[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gdy cesarz przyszedł na Forum Trajana a jest to budowla nie mająca sobie równej pod
całym niebem; jak mniemam, nawet bogowie uznają, że godna ona podziwu! stanął jak ra-
żony. Uważnie tocząc wzrokiem wokół oglądał obwód gigantycznej konstrukcji. Opisać się
jej słowami nie da i nigdy już śmiertelni nie będą mogli wznieść czegoś podobnego 61.
Co pozostało do naszych czasów z owych wszystkich budowli? Zarys fundamentów świą-
tyni Jowisza. Resztki niektórych łazni. Część Koloseum. Przebudowany Panteon. Dwie ko-
lumny, Marka Aurelego i Trajana, ale bez posągów. Plac na miejscu stadionu Domicjana.
Szczątki i fragmenty Forum Trajana; te pozwalają wprawdzie odtworzyć plan ogólny, nie dają
jednak żadnego wyobrażenia o wspaniałościach zespołu budowli, które wzbudzały po-
wszechny zachwyt jeszcze w drugiej połowie wieku IV, uchodząc za prawdziwy klejnot ar-
chitektury światowej, i to w oczach ludzi tak dobrze znających ogromne metropolie Wschodu,
jakimi byli i Konstancjusz, i Ammian.
Pobyt Konstancjusza w Rzymie historyk opisał dokładnie, korzysta jednak przy tym z cu-
dzych relacji ustnych i pisanych. On sam świadkiem tego wydarzenia nie był i być nie mógł;
służył przecież wówczas w wojsku. Natomiast z całą pewnością osobiście i uważnie śledził
wszystkie etapy rzymskiej wizyty cesarza Teodozjusza. Ten przebywał w stolicy od dnia 13
60
Amm. Marc., H., 16, 10, 13.
61
Amm. Marc., H., 16, 10, 15.
72
czerwca do 30 sierpnia roku 389, Ammian zaś osiadł tu już od dawna. Całe miasto przez pra-
wie trzy miesiące żyło tylko sprawą obecności władcy. I to już od momentu triumfalnego jego
wjazdu wraz z zaledwie kilkuletnim synem młodszym, Honoriuszem; został on celowo i po-
spiesznie sprowadzony aż z Konstantynopola, Teodozjusz bowiem chciał wyraznie pokazać
swym poddanym, kto będzie w przyszłości ich panem. Któż zdawał sobie wówczas sprawę,
patrząc na małego chłopca w ciężkich, złocistych i purpurowych szatach, że stanie się on
władcą Zachodu już za lat sześć? Któż mógł przewidzieć, że to on właśnie rozpocznie ciąg
odrębny jego cesarzy, aż po tak już bliski kres samodzielnego bytu politycznego tej części
Imperium? Przecież to zaledwie za lat 87 miał zostać złożony z tronu ostatni jego następca, co
potomność uznała za kres świata antycznego. W roku 389 witano Teodozjusza i jego synka
entuzjastycznie. Podziwiano przepych dworu, oręż i postawę oddziałów przybocznych, pa-
trzono z dumą na pochód, symbolizujący potęgę Imperium. A przecież ogromna większość
widzów miała za lat 21 przeżyć już pod rządami Honoriusza grozę najazdu Gotów na stolicę
cesarstwa!
Ammian nie wspomina ni słowem o wjezdzie i pobycie Teodozjusza, albowiem wykra-
czało to poza ramy chronologiczne, jakie sobie w swym dziele zakreślił; przedstawiał prze-
cież historię Imperium tylko do roku 378. Ale kto wie, może pewne elementy i sceny tej wi-
zyty cesarskiej, którą sam obserwował, zużytkował pózniej przy opisie tamtej, której znać nie
mógł? A dla nas tak ważna, tak interesująca byłaby szersza i wiarogodna relacja o tym, co
czynił tu i jakie wrażenia odniósł właśnie Teodozjusz! Tymczasem skazani jesteśmy na in-
formacje fragmentaryczne i pośrednie.
Wydaje się, że Teodozjusz, podobnie jak przedtem Konstancjusz, nigdy dotychczas stolicy
Imperium nie widział; na pewno zaś nigdy w niej nie był jako cesarz. Chyba i on, zawsze pe-
łen serca i pietyzmu dla wielkiego dziedzictwa przeszłości Imperium, uległ olśnieniu, oglą-
dając zabytki. Wyczytać to można pośrednio z pewnej ustawy, jaką wydał w kilka miesięcy
pózniej. Nazywa w niej Rzym z widocznym szacunkiem Urbs aeterna , miastem wiecznym,
i zaleca bardzo sensownie, by raczej restaurować tam dawne budowle, a nie wznosić na koszt
państwa nowych i zbytecznych; jeśliby zaś któryś z urzędników zaczął budować bez wiedzy i
zgody cesarza, zużywając na to środki skarbowe, będzie musiał zwrócić wszystkie koszty
oraz zapłacić tytułem grzywny 10 funtów złota62. Wiadomo również, że Teodozjusz podob-
nie jak niegdyś Konstancjusz zachował się nader pojednawczo w stosunku do starych, po-
gańskich rodów arystokratycznych. Odwiedzał wielkich panów w ich pałacach. W senacie
mowę na jego cześć wygłosił w imieniu prowincji galijskich poganin Pakatus i wkrótce po-
tem objął namiestnictwo Afryki. Znany nam już żarliwy poganin Cejoniusz Albinus właśnie
w czerwcu otrzymał urząd prefekta miasta, który miał piastować aż do lutego roku 391.
Wszystkie te fakty są nader wymowne.
Była to nie tylko pierwsza, ale i ostatnia wizyta cesarza Teodozjusza w Rzymie. Wpraw-
dzie niektóre zródła starożytne wspominają o jakiejś krótkiej jego bytności w tym mieście
jesienią roku 394, wydaje się wszakże z różnych względów, że to pomyłka. Skoro zaś w tej
książce przykładamy pewną wagę do wskazywania i uwypuklania różnych związków symbo-
licznych, przypomnijmy i to: latem roku 389, kiedy ostatni cesarz rzymski, władający Impe-
rium niepodzielonym, zwiedzał Rzym po raz jedyny za swego panowania, w Olimpii nad Al-
fejosem odbywały się igrzyska, liczone jako 292; otwierały one zarazem okres ostatniej olim-
piady świata starożytnego.
Dla Konstancjusza i dla Teodozjusza, podobnie jak i dla Ammiana oraz wszystkich myślą-
cych ludzi tamtej epoki, Rzym był czymś znacznie więcej niż zespołem zabytków, choćby i
najświetniejszych; stanowił mianowicie widomy symbol i ośrodek wielkiej, spełnionej, zwy-
cięskiej misji dziejowej. Roma tak określa to historyk ugięła niegdyś pyszne karki dzikich
62
C Th XV l, 27
73
ludów i ustanowiła prawa, ów fundament i wieczną gwarancję wolności. Potem przekazała
całe dziedzictwo cesarzom, niby matka synom. Ale i tak jeszcze Ammian powiada to z nie-
ukrywaną dumą i satysfakcją uznaje się po wszystkich krajach i ziemiach, że ona jest panią i
królową; wszędzie też otacza się szacunkiem autorytet i siwiznę senatorów, samo zaś imię
ludu rzymskiego budzi cześć głęboką63.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]