[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zawsze wyjaśniłaby się sytuacja pomiędzy nimi. Nie zwlekał ani
chwili. Jednym ruchem cisnął ją na wznak i przygniótł swoim cia
łem. Dzieliła ich tylko cieniutka bariera koszuli nocnej, równie
krucha, jak jego opanowanie.
- Boisz siÄ™ teraz?
Anula43&Irena
scandalous
Pokręciła głową, lecz pewnos'ć siebie nieco stopniała.
- A powinnaÅ›.
Cień przysłonił na chwilę pogodną twarz Wynne, lecz zaraz
ustąpił miejsca wyrazowi bezgranicznego zaufania.
- Potrzebuję cię, Jake. - Przyciągnęła jego głowę bliżej. - Tak
samo, jak ty potrzebujesz mnie.
Znów obudziło się w nim dzikie zwierzę, błysnęło w złotych oczach.
- Czemu to robisz? - warknÄ…Å‚. - Nie rozumiesz? Nie pojmu
jesz? Ten ślub nie powinien mieć miejsca. Przy mnie nikt nie jest
bezpieczny.
- Czyżbyś chciał mnie skrzywdzić? - spytała, nie kryjąc zdu
mienia. - Krzywdzenie innych sprawia ci przyjemność?
Naprężył mięśnie.
- Nie.
- Więc tego nie rób.
- To nie takie proste.
- Naprawdę? - Drugą ręką pogładziła go po grzbiecie.
Jake zaczął gwałtownie oddychać, chwycił ją za rękę.
- Nie dam rady... Nie wytrzymam. Cholera, igrasz z ogniem.
- Chyba tak. Jeśli powiem, że mnie boli, przestaniesz?
Sapał przez chwilę, jakby odpowiedz' nie mogła przejść mu
przez gardło.
- Tak - wydusił wreszcie.
Uśmiechnęła się tak promiennie, że zapomniał o całym świecie.
- W takim razie zawieramy umowÄ™. Ja zachowam siÄ™ tak samo,
zgoda?
Nie dowierzając własnym uszom, parsknął śmiechem.
- Nie mówisz chyba serio.
- Całkiem poważnie. - Popatrzyła na niego szczerym spojrze
niem. Jej wzrok sięgnął aż do głębi jego duszy, zakładając, że miał
coś godnego tej nazwy. Wreszcie powiedziała coś, co go powaliło.
- Ufam ci, Jake.
Anula43&Irena
scandalous
Tak po prostu i zwyczajnie. Tak niewinnie i ufnie. Poczuł, jak
rozsypuje się mur ochronny, który wznosił wokół siebie przez lata.
Pragnął jej od chwili, gdy ją ujrzał. Oczywiście było to zwykłe fi
zyczne pożądanie, dzikie i pierwotne. Nie próbował ukryć tego przed
sobą, nie należał do ludzi owijających rzeczy w bawełnę. Wręcz prze
ciwnie, zawsze był bezceremonialny i szczery, zarówno wobec siebie,
jak i wobec kobiet. Brał, co chciał, nie zastanawiając się nad
pózniejszymi konsekwencjami. Stanowiło to jego ideologię.
Ale w przypadku Wynne...
Nie mógł, nie potrafił wziąć jej z taką samą beztroską, z jaką brał
inne. Była absolutnie odmienna od kobiet, które znał. Wszystkie dobrze
wiedziały, o co chodzi i gdy którejś przychodziło do głowy zmienić
jego zamiary, szybko przywracał ją do rzeczywistości.
- Jake?
Usiłował zebrać całą siłę woli. Nie pamiętał, czy zrobił w życiu
coś wzniosłego lub szlachetnego, co pomogłoby mu sią teraz zmo
bilizować.
- JesteÅ› pewna?
- Absolutnie.
- Jeśli będziesz chciała, żebym przestał, powiedz tylko słowo.
- Miał nadzieję, że wytrzyma. Ostrożnie przycisnął ją do siebie.
- Zrób coś jednak dla mnie.
- Co takiego?
- Nie zwlekaj zbyt długo.
Roześmiała się podniecająco.
- ObiecujÄ™.
- Mam nadzieję, że poważnie traktujesz obietnice - mruknął
i pocałował ją z niepohamowaną namiętnością.
Skończył przemowy. Jeśli ją przestraszył, nadeszła pora, by
przekonać się, dokąd zdoła się posunąć, zostawiając ją nietkniętą.
Wynne nie odepchnęła go, a wręcz przeciwnie, odwzajemniła po
całunek.
Anula43&Irena
scandalous
Była zgubiona. Zatraciła się w zmysłowości jego ust, języka
i pieszczot. Wciąż leżała na wznak, koszula zadarła się jeszcze
wyżej, a przód rozchylił głębiej. Wszędzie były ręce Jake'a, bada
jące jej nagą skórę.
- Za dużo ubrania - mruknął i uniósł ją lekko.
Nie dzieliło ich już nic.
- Jake... - wyszeptała zduszonym głosem. - Proszę...
- To ja cię proszę. Powiedz mi, że też tego chcesz. Jaka jest
twoja ostateczna decyzja, żono?
- Czekaj... -jęknęła zmieszana, czując, że przecież nie o to jej
chodzi. Wszystko się pomieszało. Słowa straciły sens. Liczył się
tylko Jake.
- Mam przestać? - wściekł się. - Nie przeciągaj struny!
Uniosła głowę.
- Nie. Nie przestawaj. - Wreszcie odnalazła właściwe słowa. Z si
łą, która zdumiała ją samą, pociągnęła go na siebie, układając się tak,
by łatwiej przyjąć jego ciężar. - Nie przestawaj za nic na świecie.
Pocałował ją, by zaraz przesunąć usta wzdłuż jej ciała. Pieścił
językiem wszystkie krągłości, smakując skórę Wynne niczym eg
zotyczny owoc. Po tych dotknięciach zostawał palący ślad, gdy
docierał do miejsc nie oglądanych przedtem przez żadnego męż
czyznę. Drżała bezradnie, podczas gdy Jake podsycał i rozpalał
coraz silniej ten ogień, tak że stawał się coraz gorętszy. Pożądanie
przemieniło się w nienasycenie, głód rozkoszy nie dający się po
równać z niczym, co znała do tej pory.
- Jake - wyszeptała, prosząc, błagając o zaspokojenie.
- Już, kochanie, zaraz.
Jego ręce wciąż krążyły, doprowadzając jej zmysły do granic
wytrzymałości. Kiedy poczuł, że doprowadził ją do kresu, przesunął
się między jej uda. Przez nie kończącą się chwilę leżała pod nim,
drżąc w oczekiwaniu nieziemskiej rozkoszy. Wówczas wszedł
w nią jednym, mocnym pchnięciem.
Anula43&Irena
scandalous
Znieruchomiał, natrafiając na nieoczekiwaną przeszkodę.
W oczach zalśniły mu złowrogie błyski.
- Co do...?
- Wszystko w porządku - próbowała go zapewnić. - Proszę,
Jake.
Czy nie rozumiał? Ból był niczym w porównaniu z chącią po
łączenia się z nim. Rozpaczliwie pragnąc go o tym przekonać,
uniosła biodra w górę, błagając tym gestem o dopełnienie aktu.
Mimo to Jake chciał się wycofać i Wynne z przerażeniem obserwo
wała, jak toczy wewnętrzną walkę, starając się pohamować najsil
niejszy instynkt.
Była to walka z góry skazana na niepowodzenie.
- Nie mogę -jęknął. - Bóg mi świadkiem, że nie potrafię....
Wydychając gwałtownie powietrze, wdarł się w nią do końca.
- Wybacz mi, elfie - powiedział bez tchu. - Nie myślałem, że
do tego dojdzie.
Oboje nagle zatracili się bez pamięci w mistycznym doświad
czeniu stapiającym w jedno serca, ciała i dusze. Kiedy słonce opro
mieniło swym blaskiem parę kochanków, znalezli słodkie ukojenie.
Wynne nie wiedziała, ile czasu upłynęło ani jak długo leżeli
wtuleni w siebie. Kiedy namiętność wreszcie ucichła, powrócił roz
sÄ…dek. Pierwszy otrzÄ…snÄ…Å‚ siÄ™ Jake.
- Byłaś dziewicą - stwierdził oskarżycielskim tonem, uwalnia
jąc się z jej uścisku.
Szybko owinęła się prześcieradłem, choć nie powodowała nią
skromność.
- Myślałam, że tego nie zauważysz.
- Myślałaś, że nie... - Wściekłość szła w zawody ze zdumie
niem. - Więc daję ci słowo, że zauważyłem!
- Czy to w końcu takie ważne?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]