[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mu rękę
DZIESICIORO Z JEDNEGO PRZEDZIAAU (1856)
Ekspres Paryż-Lyon pędził całą parą przez równinę burgundzką. W tyle zostały już
wzgórza Cóte d'Or, a teraz otwarła się przed nim dolina Saony. W jednym z przedziałów
jechali razem: jakiś duchowny, który odmawiał brewiarz; dama w żałobie; inna dama,
modnie ubrana, z dwoma synkami, sześcioletnim i dziesięcioletnim, którzy nie mogli
spokojnie usiedzieć na miejscu; nie pierwszej młodości już panna, która stale trzymała
przy ustach poplamioną krwią koronkową chusteczkę; wiejska kobieta z niewidomą
dziewczynką; dziennikarz, który z zawodową ciekawością obserwował swoich towarzyszy
podróży; i wreszcie handlarz win, który szukał nabywców na swoje wyroby.
Duchowny skończył brewiarz, przeżegnał się, zamknął księgę i spojrzał na
zegarek. Przepraszam księdza  zapytała dama w żałobie  czy wnet będziemy w
Lyonie?  Za dobrą godzinę dopiero. Dojeżdżamy do Macon, gdzie krótko się
zatrzymamy. Następnie pociąg popędzi do Villefranche, a stamtąd do Lyonu już
niedaleko.  Nie znam Lyonu  zaczęła znowu dama.  Zamówiłam pokój w Hotelu
Angielskim. Czy na dworcu są bagażowi?  Na pewno  odrzekł ksiądz.  Ja wysiadam
w Villefranche.
 Ja znam Hotel Angielski  wtrącił się dziennikarz.  Znajduje się niedaleko
dworca. Jeśli pani pozwoli, mogę tam panią zaprowadzi, bo i ja tam jadę.  O, skoro
hotel znajduje się blisko dworca, znajdę go łatwo sama. Ale dlaczego ekspres zatrzymuje
się w Villefranche? Przecież to mała miejscowość.  Z Villefranche odjeżdża dyliżans do
Ars  wyjaśnił ksiądz.  Ars?  zapytała dama.  Cóż to za miejscowość?
 Jak to?  wtrącił dziennikarz, zdumiony.  Nic pani nie słyszała o Ars i jego
świątobliwym proboszczu? Ależ Ars stało się miejscem pielgrzymkowym, i to jednym z
najbardziej uczęszczanych we Francji. Jest nie do pojęcia, co zabobon potrafi
naopowiadać na temat tej wioski!...  Zabobon?  żachnął się ksiądz, marszcząc brwi.
 Nie chciałem księdza urazić  odparł z uśmiechem dziennikarz.  Ale przecież
nie będzie ksiądz utrzymywał, że te wszystkie cudowne historie, jakie są kolportowane
na temat Ars, odpowiadają rzeczywistości?
156
 Za pozwoleniem! Byłem osobiście świadkiem nagłego uzdrowienia pewnego
kaleki i widziałem, jak pózniej tańczył z radości, wymachując kulami. Byłem też
świadkiem uzdrowienia jednego człowieka głuchego i jednego niewidomego.
 Niewątpliwie. Ale można też produkować rzekome cuda. Oczywiście, nie chcę
podawać w wątpliwość uczciwości księdza, którego cesarz odznaczył orderem Legii
Honorowej. Niektóre jednak nieodpowiedzialne jednostki, które udają chorych, mogły
sobie zadrwić z tego poczciwego staruszka.
 Owszem, znam przypadek  odrzekł ksiądz  gdzie coś podobnego się
zdarzyło. Ksiądz Vianney jednak przejrzał na wylot udawacza, który chciał symulować
chorego. Co zaś się tyczy przypadków, o których wspomniałem, zostały one zbadane
przez lekarzy. W wielu jeszcze innych wypadkach nie da się zaprzeczyć cudu. Dziennikarz
wzruszył ramionami.
 Proszę księdza, czy ksiądz rzeczywiście widział uzdrowienia?  zapytała matka
niewidomej dziewczynki.  Tak jest. Widziałem na własne oczy.  A więc jest także
nadzieja i dla mego biednego dziecka? Straciła zupełnie wzrok na skutek zapalenia opon
mózgowych.  Trzeba mieć ufność, i to wielką ufność  odrzekł duchowny z powagą.
 Czy nie jest okrucieństwem robić tej kobiecie nadzieję, która na pewno nigdy
się nie ziści?  podjął na nowo dziennikarz.  Skąd pan tak doskonale wie, że ona się
nie ziści? Nie wiem, proszę pana, jakie sprawy wymagają pańskiej obecności w Lyonie,
ale jeśli ma pan wolną chwilę, radzę panu wpaść do Ars. Może nawet o tej porze znajdzie
pan jeszcze jakieś miejsce w którymś z hoteli.
 Po tym wszystkim, co ksiądz powiedział, mam ochotę zobaczyć Ars i jego
świętego proboszcza  rzekła dama w żałobie.  Podróżuję ot po prostu dla rozerwania
się i nie mam określonego celu. Może to się opłaci?  A ile jest w Ars hoteli?  zapytał
nagle handlarz win, który dotychczas nie zabierał głosu.  Zdaje się, że pięć. Tylko w
ostatnich paru latach otwarto trzy.
 W takim razie myślę, że dobrze zrobię, gdy pojadę do Ars.  My też jedziemy
do Ars  zawołał sześcioletni chłopczyk.  Mój brat i ja chcemy o coś bardzo ważnego
zapytać księdza proboszcza z Ars.  Słyszałam  dorzuciła matka dzieci,  że ksiądz
Vianney potrafi udzielać dobrych porad w sprawach delikatnych.
 Ma pani rację  odrzekł kapłan.  Zwięty proboszcz czyta w sercach, a nieraz
jasnym wzrokiem przenika przyszłość. I tak wszyscy pasażerowie tego przedziału wysiedli
w Villefranche z pociągu, a wsiedli do dyliżansu, stojącego przed dworcem.
 Zarezerwowaliśmy księdzu dobry pokój  zwrócił się Robert Pertinand do
duchownego.  Jeżeli zajdzie potrzeba, odstąpię go tej oto damie  odrzekł ksiądz, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •