[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zamordować.
Drzwi zgrzytnęły i stanął w nich młodziutki milicjant.
Proszę kolejno na przesłuchanie powiedział.
Wanda wysunęła się do przodu i zapytała:
A która ma iść? Macie jakąś listę albo coś takiego?
Mówiłem kolejno odparł surowo milicjant. Wszystko jedno, która pójdzie pierwsza.
A jeśli żadna nie ma ochoty?
Co to znaczy? zmarszczył się groznie. Proszę wychodzić to mówiąc złapał Wandę za
rękę i chciał wyciągnąć z celi.
Ratunku! Na pomoc! rozwrzeszczała się prostytutka. Biją mnie! Panie władzo, za co?
Nie wolno bić!
Wrzeszczała tak przerazliwie, że słychać ją było w całym budynku. Koleżanki z celi również
zaczęły krzyczeć i gwałt uczynił się taki, że milicjanci przybiegli zobaczyć, co się dzieje.
Ja nie biję jęknął speszony młodzik. Ja tylko za rękę...
Nie kłam! Uderzyłeś mnie w twarz! krzyczała Wanda.
Milicjantowi zaczęły się trząść ręce ze zdenerwowania i nie wiedział, co robić. Ale jego starsi
koledzy mieli większe doświadczenie. Wyprowadzili Wandę i zatrzasnęli drzwi.
Gdy młody milicjant przyszedł po następną, do przodu wysunęła się Magda. Zrobiła zalotną
minkę i powiedziała słodko:
Panie władziunio, wejdz pan do nas na chwilkę. Tyle jest tu ślicznych dziewuszek. Może
pan skorzysta z naszych usług? Dla pana za darmo. Nauczymy dużo rzeczy, takiemu młodemu
przyda się, jak znalazł...
Milicjant znów się zaczerwienił, ale tym razem nie zbliżał się za bradzo, tylko wołal zza
progu:
102
Co to za gadanie? Marsz za mną!
O pan władza się gniewa mówiła Magda. A może pan jeszcze niewinny? Widział pan już
to? bezwstydnie zadarła suknię, a przerażony milicjant zakrył oczy.
Zmiech gruchnął w celi, aż zadrżały szyby.
Chłopak zatrzasnął drzwi i pobiegł do kolegów. Za chwilę przyszedł stary wyga milicyjny,
który znał wszystkie sztuczki prostytutek. Pogroził im pałką i powiedział:
Głupie kawały się was trzymają, bezwstydne dziwki. Jazda, ze mną nie ma żartów!
Koło południa przyszła kolej na Zośkę. Stanęła w małym, jasnym pokoju przed biurkiem
pokrytym szklaną płytą. Zawiniętą w brudną chusteczkę rękę trzymała na piersiach. Krew
zaschła i utworzyła skorupę na chusteczce. Chciało się jej pić i oczy piekły, jakby wiatr nasypał
w nie piasku.
Za biurkiem siedziała drobna, czarna kobieta w wieku około czterdziestu lat. Wyciągnęła z
szuflady arkusz papieru, położyła na szkle i dopiero spojrzała na Zośkę.
Siadaj. Co ci się stało?
Usiadła posłusznie i odpowiedziała:
To nożem. Marynarz chciał przebić drugiego, a ja złapałam rękę i przejechał mi po palcach.
Trzeba było powiedzieć dyżurnemu. Milicjantka nakręciła numer i poprosiła:
Przynieście bandaż i jodynę.
Po chwilki weszła młoda, garbata dziewczyna i przyniosła żądane przedmioty. Odwinęły
chusteczkę, poszły do toalety i obmyły ręce. Kiedy milicjantka smarowała jodyną, Zośka
syknęła.
Przez cały czas obserwowała bacznie funkcjonariuszkę. Wyobrażała sobie, że to będzie jakaś
straszna baba, grozna i krzycząca, a miała przed sobą osobę miłą, spokojną, zajętą bez reszty
czynnościami sanitarnymi.
Kiedy opatrunek był gotowy i usiadły na swych miejscach, milicjantka przystąpiła do rzeczy.
] No, teraz możemy sobie pogadać. Pierwszy raz cię tu widzę. Nowa jesteś?
Mhm mruknęła dziewczyna.
Kiedy zaczęłaś?
W zeszłym roku.
I dlaczego?
Zapadło długie milczenie. Zośka była przygotowana na to pytanie, lecz teraz nie wiedziała, co
103
powiedzieć. Wiele różnych odpowiedzi miała przy tym na myśli, ale naraz poczuła w głowie
kompletną pustkę. Nie chciała kłamać, jakoś nie mogła się przemóc, żeby opowiedzieć którąś ze
zmyślonych historyjek. A prawda wydawała jej się tak banalna, że czuła, iż zostanie przyjęta za
kłamstwo.
Co tu mówić? odpowiedziała wreszcie cicho. I tak mi pani nie uwierzy.
Milicjantce widocznie podobała się ta odpowiedz. Wiele się tu nasłuchała kłamstw i
wykrętów. Jedne płakały i prosiły o przebaczenie, inne udawały spowiedz i czekały na
rozgrzeszenie, niektóre były wulgarne i odpowiadały hardo, wiedząc, że i tak nic im nie zrobią.
Kiedy usłyszała szczerą odpowiedz, ucieszyła się, bo zrodziła się w niej nadzieja na
uratowanie Zośki. W swoich rejestrach jeszcze jej nie miała, wnioskowała więc, że uda się
powstrzymać tę ładną, młodą i sympatyczną, na oko, dziewczynę.
Dobrze, że nie chcesz kłamać uśmiechnęła się do Zośki ale ja jednak muszę znać
prawdę. Opowiedz mi o sobie.
Zośka wzdrygnęła się. Gdzieś już słyszała podobną zachętę. Gdzie to było?... Zaraz, zaraz...
Tak, w izbie zatrzymań... Tam też była sympatyczna pani i również prosiła łagodnie, żeby jej
powiedzieć całą prawdę. Powiedziała i co z tego? Chcieli ją odwiezć do domu... Nie opłaciła się
szczerość. Kto wie, jak potoczyłoby się życie, gdyby jej wtedy nie odwozili do domu, a odesłali
do jakiejś szkoły.
Dlaczego milczysz? pytała milicjantka. Wstydzisz się? Przede mną niczego się nie
trzeba wstydzić. Znam rzeczy najstraszniejsze...
Po prostu nie ma o czym mówić bąknęła Zośka. Jestem prostytutką. No trudno. Nic na to
nie poradzę.
Ale może ja znajdę na to jakąś radę.
Wątpię.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]