[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czarne usta i zniknęłam.
23
Sue, wsiadaj.
Rozglądam się dokoła, pewna, że zobaczę zimne szare oczy mojego Jamesa, ale
za mną nikogo nie ma.
 Sue Jackson?
Tuż obok zatrzymuje się czarny mercedes z przyciemnianymi szybami,
a z tylnego fotela przywołuje mnie gestem jakiś mężczyzna. Wygląda znajomo, ale
nie mogę sobie przypomnieć&
 Steve Torrance.  Uśmiecha się szeroko, a ja rozpoznaję w końcu te
olśniewająco białe zęby. Agent Alexa Henriego. Widziałam jego zdjęcie
w internecie. Otwiera drzwi i wsuwa się głębiej do samochodu.  Wsiadaj.
Oglądam się za siebie, lecz nikogo tam nie ma. Alejka też jest pusta. Przecież nie
wyobraziłam sobie Jamesa biegnącego za mną. Był tam, widziałam jego twarz.
Gdzie się podział? Wystraszył się samochodu Steve a i schował? Czeka, aż
odjedzie, żeby wykonać następny ruch?
 Posłuchaj, Sue.  Zza otwartych drzwi ponownie wysuwa się głowa Steve a. 
Jestem bardzo zajętym człowiekiem. Wsiadaj albo każ mi spierdalać.
Waham się. Próbować złapać taksówkę i ryzykować spotkanie z Jamesem, czy
też wsiąść do auta z nieznajomym mężczyzną?
Steve uśmiecha się szerzej i ponownie wsuwa w głąb samochodu, robiąc mi
miejsce. Po raz ostatni rozglądam się dokoła  ulica wciąż jest pusta  i wsiadam,
a potem szybko zamykam drzwi. Jakiś cień przesuwa się po oknie, a ja aż
podskakuję ze strachu.
 Jedzmy już, proszę. Ruszaj!
Kierowca, starszy mężczyzna w czapce z daszkiem naciągniętej niemal na oczy,
odwraca się do mnie.
 Za kogo ty się uważasz, Roberta De Niro? To jest West End, kochana, a nie
cholerny Nowy Jork.
Zerka na Steve a Torrance a, który unosi brwi i odwraca się do mnie
ze sztucznym uśmiechem przylepionym do twarzy.
 Dokąd chciałabyś pojechać, Sue?
 Na Dworzec Wiktorii.
Przyciągam bliżej torebkę, wciąż zerkając na ulicę. Boję się, że lada moment
James otworzy drzwi i wyciągnie mnie z samochodu.
Kierowca wzrusza ramionami, włącza kierunkowskaz i rusza. Dopiero gdy
dojeżdża do końca ulicy, oddycham z ulgą.
Steve Torrance podnosi wzrok znad swojego blackberry.
 Ile?
Milczę, pewna, że mówi do kierowcy.
 Ile?  powtarza, zerkając na mnie znad telefonu.
Przyciskam torbę do piersi.
 Co ile?
 Za milczenie.
 Słucham?
 Sue, nie bawmy się w podchody.  Opada na oparcie fotela i chowa komórkę
do wewnętrznej kieszeni marynarki.  Twój krótki występ w klubie nie przeszedł
bez echa, gratuluję. Miejmy tylko nadzieję, że nie było tam jakiegoś dziennikarza,
który nagrał to wszystko na komórkę, bo inaczej cała ta rozmowa nie ma sensu.
Więc mów, ile mam ci zapłacić, żebyś nie poszła z tym do jakiejś gazety.
Dopiero po kilku sekundach dociera do mnie sens jego słów.
 Myślisz, że dlatego to zrobiłam? Bo chcę, żeby Alex mi zapłacił?
 A nie chcesz?
 Oczywiście, że nie.  Poprawiam pas bezpieczeństwa, bym mogła odwrócić
się swobodnie do Steve a. Jest chyba niewiele wyższy ode mnie, ma wielki brzuch
i szeroki kark. Jego łysinę pokrywa warstwa potu.  Nie należę do takich ludzi.
Moim mężem jest Brian Jackson, poseł z Brighton.
 Cudownie.  Sięga do wewnętrznej kieszeni, wyciąga z niej chusteczkę
i przykłada ją do czoła.  Tego mi tylko brakowało, żeby wmieszał się pierdolony
rząd, bo Henri nie może utrzymać fiuta w rozporku.
 Więc rzeczywiście uprawiał seks z moją córką?  pytam spokojnie, choć serce
łomoce mi jak szalone.
Przestaje wycierać łysinę i podnosi na mnie wzrok.
 Chwileczkę, do ciężkiej cholery. Wydawało mi się  jak i każdemu, kto tam
stał i miał uszy  że oskarżasz mojego klienta o seks z nieletnią. A teraz mówisz, że
żadnego seksu nie było?
 O nic go nie oskarżałam. Prosiłam tylko, żeby ze mną porozmawiał.
 Stój!  Pochyla się do przodu i podnosi rękę.  Zatrzymaj, kurwa, ten
samochód!
Mercedes hamuje z piskiem opon, nie zważając na wściekłe trąbienie innych aut.
Po lewej stronie widać park, oddzielony od ulicy potężnym żelaznym ogrodzeniem,
a po prawej ciągnie się szereg małych hoteli. Chodnik zaścielają puszki po piwie,
niedopałki i psie kupy. Okolica nie wygląda zbyt zachęcająco.
 Wysiadaj.  Steve sięga do drzwi po mojej stronie i otwiera je.  Wynoś się
z mojego samochodu!
 Nie  odpowiadam krótko i zamykam z powrotem drzwi.
 Jak to, kurwa, nie?!  Jego twarz jest tuż przy mojej, widzę otwarte pory
i pęknięte żyłki wokół jego nosa, czuję zapach curry i szampana bijący z jego ust.
 Nie wysiądę, dopóki nie powiesz mi, co się stało.
 Kiedy?
 Kiedy Charlotte i Alex Henri poszli razem do toalety.
 Pytasz niewłaściwego człowieka, kochana, bo mnie tam nie było.
 Więc powinieneś się dowiedzieć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •