarzy Blake'a do końca lunchu. Przy końcu złamałam się i
spojrzałam, bo ciągle go czułam. Blake miał rację. Daemon rzeczywiście się patrzył. Nie na
mnie, ale na chłopaka obok mnie. I nie było nic przyjaznego w jego zaciśniętej szczęce i
ostrym wzroku.
Oczy Daemona spoczęły na mnie. Poczułam trzepotanie głęboko w piersi. Próbowałam
odetchnąć, ale to bolało. Moje usta zamrowiły.
Nie było żadnej konkurencji.
***
Blake i ja postanowiliśmy iść do Smoke Hole po szkole. Jechaliśmy oddzielnie. Rozwiał
się wiatr, gdy tam dotarliśmy, poruszający nagimi gałęziami otaczającymi parking.
Weszliśmy do środka.
Policzki miał zaczerwienione mimo opalenizny, bo zajęliśmy miejsce blisko kominka.
 Chyba nigdy nie przywyknę do tego wiatru. Brutalny jest.
 Ja też nie  powiedziałam, pocierając ramiona.  I słyszałam, że zimą jest tu dużo
śniegu.
Zainteresowanie rozświetliło jego oczy. Dostrzegłam nawet drobinki zieleni. Ale nawet
w połowie nie tak jasne jak oczy Daemona.
 Idealna zima na snowboard. Jezdzisz na desce?
Zaśmiałam się.
 Zabiłabym się w dwie sekundy. Raz byłam z mamą na nartach i nie było za ciekawie.
Blake uśmiechnął się i skupił uwagę na kelnerce przyjmującej nasze zamówienia.
Zaskakujące, ale nie byłam zdenerwowana. Nie czułam uścisku w żołądku, gdy nasze oczy
się spotkały. Moja skóra nie była napięta. Nie wiedziałam, co to oznacza. Było tak...
normalnie.
Powiedział mi o surfowaniu, gdy czekaliśmy na mój kawałek serowej pizzy i jego
miskę chilli. Przyznałam, że najbliżej surfowania byłam, gdy obserwowałam chłopaków na
Florydzie. Nie miałam dobrej koordynacji, a on próbował mnie przekonać, że to nie jest
trudne.
Zmiałam się. Sporo. Nie spieszyliśmy się z jedzeniem. Przy nim nie myślałam o
kosmitach czy zagrożeniu ze strony DOD lub Arum. To była najbardziej relaksująca
godzina, jaką ostatnio przeżyłam.
Przy końcu zaczął rozrywać serwetkę na kawałki, uśmiechając się do mnie szeroko.
 Więc masz bloga?
Zaskoczona, pokiwałam głową i stwierdziłam, że od razu się przyznam.
 Tak, kocham książki. Piszę recenzje na blogu.  Zamilkłam.  Skąd wiedziałeś?
Blake pochylił się i wyszeptał:
 Sprawdziłem cię. Wiem, niefajnie z mojej strony, ale znalazłem twojego bloga. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •