[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tym się nie przejmuj. Mój szef uwielbia
mnie wyrzucać. Dlatego tym razem postanowiłem, że
nie wrócę do pracy i pozbawię go tej przyjemności.
- Ale... ale przecież mogłeś napisać byle co.
W końcu tylko ty znasz prawdę.
- I zachować się jak skończony drań? Może trudno
ci w to uwierzyć, ale mam swoją etykę zawodową
i kiedy mówię, że rozmowa jest prywatna, to tak jest
rzeczywiście. Jeszcze nigdy nie złamałem tej zasady.
Wstał i podszedł do huśtawki. Stevie siedziała
w rogu, jedną nogę spuściła na ziemię, drugą położyła
na drewnianym siedzisku, które mogÅ‚o bez trudu po­
mieścić dwie osoby. Judd usiadł obok Stevie i położył
sobie jej nogÄ™ na kolanach.
- Masz pęcherze na pięcie.
- To dlatego, że włożyłam sandały na gołe nogi.
Zazwyczaj noszÄ™ buty sportowe i skarpetki.
Opuszkiem kciuka pogładził napęczniałą skórę.
- Chodzmy się trochę przejść przed zmrokiem -
zaproponowała zakłopotana Stevie.
- Mówiłem serio. - Judd odwrócił się i spojrzał jej
w twarz. - Możemy tu zostać dłużej.
- Przecież to niemożliwe. - Stevie pokręciła
głową.
Chciała, żeby już zabrał ręce, ale kciuk Judda
wciąż kreślił wzory na podbiciu jej stopy. Trudno jej
UCIECZKA DO EDENU 87
było nie wiercić się przy tym, a powstrzymywanie się
od cichych pomruków zadowolenia okazało się ponad
jej siÅ‚y. ZwÅ‚aszcza gdy Judd patrzyÅ‚ na niÄ… rozbrajajÄ…­
cym wzrokiem.
- Dlaczego?
PrawdÄ™ mówiÄ…c, żaden sensowny powód nie przy­
chodził jej do głowy.
- Bo nie.
- To poważny powód. - Judd błysnął zębami
w uÅ›miechu, ale zaraz spoważniaÅ‚. - Potrzebujesz tro­
chę czasu do namysłu, Stevie. Powiedz, czy jest jakieś
lepsze miejsce niż to? %7ładnych telefonów, aparatów
fotograficznych i kamer filmowych, żadnych wścib-
skich reporterów, namolnych dziennikarzy. I nikogo,
kto by cię rozpraszał. Oczywiście poza mną.
- Masz zamiar siedzieć tu i obserwować mnie, kiedy
bÄ™dÄ™ rozstrzygać swój dylemat? Czy wÅ‚aÅ›nie to mi pro­
ponujesz?
- Nie. Tak naprawdę chciałbym popracować nad
moją powieścią.
- Powieścią? Jaką znowu powieścią?
- Tą, którą mam zamiar zacząć jutro z samego
rana. Oczywiście jeżeli zdecydujemy się zostać. Jeśli
nie, to wielka amerykaÅ„ska powieść nie zostanie nig­
dy napisana i cała wina spadnie na ciebie.
- No proszę, więc teraz ja jestem odpowiedzialna
za twojÄ… karierÄ™.
88 UCIECZKA DO EDENU
- Czyżbyś zdążyła już zapomnieć, że wylali mnie
z twojego powodu? - przypomniał jej łagodnie.
- Przecież mówiłeś, że...
- Doskonale wiem, co mówiłem - odburknął. -
PosÅ‚uchaj, zostaÅ„my tu dÅ‚użej. BÄ™dziesz mogÅ‚a popra­
cować w ogrodzie, sprzątać i gotować, a ja w tym
czasie będę pisał powieść.
- Rozumiem, że potrzebna ci darmowa gospodyni,
tak? - Stevie ze złością wyszarpnęła nogę z uścisku
Judda. - Potrzebujesz sÅ‚użącej, gosposi na każde za­
wołanie, która będzie koło ciebie skakać, podczas gdy
ty będziesz udawać Hemingwaya. Juddzie Mackie,
jesteś największym spryciarzem...
- Jeżeli chodzi o mnie, będziesz się mogła całymi
dniami wylegiwać w łóżku - wpadÅ‚ jej w sÅ‚owo, za­
głuszając protesty. - Przecież to ty powiedziałaś, że
chcesz się czymś zająć, żeby oderwać myśli od...
- Wskazał wzrokiem jej brzuch. - No wiesz, od
czego.
PrzeniósÅ‚ spojrzenie na jej twarz i zobaczyÅ‚ malujÄ…­
cÄ… siÄ™ na niej wrogość. WestchnÄ…Å‚ i wzruszyÅ‚ ramio­
nami.
- No dobrze, zapomnijmy o tym. Nie powinienem
był w ogóle o tym wspominać. Pomyślałem sobie, że
oboje znalezliśmy się w takim punkcie w życiu, że
powinniśmy spędzić trochę czasu w odosobnieniu,
żeby sobie parę spraw przemyśleć, przewartościować,
UCIECZKA DO EDENU 89
uÅ‚ożyć nowe plany. To miejsce wydaje mi siÄ™ wyma­
rzone do tego celu. OczywiÅ›cie myliÅ‚em siÄ™ pod każ­
dym względem.
Wstał z huśtawki, która leniwie się zakołysała. Ste-
vie zatrzymała ją nogą.
- A gdzie bÄ™dziemy spali? - zawoÅ‚aÅ‚a w stronÄ™ je­
go oddalających się pleców.
Judd raptownie przystanÄ…Å‚. W koÅ„cu powoli siÄ™ od­
wrócił.
- Gdzie będziemy spali?
- Gdzie ja będę spała?
- Możesz sobie pierwsza wybrać pokój.
- A gdzie ty zamierzasz spać?
- W którymś z pozostałych pokoi. - Judd oparł
dłonie na biodrach. - Czy ty sobie myślisz, że ja mam
jakieÅ› ukryte zamiary? %7Å‚e chcÄ™ mieć za jednym zama­
chem i gosposiÄ™, i kochankÄ™?
Stevie milczała ze wzrokiem wbitym w ziemię.
- Zdawało mi się, że ustaliliśmy już, że nie ciągnie
nas do siebie - argumentował Judd. - Posłuchaj, to
miał być czysto przyjacielski układ. Nasze życie jest
i tak wystarczajÄ…co pogmatwane. Dodatkowe kompli­
kacje nie sÄ… nam potrzebne.
- Całkowicie się z tobą zgadzam.
- Zatem wszystko jasne: zostaliśmy kumplami
i tylko kumplami.
- Też tak to widzę.
90 UCIECZKA DO EDENU
- Czy chodziÅ‚abyÅ› brudna, spocona i rozczochra­
na, gdybyś miała zamiar mnie uwieść?
- Nie - odparła wyniośle, choć miała szczerą chęć
go zwymyślać.
- No wiÄ™c sama widzisz. Ja też nosiÅ‚bym siÄ™ ina­
czej. Możesz mi wierzyć, Stevie, że gdybym chciał
cię zwabić do łóżka, przyszedłbym do ciebie i po
prostu bym ci o tym powiedziaÅ‚. - WestchnÄ…Å‚ i prze­
czesał palcami włosy. - A teraz, skoro wszystko już
jasne, powiedz mi, zostajemy czy nie?
ROZDZIAA 6
PomyÅ›laÅ‚am sobie, że przyjemniej bÄ™dzie zjeść kola­
cjÄ™ na dworze - powiedziaÅ‚a Stevie, wskazujÄ…c wzro­
kiem na stolik do gry w karty, który przeniosÅ‚a z ja­
dalni na werandÄ™. Na Å›rodku ustawiÅ‚a wazon z bukie­
tem zebranych przez siebie polnych kwiatów. Nie
zabrakło także obrusa i serwetek, które wyszukała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •