[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wibrował bas Barry ego, który śpiewał o cukiereczkach i o tym, że przytula swoją
dziewczynę i prosi, by to zrobiła... seksowne słowa pochodzące z winylowej płyty...
205
Zaraz do ciebie przyjdę! zawołała Marla od progu sypialni. Jeszcze tylko
minutka. Och, ukochany, nalej też mnie.
Ukochany ? Tak powiedziała. Co za odmiana po kochanie ! Czy na to zasługuje? Nie
jest mężczyzną, którego kobieta mogłaby tak nazywać. Wystarczyłoby skarbie albo
może to, co śpiewa Bany: cukiereczku . O tak, zawsze tsaktował swoje kobiety dobrze..,
swoją kobietę poprawił się w myślach.
No? Marla pozowała w drzwiach. Stała, trzymającjedną nogę przed drugą, kolano
miała lekko ugięte. Była to tradycyjna poza Miss Ameryki. Tyle że nie wyglądałajak
jakakolwiek Miss Ameryki, którą Giraud kiedykolwiek widział. Wyglądałajak pozbawiona
niektórych atrybutów panna młoda.
175
Miała na sobie atłasowy skaj.y stanik bez ramiączek. W rowku między piersiami, które
wydawały się bardziej aksamitne niż okrywający je materiał i o wiele bardziej seksowne
spoczął sznur pereł. Jeszcze więcej pereł ozdabiało jej złote włosy i welon z
haflowanego tiulu, opadający za nią jak tren. Jej oczy pociemniały z podniecenia.
Jaśniały zielenią szmaragdu w świetle świec, a usta uśmiechały się do niego z taką
cudowną obietnicą!
Tak wyglądała górna połowa ciała Marli.
Oczy Ala przebiegły po smukłej sylwetce, zatrzymały się na delikatnych koronkach, pasie
do podwiązek, szczodrze ukazującym kremowe uda między koronkowymi pończochami
okrywającymi jej długie nogi aż do białych szpilek... Och, i miała bukiet kwiatów
pachnących jak gardenie.
Tak wyglądała dolna połowa ciała Marli.
Skarbie, chyba zapomniałaś włożyć spódniczkę powiedział z uśmiechem, który
wykrzywił mu kącik ust. Gdy jednocześnie podniósł lewą brew, serce Marli zaczęło walić
jak młotem.
Właśnie kupiłam to sobie w San Francisco wyjaśniła. Wyciągnę- lito ubranie z
twojej coryetty. Chciałam wyglądać jak panna młoda stała w wystudiowanej pozie i
uśmiechała się. Nie byłam pewna, czy się zorientujesz.
Och, Marla, oczywiście, że się zońentowałem. Stali naprzeciwko siebie i patrzyli w
oczy. Al domyślał się, że właśnie tak to sobie zaplanowała.
Masz na sobie koszulę, którą ci kupiłem powiedziała. Wiedziałam, że będzie
pasowała do twoich niebieskich oczu.
A tobie pasuje bieli perły. Wyglądasz jak prawdziwa dama.
To tylko jedna z moich zalet uściśliła.
Przypomniał sobie, że ortodonta wciąż może się czaić w sypialni Marli.
Skąd się wziął na twoim parkingu czerwony ducati? spytał, siląc się na obojętny
ton.
-- Giraud, wszystkie ducati są czerwone.
- Jasne. Ale czyj jest ten, który tam stoi?
Obdarzyła go triumfalnym uśmiechem.
Pomyślałam, że jako prywatny detektyw muszę mieć własny pojazd. Coś bardziej
popularnego niż mercedes dodała. Rozumiesz, o co mi chodzi?
Al ze śmiechem podszedł do Marli i wziął ją w ramiona.
Skarbie, rozumiem, co chcesz powiedzieć. - I zaczął ją całować tak, jakby jutro miał
nastąpić koniec świata.
Giraud, możesz mi coś powiedzieć? spytała, gdy leżeli na kanapie. Welon Marli
przekrzywił się, a zapach zgniecionych gardenii niemal ich dusił. Gdzieś w tle Barry
wyśpiewywał piosenki o miłości. Powiedz mi, co by było, gdybym cię poprosiła, żebyś
się ze mną ożenił? Wiesz, że mam dość dziwne cechy, ale zgodziłbyś się na to?
Al spojrzał jej w oczy i uniósł kącik ust w krzywym uśmieszku.
Marla powiedział. Zgadzam się na wszystkie twoje najdziwniejsze cechy, bo je
kocham.
I zarazjej to udowodnił.
176
KONIEC.
177
[ Pobierz całość w formacie PDF ]