[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zatamować upływ krwi. Sygnał alarmowy dociera do systemu
immunologicznego, który zaczyna produkować przeciwciała,
żeby zwalczyć mikroorganizmy chorobotwórcze. Wszystkie te
skomplikowane procesy zachodzą bez udziału świadomości.
Nawet jeśli zdajemy sobie sprawę z tego, co dzieje się w
naszym organizmie, nie jesteśmy w stanie ich powstrzymać.
Działanie psychicznych mechanizmów obronnych niczym się
nie różni. Nie aktywizują się one na nasz rozkaz, nie zdajemy
sobie sprawy z ich działania i dopóki osoba uzależniona w
trakcie procesu zdrowienia nie uświadomi sobie tych
mechanizmów, nie może zrobić nic, żeby je powstrzymać.
Dlatego bezskuteczne i pozbawione sensu jest mówienie
alkoholikom czy ofiarom innych nałogów, żeby  przestali
zaprzeczać",  skończyli z racjonalizowaniem" czy  zaniechali
projekcji", skoro nie uświadamiają sobie, że to robią. Najpierw
trzeba im pomóc zyskać świadomość tego, co robią. Kiedy
miałem praktykę na oddziale chorób wewnętrznych, pewna
pacjentka, którą leczyłem, pomogła mi zrozumieć obronny
charakter nieświadomego zaprzeczania.
 Mnie nic takiego po prostu nie może się zdarzyć"
Do szpitala na badania została przyjęta 55-letnia pacjentka z
podejrzeniem guza. Powiedziała lekarzowi, że aktywnie działa
w lokalnej społeczności i że wypełnia wiele ważnych
obowiązków. Chociaż guz mógł oznaczać raka, chciała
koniecznie znać prawdę, bo - gdyby stan jej zdrowia się
pogarszał - piastując nadal swoje funkcje, czułaby się nie w
porządku wobec wielu osób i organizacji. Lekarz przyrzekł, że
będzie z nią szczery i nie będzie przed nią ukrywał żadnych
wyników badań.
Badanie wykazało, że kobieta rzeczywiście ma raka.
Przychylając się do prośby pacjentki o powiedzenie jej całej
prawdy, lekarz przeprowadził z nią szczerą rozmowę i
powiedział, że złośliwy guz koniecznie trzeba usunąć, żeby
zatrzymać rozwój choroby. Co więcej, ponieważ okazało się, że
są już przerzuty, pacjentka będzie musiała poddać się
chemioterapii. Dziękując lekarzowi za szczerość, kobieta
zgodziła się podporządkować wszelkim zaleceniom
dotyczącym leczenia. Swobodnie rozmawiała z całym
personelem na temat swojej choroby.
Po wyjściu ze szpitala co tydzień przychodziła na
chemioterapię. Często mówiła personelowi szpitala, jakie ma
szczęście, że żyje w czasach, kiedy nauka pozwala skutecznie
leczyć nowotwory. Zdawało się, że znakomicie przystosowała
się do sytuacji, zarówno fizycznie, jak emocjonalnie. Jednak po
pięciu czy sześciu miesiącach od operacji zaczęła odczuwać
różne niepokojące objawy. Mimo chemioterapii doszło do
przerzutów. W końcu pacjentka zaczęła odczuwać straszne
bóle w stawach i trudności w oddychaniu, przyjęto ją więc do
szpitala na dalsze leczenie. Kiedy robiłem wstępne badania
przy przyjmowaniu jej na oddział, powiedziała:  Nie rozumiem,
co się z wami, lekarzami, dzieje. Przychodzę tu regularnie, a wy
nie jesteście w stanie stwierdzić, co mi jest". Jej uwaga
zaskoczyła mnie, ponieważ ta pacjentka wcześniej
wielokrotnie mówiła o sobie, że ma raka. Po zastanowieniu
stwierdziłem, że dopóki postrzegała raka jako abstrakcyjne
pojęcie, które nie stanowiło bezpośredniego zagrożenia dla jej
życia, mogła zaakceptować diagnozę. Natomiast gdy zaczęły
się bóle i problemy z oddychaniem, a więc kiedy miała
konkretne dowody, że jej stan się pogarsza, poczuła się tak
zagrożona, że psychicznie odcięła się od przyjęcia prawdy. Nie
może tutaj być mowy ani o celowym kłamstwie, ani o
udawaniu - ta kobieta naprawdę nie wierzyła, że ma raka.
Zaprzeczanie jako mechanizm obronny
Patrząc na zaprzeczanie jako na obronę, trudno nie zadać
sobie oczywistego pytania: obrona przed czym? W
przedstawionym tu przykładzie kobieta nie mogła
zaakceptować przerażającego faktu, że cierpi na śmiertelną
chorobę i że jej życie może się wkrótce skończyć. Ale co jest aż
tak przerażającego w sytuacji człowieka uzależnionego, że jego
psychika woli zaprzeczać rzeczywistości? Otóż nie do
zaakceptowania jest świadomość, że jest się alkoholikiem albo
narkomanem. Dlaczego? Ponieważ osoba uzależniona może:
czuć się napiętnowana, jeśli zostanie uznana za alkoholika albo
narkomana; sądzić, że uzależnienie świadczy o słabej
osobowości lub o degeneracji moralnej; uważać za
przerażającą taką perspektywę, że już nigdy nie będzie mogła
pić alkoholu czy zażywać innych narkotyków; nie akceptować
swojej bezsilności i braku kontroli.
Może to być połączenie tych i innych przyczyn, lecz dla
alkoholika czy narkomana przyjęcie diagnozy, że jest
uzależniony, jest niszczące w takim samym stopniu, jak dla
tamtej kobiety byłoby zaakceptowanie prawdy o swojej
chorobie. Toteż ktoś taki - dopóki nie pokona mechanizmu
zaprzeczania - wcale nie kłamie twierdząc, że nie jest
uzależniony od środków psychoaktywnych. On naprawdę nie
zdaje sobie sprawy ze swojego uzależnienia.
Racjonalizacja i projekcja pełnią co najmniej dwie funkcje:
wzmacniają zaprzeczanie i utrzymują status quo.
Racjonalizacja
Racjonalizacja oznacza podawanie  dobrej" przyczyny zamiast
przyczyny prawdziwej. Posługiwanie się tym mechanizmem
obronnym - podobnie jak zaprzeczaniem - nie ogranicza się do
osób uzależnionych, choć wykazują one w tej dziedzinie wielką
sprawność. Zauważmy, że racjonalizacja oznacza podawanie
 dobrych", a więc możliwych do przyjęcia przyczyn. To nie
oznacza, że wszystkie przywoływane powody są dobre.
Niektóre są wręcz głupie, ale mogą być podane tak, że brzmią
sensownie. Racjonalizacje odwracają uwagę od prawdziwych
przyczyn. Odciągają od prawdy nie tylko uwagę innych ludzi,
ale też samej osoby uzależnionej. Podobnie jak zaprzeczanie
racjonalizowanie jest procesem nieświadomym - co oznacza, iż
dana osoba nie zdaje sobie sprawy, że tworzy racjonalizacje.
Istnieje dość niezawodna praktyczna zasada, że kiedy ludzie
podają więcej niż jeden powód swoich poczynań, to zapewne
racjonalizują. Zwykle każde działanie ma tylko jedną
prawdziwą przyczynę. A ponieważ racjonalizacje brzmią
sensownie, to są bardzo zwodnicze i każdy może się dać na nie
nabrać. Kobieta, która ukończyła szkołę dla księgowych, nie
była zdecydowana, czy ubiegać się o obiecującą pracę,
ponieważ obawiała się, że jej kandydatura zostanie odrzucona.
Jednak powody, jakie podała swojej rodzinie, były zgoła inne:
po pierwsze - oni prawdopodobnie szukają kogoś z
wieloletnim doświadczeniem; po drugie - biuro jest za daleko,
żeby jezdzić tam codziennie; po trzecie - proponowana na
początek pensja jest niezadowalająca.
Pewien trzezwiejący alkoholik przestał chodzić na mityngi AA.
Jaki był powód?  Pracuję w ośrodku odwykowym i oglądam
alkoholików i narkomanów przez cały boży dzień. Naprawdę
nie potrzebuję spędzać z nimi jeszcze paru godzin wieczorem".
Chociaż jego wyjaśnienie może się wydawać wiarygodne,
prawdziwa przyczyna unikania AA była taka, że znów chciał
pić, a chodzenie na mityngi mogłoby mu to utrudniać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •