[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Kto wygrał?
 On, niech go szlag trafi!  Poniosło mnie.
Mackintosh uśmiechnął się.
 Czytałem pański życiorys, więc o większości tych spraw wiem. Chciałem
tylko sprawdzić pańską reakcję. Zatem można uznać, że jeśli idzie o miejscowe
gliny, pana konto jest czyste, tak?
 Tak.  Kiwnąłem głową.
 Dobra nasza  stwierdził.  Bo wie pan, będzie pan współpracował z tu-
tejszą policją, a gdyby zwęszyli, że przywiezli tu pana w teczce z Anglii, w życiu
nam by się to nie udało. Jakoś mi się nie wydaje, żeby w takiej sytuacji chcieli
z nami współdziałać.  Skubnął liść sałaty.  Czy pan był kiedyś w Anglii?
 Nigdy  odparłem i zawahałem się.  Powinien pan wiedzieć że w swo-
ją nową tożsamość wmontowałem trochę akcentów antybrytyjskich. Tutaj to zu-
pełnie normalne, nawet wśród ludzi posługujących się angielskim. Ta tendencja
nasiliła się zwłaszcza po tym, co stało się w Rodezji. W tych okolicznościach
spędzanie wakacji w Anglii uznałem za rzecz nierozważną.
 Zapomnijmy na chwilę o pańskiej przykrywce  rzekł Mackintosh. 
Jeśli uznam za konieczne, zmienimy ją panu. Tak, mam takie pełnomocnictwa.
Robotę, jaką panu przeznaczyłem, trzeba wykonać w Anglii.
To dziwne. Całe dorosłe życie spędziłem w służbie dla Wielkiej Brytanii, a ni-
gdy tam nie byłem.
 To mi się podoba  oznajmiłem.
 Niewykluczone, że zmieni pan zdanie, kiedy się pan dowie, na czym ta
robota ma polegać  rzekł ponuro i skosztował wina.  Bardzo dobre  stwier-
dził z uznaniem  choć odrobinkę kwaśne.  Odstawił kieliszek.  Co pan wie
o brytyjskim więziennictwie?
 Nic.
 Dam panu do poczytania kopię Raportu Mountbattena. Przekona się pan,
że to fascynująca lektura. Ale już teraz powiem panu w czym rzecz. Lord Mo-
untbatten stwierdził, że w naszych więzieniach jest tyle dziur, co w szwajcarskim
serze. Czy wie pan, ile mamy ucieczek rocznie?
 Nie. Kilka lat temu pisali o tym w gazetach, ale nie czytałem uważnie.
 Ponad pięćset. Jeśli wypadnie ich mniej, uznaje się, że rok był dobry. Natu-
ralnie, większość uciekinierów wkrótce znów wpada w sidła, ale niewielki procent
więzniów znika na dobre. I ten właśnie procent rośnie. Dość kłopotliwa sytuacja.
92
 Hmm, no chyba tak.  Nie chwytałem, do czego zmierza, bo to, o czym
mówił, nie miało żadnego związku ze mną.
Mackintosh nie należał do ludzi, którzy by przeoczyli najdrobniejszą zmia-
nę tonu w głosie rozmówcy. Spojrzał mi prosto w oczy i rzekł cicho  Mam
w nosie, ilu morderców, gwałcicieli, maniakalnych zabójców czy zwykłych zło-
dziejaszków nawiewa z mamra. To zmartwienie służb więziennych i policji. Moja
działka to bezpieczeństwo państwowe i według mnie sytuacja wymyka się nam
z rąk. Premier jest tego samego zdania i zlecił mi podjęcie odpowiednich kroków.
 O  bąknąłem niewyraznie.
 O  powtórzył z niesmakiem.  Spójrzmy na to z innej strony. Wsadza-
my Blake a na czterdzieści dwa lata. Wsadzamy go wcale nie za karę, ale po to,
żeby trzymać faceta z dala od Rosjan. Po pięciu latach Blake daje nogę i wypływa
w Moskwie, gdzie gęba mu się nie zamyka.  Posępnie zajrzał do kieliszka. 
Wyobrazmy sobie, że Blake nie wsiąka na dobre. Załóżmy, że zgarniamy go po
miesiącu. Policja byłaby uradowana, straż więzienna także. Ale niech ich wszyst-
kich szlag trafi! Bo ja bym się wcale nie cieszył. Ja bym chciał wiedzieć, o on
przez ten miesiąc wyrabiał, z kim rozmawiał! Rozumie pan? Skinąłem głową.
 Nie byłoby już po co go zamykać  powiedziałem.  To tak, jak zamy-
kanie wrót stajni, gdy konia już nie ma.
 Tak, i tym koniem jest oczywiście nie Blake, a informacje, które ma we
łbie.  Mackintosh kręcił się niespokojnie.  Na wyspie Wight buduje się wię-
zienie specjalnego nadzoru. Mountbatten chce je nazwać Vectis, co znaczy, że
nasz lord odebrał, między innymi, klasyczne wykształcenie. Bardzo zdolny gość
z tego Mountabattena. Wystarczył mu jeden rzut oka na to specjalnie strzeżone
pudło dla specjalnie strzeżonych ptaszków i od razu zademonstrował, jak takiego
ptaszka można stamtąd łatwo wyciągnąć.
Spojrzał na mnie z wyczekiwaniem, jak gdyby chciał, żebym coś powiedział.
Zmuszony jego wzrokiem, spytałem:
 Wyciągnąć?! Uśmiechnął się.
 Cieszę się, że rzeczywistość potwierdza superlatywy, jakie zawiera pańskie
dossier, panie Stannard.  Wyciągnął przed siebie kieliszek.  Nawet smakuje
mi to wino. . .
Nalałem mu do pełna.
 Miło wiedzieć, że człowieka doceniają  powiedziałem.
 Czytając Raport Mountbattena, zwłaszcza jego końcowe partie omawiają- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •