[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Odwróciła się do łóżeczka, z którego dało się słyszeć ciche
kwilenie i posapywanie.
Moje serce rozpłynęło się na dzwięk tych cudownych,
odgłosów.
- Gid, czy mógłbyś mi podać małą?
Patrzyłam zafascynowana, jak Gid wprawnym ruchem
wyjął zawiniątko z łóżeczka i podał je Debs.
Boże, była taka maleńka! Maciupeńkie rączki i nóżki
zabawnie poruszały się w powietrzu. Zacisnęła piąsteczki
tuż przy buzce i wydała z siebie ciche stęknięcie.
- Najpierw ją nakarmię. Mam nadzieję, że wtedy będzie
w lepszym nastroju do przyjmowania gości - zażartowała
Debbie.
- Pójdę poszukać jakiegoś wazonu na kwiaty - powie-
dział Gid.
- Zwietny pomysł - ucieszyła się Debs. - Zapytaj pielęg-
niarkę, gdzie trzymają takie rzeczy.
- Wiem, gdzie tu stoją wazony. Zaraz wracam.
Patrzyłam, jak odchodzi. Jego buty skrzypiały na szpi-
talnej podłodze. Był tu przecież nie raz, kiedy przyszły na
świat jego obie córki. Może Laura leżała w tym samym
pokoju co Debs. Ciekawe, czy zachował w pamięci miłe
wspomnienia.
Debbie odpięła klapkę stanika i przystawiła dziecko do
piersi.
- Wspaniale daje sobie radę z ssaniem - pochwaliła
córeczkę. Potem spojrzała na mnie z poczuciem winy. -
Przepraszam cię, zupełnie nie myślę. Zawsze po porodzie
jestem taka zadowolona z siebie, jakby to wielkie szczęście
przytrafiło się tylko i wyłącznie mnie. Dobrze się czujesz,
Kate?
SK
Zerkając na dłoń Debbie podtrzymującą główkę córeczki
i na niemożliwie maluśką rączkę spoczywającą spokojnie na
piersi mamy, wsłuchiwałam się, zafascynowana, w
rozkoszne dzwięki ssącego maleństwa. Widziałam, że
Debbie mi się przygląda, ale nie miałam ochoty na dalszą
rozmowę, a zwłaszcza na wylewne podziękowania, że udało
mi się przełamać i przyszłam ją odwiedzić. Miałam szczerze
dość i czułam, że jestem o krok od wybuchnięcia płaczem.
- Wybraliście już dla niej imię? - spytałam nagle, by
uwolnić się od desperackich myśli.
W drzwiach ukazał się Gid.
- Znalazłeś wazon?
- Tak - kiwnął głową - ale wybór nie był zbyt duży. Mieli
tylko dwa. Ten wydał mi się lepszy.
- A gdzie są twoje dziewczynki? - zapytała Debbie, wyj-
mując pierś z buzki dziecka.
Mimo bólu rozdzierającego mi serce nie mogłam ode-
rwać oczu od tej niesamowitej sceny.
- U Emily. Nie umiałem sobie odmówić przyjścia do
ciebie.
Debbie wprawnie przystawiła dziecko do drugiej piersi.
- O, na śmierć bym zapomniała, a jak udało się przyjęcie
u Harriet i Andrew?
- Chyba dobrze. Wydawało mi się, że wszyscy się dobrze
bawili.
- A tobie jak się podobało? - Gid zwrócił się do mnie.
Wymamrotałam jakąś w miarę pozytywną opinię na
temat przyjęcia Woottonów, nie chcąc, by Debs wyniu-
chała, że mnie i Gida coś łączy. Nikt nie miał prawa niczego
się domyślić.
- Więc ty też tam poszłaś? - zdziwiła się Debs, a następ-
nie przyjrzała się nam uważnie.
Bez wątpienia potrafiła dodać dwa do dwóch. Dobrze
wiedziała, co czułam do niego, gdy miałam kilkanaście lat.
SK
Byłam pewna, że przepyta mnie na tę okoliczność przy
najbliższej okazji.
Czas karmienia się skończył. Debbie przytuliła małą i
delikatnie gładziła ją po pleckach.
- Chcesz ją potrzymać?
Aż poderwałam się na nogi.
- Ja... myślę... nie wiem, zupełnie nie wiem. Nigdy nie
trzymałam niemowlęcia - wyszeptałam. - Jest taka maleńka.
..
- Nic jej się nie stanie, ale jeżeli się boisz, możesz ją
wziąć na poduszce.
Serce waliło mi jak młotem. Ułożyłam sobie poduszkę na
ramieniu w zgięciu łokcia, a Gid podał mi niemowlę. Było
cieplutkie i delikatne. Nowo narodzony człowiek -
prawdziwy cud natury.
- Macie już dla niej imię? - niemal nieprzytomna po-
wtórzyłam pytanie.
- Rozmawiałam dziś o tym z Mikiem. Nie spodzie-
waliśmy się dziewczynki. Chyba zdecydujemy się na Mary,
po mamie Mike'a. Zresztą Babs też miała na drugie Mary.
Pomyślałam, że imię Mary pasuje do takiego słodkiego
maleństwa. Jest delikatne.
- Ale na pierwsze damy jej Katherine. Będzie się nazy-
wała Katherine Mary, po tobie. Masz coś przeciwko nowej,
małej Katie?
Jak mogłabym mieć coś przeciwko małej Katie? Pod
powiekami poczułam gorące, piekące łzy. Głupio mi było,
bo nie miałam wolnej ręki, żeby je wytrzeć. Mała Katie
oddychała równo, zadowolona i najedzona. Przed nią było
całe życie i tyle możliwości. Miała dwoje rodziców, którzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •