[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w samochodzie zgęstniało  w swojej konsystencji
podobne do słodkiego mleczka z puszki, którego czasem
używałam do deserów.
Parking pod supermarketem był zatłoczony. Igor
warknął, że za długo się guzdrałam przed wyjściem,
i z zaciętą miną objechał dookoła stojące w dwóch
rzędach auta, jakby samą siłą woli chciał zdobyć najlepsze
miejsce w pobliżu głównego wejścia.
 Nie znoszę zaiwaniać z pełnym wózkiem przez cały
parking  powiedział przez zaciśnięte zęby, robiąc jeszcze
jedno kółeczko wokół zaparkowanych aut.
Na końcu języka miałam naprawdę złośliwą uwagę,
wiedziałam jednak, że drażnienie męża w tym momencie
byłoby jak wkładanie patyka do klatki z wygłodniałym
tygrysem. Jakieś dwie minuty pózniej udało nam się
w końcu zaparkować  szczęśliwym trafem ubrana
w kiczowaty prążkowany płaszcz brunetka na wysokich
obcasach wsiadła akurat do jednej ze stojących najbliżej
wejścia terenówek i odjechała, robiąc nam miejsce.
Wysiadłam, zostawiłam męża w samochodzie i ruszyłam
w stronę sklepu. Igor dopadł mnie w środku, tuż przy
zatłoczonych ruchomych schodach, i wręczył przedartą na
pół karteczkę z listą zakupów. Sam wsunął sobie do
kieszeni drugą połowę i ruszyliśmy w stronę wejścia do
olbrzymich delikatesów. Rozdzieliliśmy się zaraz za
bramkami  mąż wybrał olbrzymi kosz na kółkach, ja
sięgnęłam po ten mniejszy, z rączką.
 Widzimy się przy kasach, zadzwonię, kiedy skończę 
oznajmił i nie czekając na moją odpowiedz, wszedł
pomiędzy półki z chemią gospodarczą.
Przypomniałam sobie dawne czasy i zakupy, na które
zawsze jezdziliśmy razem. Pomysł z przedzieraniem na pół
listy zakupów był mój, jednak na samym początku naszego
małżeństwa wyglądało to zupełnie inaczej. Krążyliśmy co
prawda w różnych częściach sklepu, szukając produktów 
każde ze swojej części listy  ale przez cały czas jedno
szukało wzrokiem drugiego, a skradzione gdzieś przy
lodówkach z nabiałem całusy bywały naprawdę gorące.
Teraz mąż czmychnął, zanim zdążyłam cokolwiek
powiedzieć, i samotnie przeczesując delikatesy,
odpoczywał pewnie ode mnie, od nas, od wszystkiego, co
kiedyś kochaliśmy&
Weszłam pomiędzy półki z makaronami, włożyłam do
koszyka dwa opakowania spaghetti i ruszyłam dalej,
w stronę wędlin. Igor świetnie wiedział, jaka przy
wędlinach bywała kolejka, i miałam niezachwianą
pewność, że z czystego wyrachowania dał mi  gorszą
połówkę listy sprawunków. Sam musiał jedynie kupić
pieczywo, trochę środków czystości, słodycze i zgrzewkę
coli. No i wykrakałam. Ogonek był koszmarny. Zrobiło mi
się gorąco i miałam ochotę po prostu wyjść ze sklepu.
Kiedy już przesunęłam się do przodu na tyle, żeby mieć
nadzieję, że jeszcze tego samego dnia zostanę obsłużona,
stojący przede mną i zajeżdżający tanią wodą kolońską
facet wykupił z połowę lodówki, wahając się przy
wyborze chyba z pięć minut. Przestępowałam z nogi na
nogę i w duchu wyzywałam Bogu ducha winnego gościa
od najgorszych, w końcu  wściekła, zgrzana
i podminowana kupiłam jedynie kabanosy i parówki,
darując sobie resztę. Igor pewnie będzie wściekły, ale na
to też była rada  powiem mu, że szynki, jego ulubionej
kiełbasy i boczku nie było. On często tak robił, kiedy
prosiłam, żeby przyniósł mi coś ze sklepu  nie chciało mu
się stać w kolejce, więc wciskał kit, że czegoś nie dostał.
Proste? Proste. Włożyłam do koszyka wędlinę i ruszyłam
w stronę regałów z konserwami. Tuńczyk, fasolka kidney,
groszek, kiełki bambusa i kukurydza  powtarzałam sobie
w głowie listę zakupów, kiedy zobaczyłam męża. Stał przy
serach, tuż obok wystawionego przed lodówki stolika,
przy którym młoda, roześmiana hostessa częstowała
klientów serowo-warzywnymi, promocyjnymi koreczkami.
Igor był akurat jedynym degustującym  zjadł, pokiwał
głową z bardziej lub mniej udawanym uznaniem i wdał się
w rozmowę z hostessą. A może raczej powinnam
powiedzieć flirt? Oboje głośno się z czegoś zaśmiali. On
szeroko rozstawił nogi, jakby chciał zaznaczyć swoje
terytorium, i włożył ręce w kieszenie, wysuwając jedynie
kciuki. Podobno to gest właściwy osobom z wyższych
kręgów społecznych, a przy tym pewnych siebie. Ona
roześmiała się jeszcze głośniej, odrzucając do tyłu włosy,
w końcu pochylili się ku sobie, jakby dzielili się właśnie
jakąś tajemnicą i wciąż roześmiani rozmawiali półgłosem.
Wiedziałam, że głupio robię. Jawne okazywanie zazdrości
zawsze wydawało mi się jedną z najbardziej żałosnych
zagrywek z żoninego repertuaru, jednak wściekłość
przeważyła szalę. Zrobiłam kilka kroków w ich stronę
i stanęłam tuż za plecami męża, a potem wrzuciłam do jego
wciąż pustawego kosza kilka cięższych rzeczy z mojego.
Nawet się nie obrócił, usłyszałam, że opowiada tej
głupawej panience o swojej studenckiej wyprawie na
Alaskę.
 Dobrze się bawisz?  warknęłam.
Obrócił się niechętnie, skrzywiony i wyraznie urażony
 pomyślałam, że traktuje mnie jak natrętnego komara.
 Może się pani poczęstuje?  zaszczebiotała hostessa
przesłodzonym głosem, mierząc mnie przy okazji pełnym
wyższości spojrzeniem.
Poczułam się fatalnie  w starym niebieskim swetrze,
spranych dżinsach o lekko wystrzępionych nogawkach
i rozciągniętym białym podkoszulku  w konfrontacji
z moim pewnym siebie, odstawionym w garnitur mężem
wyglądałam jak jego gosposia.
 Dziękuję, nie jadam na promocjach  syknęłam
i dodałam, że ser, który tak żywiołowo reklamuje, to
zwykłe badziewie.  Chodzmy już!  warknęłam, podając [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •