[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Po co? - spytał.
- Arianna mi poleciła. Podobno wyrabia sylwetkę i poprawia
koncentrację. Od kiedy pracuję w ARC, prowadzę siedzący tryb życia.
Przyda mi się trochę wysiłku fizycznego.
- Ale dlaczego akurat tae kwon do? Nie mogłaś wybrać czegoś
innego? Na przykład pilates? Tae kwon do wymaga długotrwałego
zaangażowania.
- Dodatkowo uczy samoobrony, co w dzisiejszych czasach jest
bardzo przydatne.
- Sam mogę cię nauczyć kilku chwytów.
- Czy to ci przeszkadza?
- A niby dlaczego?
Prawdę mówiąc, drażniło go to, choć sam nie wiedział dlaczego.
- Nie wiem. Słyszałam, że masz czarny pas karate. Myślałam, że
raczej będziesz mnie zachęcał do uprawiania sztuk walk.
- Zaczynałem, kiedy miałem dziesięć lat.
- A ja teraz. Wydajesz się dzisiaj jakiś dziwny. Jesteś zmęczony?
Rzeczywiście był wykończony i mógł się wydawać gburowaty. Mieli
spędzić miły wieczór. Musiał więc w jakiś sposób poprawić sobie humor.
Objął ją w talii, drugą ręką przyciągając ją delikatnie za pupę.
Lyndsey przez cały wieczór flirtowała z Nate'em. Kiedy siedzieli
przy stoliku, wpatrywała się w niego z uwagą i słuchała jego opowieści,
122
R S
podpierając podbródek na dłoni i trzymając go za rękę. Pochlebiało mu, że
tak się interesuje jego pracą. Dużo mówił, ponieważ wciąż zadawała
pytania. Właściwie miał ochotę tylko na jedno - rzucić się na nią i kochać
aż do upadłego. Kiedy wreszcie dotarli do domu, stracił resztki
cierpliwości. Zciągnął z niej sukienkę. Miała na sobie seksowną, czarną,
koronkową bieliznę, którą prawie rozdarł, ściągając w pośpiechu. Jego
pożądanie wprawiło go w zdumienie. Wiedział, że był zbyt szybki. Nie
pozwolił jej na żadną aktywność. Bał się, że wybuchnie, zanim ją za-
spokoi.
Lyndsey zaglądała do sypialni co piętnaście minut. Nate przespał
śniadanie, paradę róż i pół turnieju kręgli. Spał tak mocno, jakby się
znajdował w stanie komy. Rozciągnięty w poprzek łóżka prawie się nie
poruszał.
Zeszłej nocy musiał być naprawdę wykończony. Mimo to poszli na
kolację, pili wino, o północy namiętnie się całowali, a potem kochał się z
nią, jakby właśnie wrócił z bezludnej wyspy.
Jeszcze nigdy w życiu nie była z nikim w takim związku.
Intensywność odczuć zadziwiała ją. Zaskoczyła samą siebie swoją
śmiałością i wyuzdaniem. Nieustannie go pragnęła.
Kiedy szła po raz kolejny do sypialni, wzięła ze sobą kubek kawy.
Nate siedział na łóżku półprzytomny, z potarganymi włosami i nieogoloną
brodą. Wyglądał uroczo.
- Dlaczego mnie wcześniej nie obudziłaś? - spytał, biorąc od niej
kubek z kawą.
- Strzały armatnie by cię nie obudziły. Potrzebowałeś snu.
123
R S
- Pojechałabyś na plażę?
- Co zazwyczaj robisz w Nowy Rok?
- Zazwyczaj oglądam z Samem i kilkoma innymi znajomymi sport w
telewizji.
- Chętnie ci potowarzyszę.
- Lubisz futbol?
- Jasne.
- Nie oszukuj. Zadam pytanie jeszcze raz. Chcesz iść na plażę?
- Dziś możemy obejrzeć mecz, a jutro pojedziemy nad ocean.
- Jutro muszę wyjechać do Chicago. Właśnie dostałem wiadomość.
To mnie obudziło - wskazał telefon komórkowy.
- Co to za sprawa? Możesz powiedzieć?
- Projektujemy system ochrony firmie, która się przenosi do Los
Angeles.
- Myślałam, że to działka Sama.
- Jest bardzo zajęty, a jego klient nie może czekać. Na początek moje
doświadczenie wystarczy. Sam zajmie się tylko ostateczną akceptacją i
sprawdzeniem planu. Nie będzie mnie najwyżej przez trzy dni.
Zrzucił kołdrę, wstał z łóżka i zaczął się przeciągać.
- Mogę ci pomóc w pracach domowych, tylko najpierw wezmę
szybki prysznic.
W drodze do łazienki zatrzymał się na moment i zaproponował,
wyciągając rękę:
- A może dołączysz do mnie?
Skąd wiedział, że o tym właśnie marzyła?
- Jeśli będziesz tak na mnie patrzyła, to przewróci mi się w głowie.
124
R S
Trzy dni pózniej Nate przyszedł w nocy do biura. Zatrzymał się na
moment w holu, zastanawiając się, jak podejść do Lyndsey. Ich związek w
ostatnim okresie wszedł na drogę przemian. Częściowo potrafił to sobie
wytłumaczyć. Coraz bardziej stawał się jej niepewny. Czekał, aż go
zostawi. Byli ze sobą od ponad miesiąca. Zazwyczaj tyle trwały jego do-
tychczasowe związki. Nie chciał się zaangażować, a ona do tego dążyła.
- Cześć. Przyniosłem kolację - zawołał, nie chcąc, aby odczuła, że ją
szpieguje.
Miał nadzieję, że w biurze będą mogli spokojnie porozmawiać. W
domu natychmiast wskoczyliby do łóżka. Usłyszał, jak coś upada na
podłogę, potem szelest przekładanych pospiesznie papierów. Kiedy
doszedł do jej biurka, odwróciła się do niego, nagłym gestem chowając za
plecami ręce.
- Już wróciłeś!
Miała nienaturalnie ożywiony głos, a jej policzki płonęły rumieńcem.
Wyglądała, jakby coś przeskrobała. I nie rzuciła mu się na szyję.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]