[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To nie ja powiedziałam przed chwilą, że ją kochałam.
Byłaś na pogrzebie? Jeśli chciał we mnie wzbudzić poczucie winy, nie trafił.
Nie. Nie chodzę na pogrzeby. Z oczywistych powodów.
Nie zrozumiał. Przez te wszystkie lata zabił używkami większość swoich szarych komórek.
Zmrużył oczy, spoglądając pytająco.
Obecność martwych ludzi odbieram dość specyficznie.
Och, nie pieprz. Nie musisz udawać. Pamiętaj, z kim rozmawiasz. Możesz oszukiwać
ludzi, ale mnie nie nabierzesz. Matthew zrobił konfidencjonalno- porozumiewawczą minę.
Wyjdz syknÄ…Å‚ Tolliver.
Daj spokój, synu, nie powiesz mi przecież, że to całe szukanie trupów to prawda
powiedział Matthew niedowierzająco. Okej, możesz udawać przed innymi, ale sam wiesz, że
twoja siostra jest tylko okultystycznÄ… szarlatankÄ….
Nie jest moją siostrą, nie łączą nas więzy krwi przypomniał Tolliver. Jesteśmy parą.
Twarz Matthew skurczyła się w odrazie. Wyglądał, jakby za chwilę miał zwymiotować.
Brzydzę się wami wypalił i natychmiast tego pożałował.
Prawie wszyscy, którym powiedzieliśmy o naszym związku, reagowali mniej lub bardziej
negatywnie. Gdybym przejmowała się ich zdaniem, już zaczęłabym się martwić wspólną
przyszłością z Tolliverem.
Na szczęście miałam to gdzieś.
Czas na ciebie, Matthew powiedziałam, odsuwając się od Tollivera. Jak na
zreformowanego ćpuna i pijaka nie jesteś zbyt tolerancyjny wobec innych. Otworzyłam drzwi.
Matthew spoglądał to na mnie, to na syna, czekając, aż ten zaneguje sugestię. Tolliver
wskazał mu głową wyjście.
Lepiej się wynoś, zanim do reszty stracę panowanie głos Tollivera pozbawiony był
jakichkolwiek emocji.
Wychodząc, Matthew obrzucił mnie rozwścieczonym spojrzeniem.
Zamknęłam za nim drzwi na zamek, podeszłam do Tollivera i spojrzałam na jego zaciętą
twarz.
Ech, żeby choć jedna osoba cieszyła się z naszego szczęścia powiedziałam, żeby
przerwać ciszę. Nie wiedziałam, co w tej chwili czuje. Może chciał zmienić zdanie?
Na zewnątrz panowała całkowita ciemność, a okno przypominało wielkie, ślepe oko,
skierowane na nasz pokój. Nieprzyjemne wrażenie potęgował fakt, że mieszkaliśmy na parterze.
Tolliver przytulił mnie, a potem puścił i poszedł zaciągnąć zasłony. Odgrodzona od nocy, nareszcie
tylko z Tolliverem, poczujÄ™ siÄ™ lepiej.
Stał przy oknie, z rozłożonymi ramionami i palcami zaciśniętymi na tkaninie. Ja
znajdowałam się za nim, nieco z boku, pochylając się, by zdjąć buty. I nagle, w ułamku sekundy,
jednocześnie wydarzyło się sto rzeczy. Przerazliwy hałas, piekące igły na klatce piersiowej i
twarzy, wilgoć na skórze. Poczułam zimny powiew, a Tolliver zatoczył się do tyłu, przewracając
mnie na łóżko. Runął na mnie całym ciężarem, a potem zsunął się bezwładnie na podłogę.
Skoczyłam na równe nogi tak gwałtownie, że aż się zachwiałam. Choć było to kompletnie
niezrozumiałe, wiedziałam, że chłód bije od okna. Spojrzałam po sobie. Moja koszulka była mokra,
ale nie od deszczu. Cała czerwona. Nadawała się do wyrzucenia. Nie wiem, dlaczego przyszło mi to
do głowy. Chyba krzyknęłam, pojmując jakąś cząstką świadomości, że Tolliver został postrzelony,
że w mojej skórze tkwią odłamki szkła i jestem pokryta krwią, że w jednej chwili cały nasz świat
wywrócił się do góry nogami.
ROZDZIAA SZÓSTY
Musiałam otworzyć drzwi w odpowiedzi na łomotanie, bo w pokoju znajdował się Matthew.
Stałam bezradnie, patrząc to na Tollivera, to na swoje dłonie, którymi przetarłam twarz. Były całe
we krwi, a nie chciałam go dotykać brudnymi rękoma. Matthew klęczał przy synu. Sięgnęłam
po komórkę i wystukałam numer alarmowy, choć wymagało to ode mnie więcej wysiłku niż
cokolwiek, co do tej pory zrobiłam w całym życiu. Wycharczałam adres motelu, numer pokoju,
powiedziałam, że potrzebujemy karetki, i dorzuciłam postrzał , bo to słowo kołatało mi się w
głowie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]