[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Dlaczego? Przecież sprzedałem tę firmę satelitarną.  Mark wypił
kolejny łyk scotcha.
 Moim zdaniem to nie oznacza jeszcze, że jesteś bezpieczny  ciągnął
Speling.  Może powinieneś wyjechać na jakiś czas, co? Zaszyj się gdzieś, gdzie
cię nie znajdą.
 Na jak długo?
 Na trzy albo cztery miesiące  odparł George, a następnie dodał, widząc
zniecierpliwienie na twarzy Marka:  Uwierz mi, znam tych ludzi. To fanatycy.
Jeżeli Altiger i Brandon gdzieś się ukrywają, to w dalszym ciągu są
niebezpieczni.
Mark rozsiadł się wygodnie w fotelu i spojrzał na Spelinga.
 To dokąd powinienem pojechać?  spytał.  Mam chyba z tuzin różnych
domów.
George pokręcił przecząco głową.
 Do żadnego z nich. W każdym mogą cię dopaść.  Nagle spojrzał na
Marka z błyskiem w oku.  Wiem, że to zabrzmi dziwacznie, ale może
poszukałbyś sobie jakiejś pracy? Mógłbyś też wynająć mieszkanie w trochę
gorszej dzielnicy niż Manhattan.
George wyjął z kieszeni zwitek banknotów i położył go przed Markiem.
 Tyle powinno ci wystarczyć na początek. Nie będziesz mógł korzystać
ze swojej karty kredytowej.
Mark spojrzał na niego niepewnie.
 Chcesz powiedzieć, że mam stać się kimś zupełnie innym?  spytał z
niedowierzaniem.
 Boisz się?
Mark zaśmiał się głośno.
 Nie  odparł.  Nawet mi się to podoba.
 To świetnie.  George podsunął mu najnowsze gazety.  Wybierz coś
sobie.
Mark odsunął je od siebie.
 Tutaj nie znajdę nic ciekawego  powiedział.  Zamów mi ostatnie
wydanie  Natchez Tattler .
Speling spojrzał na niego z niepokojem.
 Chciałbym ci przypomnieć, że właśnie stamtąd wróciłeś.
Mark mrugnął do niego.
 Tak, ale to była oficjalna wizyta. A teraz chcę się tam wybrać
anonimowo. Jako, na przykład, Ned Hunter. I, oczywiście, znajdę sobie pracę.
George Speling zafrasował się lekko i potarł czoło. Wstał i podszedł do
okna. Lubił patrzeć przez okno, kiedy myślał.
 Mam wrażenie, że coś cię ciągnie do tego miejsca  powiedział,
oglądając się na Marka.
 Tak, ale Altiger tego nie wie. George pokiwał głową.
 To dobrze, to bardzo dobrze. Czy jest to pewna ładniutka blondynka
wraz ze swoją córką?  spytał jeszcze.
Mark wypił do końca scotcha i odstawił pustą szklaneczkę na stół.
 Nie odpowiadam na podchwytliwe pytania  mruknął.
ROZDZIAA TRZYNASTY
Honor spojrzała na zdjęcia, które przyszły faksem. Niestety, nie złapano
Altigera, jak również człowieka o ciemnych, jakby cofniętych w głąb czaszki
oczach, który go wynajął.
Podniosła słuchawkę.
 Pan Speling? Dostałam to. Siedem stron, tak? Speling potwierdził.
 Nie znam tego drugiego  dodała Honor.
 Jak się pani miewa?  usłyszała ponownie głos George a.  Jeśli pani
chce, to przyślę moich ludzi. Zostaną, dopóki się to wszystko nie skończy.
Honor potrząsnęła głową.
 Nie, dziękuję  powiedziała.  Doug troszczy się o mnie najlepiej, jak
może. A co u Marka?
 Nie mam pojęcia  odparł Speling.
 Słu... słucham?
 Słyszałem, że jest w Kanadzie, ale nie jestem tego pewien  odparł
Speling lekko znudzonym, niedbałym tonem.
Honor spojrzała raz jeszcze na informacje, które jej przysłał.
 Ale... ale wygląda na to, że Mark wciąż jest w niebezpieczeństwie 
zauważyła z lękiem.  Trzeba go chronić... Opiekować się nim.
 Jak się okazało, nie na wiele się to zdaje  stwierdził Speling.  Dlatego
Mark musiał zniknąć. Proszę się nim nie przejmować.
Honor milczała przez chwilę.
 Mam nadzieję, że pan wie, co robi.
 Nikomu bardziej ode mnie nie zależy na bezpieczeństwie Marka 
powiedział Speling.
Honor uśmiechnęła się do siebie.
 Chętnie się o to z panem założę  szepnęła niemal bezgłośnie.
Po chwili pożegnali się i Honor z ciężkim sercem odłożyła słuchawkę.
 Mamo, czy możemy wybrać się z Markiem na piknik?  Lockey
wbiegła z rozwianymi włosami do kuchni.
Honor stała przy zlewie i pomagała Vergie zmywać.
 Oczywiście, możemy się wybrać na piknik  powiedziała Honor,
wycierając ręce.  Dawno nie mieliśmy tak pięknego dnia. Ale niestety,
obawiam się, że Mark nie będzie mógł przyjechać. Może zaprosimy Douga i
Doris, co?
 Ale ja chcę zaprosić Marka  powtórzyła Lockey.
 To niemożliwe, kochanie. Przecież Mark jest w Nowym Jorku.
 Nie, jest tutaj.
Honor spojrzała na córkę uważniej. Mała nigdy wcześniej jej nie
oszukiwała ani nie fantazjowała w ten sposób.
 Kochanie, naprawdę nie mogę go tutaj ściągnąć  tłumaczyła Honor.
Jednak córka tylko złapała ją za rękę i pociągnęła na werandę. Tę od
frontu. Honor podążyła za nią, żeby uniknąć dłuższych dyskusji. Ku swojemu
najwyższemu zdumieniu zastała Marka siedzącego na plecionym fotelu z miną
właściwą turystom spędzającym wakacje na Hawajach albo na Bermudach.
 Już zaprosiłam Marka  szczebiotała Lockey.  Zgodził się, zgodził!
Honor stanęła jak wryta.
 To ty?!
 Wyglądasz na zaskoczoną.  Mark posunął się, żeby zrobić miejsce
małej.
 Speling powiedział, że...  zamilkła i rozejrzała się czujnie dokoła.  %7łe
się ukrywasz. Wspominał też coś o Kanadzie.
Mark tylko machnął ręką.
 Pewnie bał się, że telefon jest na podsłuchu. Ma na tym punkcie obsesję.
 Jak pojedziemy na piknik, to pokażę ci niezłą kryjówkę  obiecała
Lockey Markowi.
 Ja już mam niezłą kryjówkę  pochwalił się Mark.  Będziecie ją
musiały zobaczyć.
Lockey oczywiście od razu wyraziła chęć obejrzenia kryjówki Marka.
Honor patrzyła na nich przez chwilę. Ojciec i córka. Tak różni, a jednak tak do
siebie podobni. Widać było, że ich myśli krążą wokół tych samych spraw.
 A ty?  spytał Mark. Uśmiechnęła się bezradnie.
 A mam jakiś wybór?
 Nie!  wykrzyknęli niemal jednocześnie Mark i Lockey. Następnie
dziewczynka wzięła Marka za rękę i pociągnęła do kuchni, żeby przygotować
coś do jedzenia.
 Obejrzymy twoją kryjówkę przed piknikiem  powiedziała.  Czy jest
na drzewie, czy może gdzieś w krzakach?
 W krzakach  odparł z uśmiechem Mark.
Stara chatka Farleyów stała na działce porośniętej głogiem. Od ulicy
wcale nie było jej widać. Honor niemal zapomniała o istnieniu tej chatki.
Drzwi prowadzące do domku skrzypnęły, kiedy Mark zaczął je otwierać.
Honor poczuła się trochę jak postać ze starego horroru. Gdyby nie poczciwy
pysk Rosie, wychylającej się z wnętrza, w ogóle nie weszłaby do środka.
 Nie chce mi się wierzyć, że zdecydowałeś się na coś takiego. 
Obrzuciła krytycznym wzrokiem obdrapane ściany.
Mark rozejrzał się po wnętrzu z dumną miną.
 Udało mi się wynająć tę chatkę naprawdę tanio  zaśmiał się. 
Podobno nikt w niej nie mieszkał od dwudziestu lat. Pełno tu myszy, ale wyłażą
dopiero wieczorem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •