[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Z początku Nolar odczuwała ulgę, że nie jest przez nikogo nagabywana. Miałaby
kłopot z odpowiedzią na pytanie o przyczynę wtargnięcia do zamku. Ale z minuty na
minutę rósł w niej niepokój  ktoś powinien był ją zatrzymać. Czując się jak łotrzyk,
myszkujący w poszukiwaniu łupu, postanowiła, że musi wejść do samej cytadeli i po prostu
szukać Czarownicy ze Srebrnym Krukiem tak
długo, aż ją odnajdzie lub aż ktoś przeszkodzi jej w poszukiwaniach.
Spętała konia w cienistym kącie dziedzińca nie opodal koryta z wodą i pełna obaw
przekroczyła próg. Znajdowała się w labiryncie korytarzy, które prowadziły do położonych
na niższej kondygnacji sal i magazynów. Jej zdumiony wzrok przykuły grona białych kuł,
umieszczonych w metalowych koszach pod łukowym sklepieniem sufitu. Wydawało się, że
nie ma w nich świec ani rozżarzonych węgli, a jednak bez przerwy emanowały białym
światłem. Uznała, że zjawisko to musi być częścią magii Wiedzm. Przygnębiała ją cisza i
nienaturalna pustka panująca w miejscu, które powinno roić się od ludzi. Wrażenie
potęgował odgłos jej własnych kroków na chodniku ze zniszczonych kamiennych płyt,
odbijający się echem w korytarzu.
Jaką mogła mieć nadzieję na odnalezienie Wiedzmy ze Srebrnym Krukiem w tej
ogromnej budowli?
Pchnęła ciężkie, drewniane drzwi, które ustąpiły cicho pod naciskiem jej palców.
Mając nadzieję znalezć kogoś wewnątrz, rozwarła je na oścież i weszła. W komnacie było
pełno półek i skrzyń  pierwsze stały tuż przy drzwiach, ostatnie niknęły w cieniu
przeciwległej ściany. Już miała się wycofać, kiedy nagle błysk metalu przyciągnął jej
uwagę. Nad rzędem półek i kufrów górował metalowy symbol Domu, inkrustowany w
ciemnym drewnie... był to Srebrny Kruk. Już wyciągała rękę, aby go dotknąć, gdy nagle
przeraził ją czyjś głos za plecami.
 Co tutaj robisz?
Nolar obróciła się i stanęła twarzą w twarz z człowiekiem o włosach przyprószonych
siwizną, z którego oblicza zdawał się nie znikać wyraz dezaprobaty. Bez wątpienia był
krótkowzroczny, podobnie jak Ostbor, gdyż podszedł bardzo blisko, patrząc na nią
oskarżycielskim wzrokiem. W jednej ręce niósł przedmiot, który przypominał krótką laskę
lub grubą różdżkę, w drugiej  wielki pęk kluczy. Nolar pamiętała człowieka o podobnym
spojrzeniu  był na służbie u jej ojca i zwykł wymachiwać taką samą laską. Uznała więc,
że stojący przed nią osobnik musi być, jak i tamten, majordomem.
 Wybacz mi, proszę, to wtargnięcie  powiedziała Nolar  ale na zewnątrz nie
spotkałam nikogo, kto powiedziałby mi, dokąd mam iść.
 Mów szybciej! Jestem Głównym Zarządcą i mam wiele ważnych spraw do
załatwienia  mężczyzna potrząsnął kluczami, ale wzrok miał dziwnie błędny, jak gdyby w
rzeczywistości nie był pewien, co zrobi za chwilę.
 Przebyłam wiele mil, panie, aby odszukać... krewniaczkę. Posłano mi...
wiadomość, że owa dama jest chora i potrzebuje mojej pomocy. Jestem Nolar z Meroney,
niegdyś pomocnica Ostbora Uczonego.
Uwagę majordoma zwróciło wymawiane przez nią rodowe nazwisko.
 Meroney... Obawiam się, że członkini Rady z twego Domu nie żyje. Wielkie
Poruszenie, rozumiesz.
Cień przemknął po jego bladej, pobrużdżonej twarzy, jak gdyby niedawna katastrofa
wystawiła go na ciężką próbę. Nolar z szacunkiem pochyliła głowę.
 Tego się obawiałam, panie, ale wieści, które otrzymałam, pochodziły od żyjącej
Wiedzmy. Wskazała ręką metalowego ptaka.
 To znak jej Domu. Nie mogę, rzecz jasna, wymówić imienia... Majordom rzucił
okiem na symbol i westchnął.
 Ach, biedna pani. Idz za mną  zwrócił się do dziewczyny. Prowadząc ją
schodami pod górę, a potem przez nie
kończące się sale, zarządca wyjaśnił, że w zamku panuje ogromny zamęt. Nieliczne
Czarownice wyszły z katastrofy bez szwanku, wiele zginęło na miejscu, a jeszcze inne... w
tym momencie mężczyzna ściszył głos.
 Są jak puste skorupy. Być może nigdy nie dojdą do siebie. Wszystkim
pozostałym przy życiu Wiedzmom przebywającym z dala od Es przekazano Posłania, aby
ściągnąć je tutaj, ale nie pojawiły się jeszcze.  Potrząsnął głową.  Zapewne trzeba
będzie przeprowadzić ponowne badanie wszystkich dziewczynek, kiedy tylko w Zamku
znajdzie się dość Wiedzm, by zająć się tą sprawą. Szeregi muszą zostać uzupełnione.
Nolar stanęła jak wryta, przerażona perspektywą tak szybkiego zdemaskowania.
Zniecierpliwiony majordom spojrzał na nią przez ramię.
 Pośpieszaj! Nie mam wiele czasu do stracenia. Tutaj, w głębi tego korytarza.
Zatrzymał się przed okutymi żelazem drzwiami i otworzył je za pomocą jednego ze
swych licznych kluczy.
Nolar weszła do izby. Jej serce zabiło mocniej, kiedy ujrzała Wiedzmę siedzącą w
wysokim krześle. Ale... coś było nie w porządku. Zupełnie nieruchoma Czarownica
przypominała woskową figurę. Jej zdrowe oko, choć jasne i błyszczące, patrzyło
nieprzytomnie przed siebie. Najwyrazniej nie zdawała sobie sprawy z tego, że ktoś wszedł
do pokoju.
Przepełniona bólem Nolar, zwróciła się do zarządcy.
 Och, panie, co przydarzyło się mej drogiej... ciotce? Majordom uczynił laską
nieokreślony gest, mający oznaczać daremność wszelkich domysłów.
 Wiele innych wygląda podobnie. Jedzą, jeśli włoży im się pokarm do ust, i piją,
jeśli do ich warg przytknie się puchar  ale po prawdzie nie ma ich tu między nami. To
wina ogromnego wysiłku, na jaki się zdobyły w czasie
Wielkiego Poruszenia. Zbyt wiele było Mocy, nawet Rada nie mogła nad nią
zapanować.
Myśli tłukły się jak oszalałe w głowie dziewczyny. Nie miała odwagi pozostać w
Zamku, aby opiekować się cierpiącą Panią ze Srebrnym Krukiem. Zauważenie jej i
poddanie dokładnemu przesłuchaniu byłoby tylko kwestią czasu.
Gdybyż tylko mogła w jakiś sposób zabrać stąd Czarownicę!
 Panie, nasza rodzina posiada włości, w których moja ciotka będzie miała należytą
opiekę. Czy mogę ją tam zabrać?
Najwyrazniej propozycja wydała się majordomowi kusząca, ale mimo to zwlekał z
podjęciem decyzji.
 To nie moja sprawa. W tym przypadku orzeczenie powinna wydać Rada
Czarownic.
Nagle prysły jego spokój i opanowanie, a po twarzy popłynęły łzy.
 Nie ma już Rady! Co stanie się z Estcarpem? Zacisnął dłonie na lasce i kluczach,
starając się znów przybrać zwykłą, oficjalną postawę.
 To prawda, że mamy obecnie pewne trudności z opieką nad poszkodowanymi.
Gdybyśmy wiedzieli, czy i kiedy odzyskają zmysły, moglibyśmy robić jakieś sensowne
plany na przyszłość. Tymczasem  widzisz, co dzieje się z Klejnotem twej krewni aczki.
Wskazał na wisiorek z kryształu, który Nolar oglądała już kiedyś przebywając na
ojcowskim dworze. Drogocenny kamień wówczas lśniący migotliwym blaskiem, dziś leżał
matowy i bez życia na z rzadka unoszonej oddechem piersi Wiedzmy.
 Zastępczyni Wielkiej Strażniczki zarządziła, aby  póki klejnoty znów nie
zabłysną  ich właścicielki traktowano jako stracone dla nas. Być może, to rozsądna
propozycja, aby ulokować ją w bezpiecznym miejscu... na razie, rzecz jasna...
powiadamiając nas niezwłocznie, jeśli stan tej damy się zmieni. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •