[ Pobierz całość w formacie PDF ]
może powinnam zaproponować Annie pomoc w szukaniu
zapisków Clyde a, ale doszłam do wniosku, że to ponad moje
siły. Nie chciałam znać dyspozycji Nunleya dotyczących formy
pogrzebu i tego, co zrobić z jego majątkiem osobistym. Nie
przychodziły mi na myśl żadne inne pytania do Anny.
Zerknęłam na Tollivera i wzruszyłam nieznacznie
ramionami, pokazując, że z mojej strony to już wszystko. Tolliver
podziękował za poczęstunek i zagadnął o najważniejsze.
Może wie pani, kto wspomniał mężowi o mojej
siostrze?
Owszem, wiem.
Kto to był? zapytałam zadowolona, że w końcu
dochodzimy do konkretów.
Ja odparła, Na jednym z przyjęć Felicja opowiadała
o pani poszukiwaniach w Nashville.
Naprawdę wierzyła w pani umiejętności.
Zainteresowałam się tym i poszukałam informacji w Internecie.
Pomyślałam, że w końcu jest ktoś, kto dałby mu nauczkę.
Prowadził te zajęcia przez dwa lata i uwielbiał przedstawiać
swoich gości jako hochsztaplerów albo ludzi co najmniej
niewiarygodnych.
Nie dlatego, że nie podzielał ich przekonań, po prostu nie
mógł znieść myśli, że ktoś potrafi robić coś nadzwyczajnego. Ale
wiedziałam, że pani ma najprawdziwszy dar. Czytałam artykuły,
widziałam zdjęcia. Kiedy odnalazła pani zwłoki dziewczynki, był
na panią wściekły.
Tego wieczoru, gdy zginął, wyszedł, a potem wrócił
jeszcze bardziej rozwścieczony. Z tego co zrozumiałam,
odwiedził panią w hotelu, tak? Przytaknęłam.
Potem wykonał jeden czy dwa telefony i znowu
wyszedł rzekła melancholijnie. Poszłam do swojej sypialni i
zasnęłam. On już nie wrócił.
Bardzo mi przykro powiedziałam po chwili, gdy
wydawało się, że nic już nie doda.
Jednak nie byłam pewna, czy nie będzie jej lepiej bez
męża. Anna nie wstała, gdy zbieraliśmy się do wyjścia.
Wpatrywała się w splecione na podołku dłonie, jakby cała
gorączkowa energia nagle z niej uszła, pozostawiając jedynie
melancholię.
Kiedy zaproponowałam, że może zadzwonię po którąś z
sąsiadek, podniosła głowę.
Muszę przejrzeć papiery Clyde a oświadczyła. A na
pózniej zapowiedział się Seth Koenig, agent federalny. W
samochodzie przez chwilę nic nie mówiliśmy.
Był dla niej okrutny odezwał się w końcu Tolliver.
Lepiej jej będzie bez niego.
Fakt, Clyde był nędznym padalcem. Ale i tak będzie za
nim tęskniła. Pomyślałam, że Anny nie czeka świetlana
przyszłość, ale musiałam odłożyć tę kwestię do teczki z rzeczami,
na które nie mogłam nic poradzić.
Po drodze wyobrażałam sobie przyszłość, w której Anna
na pogrzebie Clyde a spotyka miłego, mądrego wykładowcę
mającego słabość do bardzo szczupłych, samotnych kobiet,
mieszkających w ogromnych domach.
Pomógłby jej wrócić do równowagi. I nigdy nie
urządzaliby przyjęć. Snując tę wizję, poczułam się nieco lepiej.
Rozdział osiemnasty
Dowiedzieliśmy się od wdowy wielu ciekawych rzeczy o
Nunleyu, ale nie byłam pewna, czy pomogą nam one zawęzić
grono, z którego typowaliśmy mordercę.
Nie martwiłam się tym za bardzo w przypadku Nunleya,
ale zależało mi, by odkryć, kto zabił Tabitę.
W Teksasie czekał na mnie mecz koszykówki, który
bardzo chciałam zobaczyć, a musiałam być wolna, żeby tam
jechać. Przy okazji mogłabym się także rozejrzeć za
odpowiednim domem, takim, który znajdowałby się niedaleko
miejsca, gdzie mieszkały nasze siostrzyczki. Dla dobra własnego
i Morgensternów, pragnęłam zakończyć tę sprawę.
Tolliver zatrzymał się, aby dać parkingowemu napiwek, a
ja, nie czekając na niego, weszłam do hotelu. Byłam tak
zamyślona, że nie zauważyłam Freda Harta póki mnie nie
zawołał.
Panno Connelly! Panno Connelly! Słysząc ten
specyficzny południowy akcent, wróciłam do rzeczywistości,
choć nie byłam tym faktem zachwycona. Możliwe, że spojrzałam
na niego nieprzyjaznie, bo zatrzymał się w drodze do mnie.
Pan do mnie? spytałam głupio, ale musiałam przecież
jakoś zacząć.
Tak, przepraszam, że zawracam pani głowę. Joel i
Diana prosili, abym wręczył coś pani w imieniu Funduszu
Odnalezć Tabitę .
Dopiero po chwili dotarło do mnie, o co mu chodzi. W
tym czasie Tolliver zdążył już wejść i właśnie witał się z Fredem.
Hol hotelowy nie wydawał się najszczęśliwszym miejscem na
takie rozmowy, więc zaproponowałam Hartowi, aby wszedł na
górę. Przystał niezbyt entuzjastycznie i podążył za nami do
windy.
Stojąc w kabinie, odkryłam, że Fred musiał chlapnąć
sobie burbona dla kurażu.
Starałam się nie skrzywić, gdy znajomy zapach uderzył
mnie w nozdrza. Dostrzegłam, że twarz Tollivera kurczy się w
lekkim grymasie obrzydzenia jego ojciec namiętnie pijał
burbona. I dla mnie i dla niego woń ta wiązała się z
nieprzyjemnymi wspomnieniami.
Z tego, co zrozumiałem, poznaliście moją córkę
wcześniej? W lustrze obserwowałam twarz mężczyzny, który
postarzał się w jednej chwili. Oblicze Harta znaczyły głębokie
zmarszczki smutku i rozgoryczenia.
Tak przyświadczyłam. Przez jakiś czas spotykali się
z Tolliverem. Nie wiem, co za diabeł we mnie wstąpił, ale chyba
po prostu dotknęła mnie ta wyrazna niechęć Freda do przyjęcia
naszego zaproszenia.
Stwierdziłam, że pewnie uważa nas za jakieś odrażające,
szemrane typki i chciałam wziąć odwet. Głupio postąpiłam.
A teraz? Felicja jest taka zaabsorbowana pracą...
urwał. Powinien uzupełnić zdanie czymś w rodzaju cieszę się,
że znalazła czas na rozrywkę lub rzadko się z kimś umawia .
Ale zdawało się, jakby jego serce odmówiło posłuszeństwa zanim
dokończył wypowiedz.
Staraliśmy się nie okazać zaskoczenia.
Gdy dotarliśmy do pokoju, zastanawiałam się, czy nie
powinnam wezwać dla niego taksówki. Obawiałam się, że w tym
stanie nie da rady prowadzić. Naprawdę się o niego martwiłam.
Na tym koszmarnym lunchu u Morgensternów zrobił na mnie
dobre wrażenie mężczyzny poważnego, smutnego, ale zarazem
troskliwego i życzliwego. Co mu się stało?
Panie Lang, panno Connelly zaczął z namaszczeniem,
stanąwszy pośrodku naszego tymczasowego salonu. Joel prosił,
żebym wam to przekazał. Z wewnętrznej kieszeni wyjął kopertę
i podał mi ją. Wpatrywałam się w nią przez chwilę przed
otwarciem. Nie widziałam sposobu na wybrnięcie z tak
krępującej sytuacji z wdziękiem. Koperta zawierała czek na
czterdzieści tysięcy dolarów nagrodę za odnalezienie ciała
Tabity. Dodając te pieniądze do naszych oszczędności, będziemy
mogli spełnić nasze marzenie o kupnie domu. Oczy wypełniły mi
się łzami. %7łałowałam, że zarobiłam je w ten sposób, ale
cieszyłam się z tego, co mogą mi dać.
Wydaje się pani mocno poruszona zauważył Hart, sam
roztrzęsiony, sądząc po głosie. Może nie zechce pani ich
przyjąć, ale wykonała pani swoje zadanie i należą się pani.
Nie miałam zamiaru ich nie przyjmować, nawet przez
myśl mi to nie przeszło.
Zasłużyłam na nie. Ale jego słowa zawstydziły mnie,
poczułam się fatalnie. Jakby tego było mało, dostrzegłam łzę
spływającą po policzku mężczyzny.
Panie Hart? rzekłam cichutko. Nie wiedziałam, jak
postępować z płaczącymi mężczyznami, a przecież nie znałam
nawet przyczyny jego załamania.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]