[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cu ustalonego wcześniej hasła. Dla tego konkretnego zamka były to
głosy i hasła twój i Godivy. Zabójca wchodzi, zamykają się za nim
drzwi. Podrzyna jej gardło. Teraz musi wyjść. Jak? Godiva już nie-
ma. A jednak wyszedł. Xien? Co na to powiesz?
- Ja jej nie zabiłem.
33
- Aha.
- Nie zabiłem.
- Tysiąc razy przysięgałeś, że to zrobisz.
Xien zmilczał.
Mścisłowski rzucił Yusufowi wymowne spojrzenie. - Zabierz mu
diagnoster.
Hasasyn wyjął aparat z dłoni Chińczyka, który jednak nie okazał
się na tyle głupim, by stawiać mu opór. Patrzył tylko z wściekło-
ścią na Schwarza i szeptał w jakimś azjatyckim dialekcie gorące
przekleństwa, zapewne bardzo kwieciste; drżały mu wargi, dygotały
dłonie.
- Może by tak gdzieś zamknąć drania - zaproponowała unosząca się
za Niemcem Jaqueritte. - Jeszcze z zemsty jakichś szkód narobi.
- On jej nie zabił - odezwał się Emmanuel.
- Co?
- To nie Xien.
- Skąd wiesz?
- Mówił prawdę. Pracował wtedy w kiosku.
Mścisłowski wrócił do obgryzania paznokci.
- Czy elfy mogą kłamać? - spytał cicho, łypnąwszy na Schwarza.
Schwarz wzruszył ramionami.
- On i tak nas słyszy przez otwarte kanały dospeku. Emmanuel...?
- Kłamię, kłamię.
- Sam widzisz.
- Teoretycznie powinien być niezdolny do kłamstwa - powiedziała
zamyślona Jaqueritte, ściągając rękawice. - Ale niewychowywany,
puszczony na żywioł, zaraz po zainicjowaniu uwolniony z Kolebki...
Trudno powiedzieć, za dużo anomalii.
Schwarz poprosił Yusufa o wypożyczenie na chwilę diagnostera.
Otworzywszy jego podkowiastą sensoryczną klawiaturę o standardowym
ośmiopolowym układzie, wygłaskał na niej szybko kilka wyrazów. Na-
stępnie pokazał wszystkim świecący mdło ekran.
Napis brzmiał:
ZEMSTA BĘDZIE MOJA, RZEKŁ PAN. EMMANUEL. TO BYŁA JEGO MATKA. NIECH
SIĘ STRZEŻE, KTO UCZYNIŁ.
Pod datą siódmego lutego Agenor Mścisłowski zanotował w dzienni-
ku pokładowym Armstronga 7 śmierć Susan Smith-Newell; zapis po-
świadczyła Y. H. Jaqueritte, M. D. O przyczynie zgonu nie było tam
ani słowa, nie doszli do porozumienia w kwestii doboru eufemizmów.
Zresztą w niczyim interesie nie leżało umieszczanie w dokumentach
statku takich słów jak “morderstwo” czy “zbrodnia”. Nie było mor-
derstwa, nie było zbrodni; po prostu ktoś zabił Godivę.
Ósmego lutego odbyła się pisemna narada już pięcioosobowej zało-
gi Armstronga 7. Zebrali się w sali gimnastycznej na najniższym po-
ziomie Breneki; pomieszczenie to zostało tymczasem opróżnione ze
zmagazynowanego tu po katastrofie dobytku, pozostały jedynie: kabi-
na diagnostyczna Jaqueritte, przymocowane do podłogi stoliki i ro-
siczkowate samoprzylepne fotele oraz zestaw sprzętu do ćwiczeń.
Weszli, zablokowali drzwi, wyłączyli system alarmowy, wyłączyli
system wewnętrznej łączności, zamknęli wszystkie kanały dospeku.
Temat: Emmanuel. Zasiadłszy dookoła największego ze stolików, od-
zwyczajeni od ręcznego pisania, bazgrali nieporadnie po jego pla-
stikowym blacie czarnymi pisakami. Ale nie mieli wyjścia: Emmanuel
- jak był to udowodnił swoim eksperymentem Schwarz - monitorował
[ Pobierz całość w formacie PDF ]