[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zanim jeszcze statek wylądował, w Parku zebrały się
211
tłumy i Alvin zastanawiał się z niepokojem, jak przyjmą go mieszkańcy miasta. Dość łatwo czytał
w ich twarzach, oglądając na ekranie otoczenie przed otworzeniem śluzy powietrznej. Dominującą
emocją zdawała się ciekawość  sama w sobie będąca w Diaspar czymś niezwykłym. Mieszała się
z nią obawa, tu i ówdzie niezaprzeczalne oznaki strachu. Alvin pomyślał ze smutkiem, że nikt nie
wydaje się zadowolony z jego powrotu.
Mimo to Rada przyjęła go pozytywnie. Chociaż to właśnie on był sprawcą obecnego kryzysu, to
tylko on mógł podać fakty, na których opierać się będzie przyszła linia postępowania. Z głęboką
uwagą wysłuchano jego relacji z lotu do Siedmiu Słońc i spotkania z Yanamondem. Potem
odpowiadał na liczne pytania, okazując cierpliwość, która dziwiła wielce pytających. Jak się
szybko zorientował, ich umysły opanowane były strachem przed Najezdzcami, chociaż nie
wymienili ani razu tej nazwy i nie byli zbytnio zachwyceni, gdy bezpośrednio poruszył ten temat.
 Gdyby Najezdzcy istnieli jeszcze we wszechświecie  mówił Alvin  to na pewno
spotkałbym ich w samym jego środku. Ale wśród Siedmiu Słońc nie ma inteligentnego życia;
domyśliliśmy się tego sami, zanim Yanamond potwierdził nasze przypuszczenia. Sądzę, że
Najezdzcy odeszli wieki temu; przynajmniej Yanamond, który wydaje się równie stary jak Diaspar,
nic o nich nie wie.
 Chciałem zauważyć  wtrącił nagle jeden z radców  że Yanamond w jakimś stopniu, którego
jeszcze sobie nie uświadamiamy, może być potomkiem Najezdzców. Nie pamięta swego
pochodzenia, ale nie oznacza to, że pewnego dnia nie może znów stać się dla nas niebezpieczny.
Hilvar, który brał udział w zebraniu w charakterze widza, nie czekał na udzielenie mu głosu. Alvin
po raz pierwszy widział przyjaciela tak wzburzonego.
 Yanamond wszedł w mój umysł  powiedział  a i ja wejrzałem na krótko w jego. Moi ludzie
dużo już o nim wiedzą, chociaż nie odkryli jeszcze, kim jest. Ale jedno jest pewne  Yanamond
jest nam przyjazny i bardzo
212
się ucieszył ze spotkania z nami. Z jego strony nie mamy się czego obawiać.
Po tym wybuchu zapadła krótka chwila milczenia, a Hilvar zmieszał się i na jego twarzy
odmalował się wyraz zakłopotania. Dało się zauważyć, że od tej chwili napięcie panujące dotąd w
Sali Rady zaczęło powoli opadać, jakby z dusz obecnych.uniosła się jakaś chmura. Przewodniczący
nie upomniał nawet Hilvara za zabranie głosu bez przyzwolenia.
Przysłuchując się debacie, Alvin wyróżniał wyraznie trzy szkoły myślenia reprezentowane w łonie
Rady. Konserwatyści, stanowiący mniejszość, wciąż żywili nadzieję, że uda się jeszcze cofnąć
wskazówki zegara i przywrócić stary porządek. Wbrew zdrowemu rozsądkowi trzymali się
kurczowo tezy, że Diaspar i Lys można skłonić do ponownego zapomnienia o sobie.
Postępowcy stanowili również mniejszość; fakt, że w ogóle znalezli się tacy w Radzie, mile
zaskoczył Alvina. Prawdę mówiąc, nie przyjęli oni z radością inwazji świata zewnętrznego, ale byli
zdecydowani jak najwłaściwiej ją wykorzystać. Niektórzy z nich posuwali się aż do sugestii, że
może istnieć sposób przełamania barier psychologicznych, które tak długo, jeszcze skuteczniej od
barier fizycznych, odcinały Diaspar od świata.
Większość członków Rady, odbijająca dokładnie nastroje panujące w mieście, przyjęła postawę
czujnej ostrożności w oczekiwaniu na zarysowanie się kształtu przyszłości. Zdawali sobie sprawę,
że póki nie ucichnie burza, poty nie ma sensu snuć żadnych planów ani starać się wprowadzać
określonej linii postępowania.
Po zakończeniu sesji Jeserac podszedł do Alvina i Hilvara. Zdawał się odmieniony od czasu
ostatniego spotkania z Alvinem  i ostatniego rozstania  w Wieży Loranne, w bezpośredniej
bliskości roztaczającej się w dole pustyni. Zmiana nie była taka, jakiej spodziewał się Alvin, ale z
podobną metamorfozą postaw miał się spotykać w nadchodzących dniach coraz częściej.
Jeserac zdawał się odmłodnieć, jakby ognie życia znalazły
213
w jego żyłach świeże paliwo i płonęły teraz jaśniej. Pomimo podeszłego wieku należał do tych,
którzy mogą podjąć wyzwanie rzucone Diaspar przez Alvina.
 Mam dla ciebie wieści, Alvinie  powiedział.  Znasz chyba senatora Gerane?
 Oczywiście  był jednym z pierwszych ludzi, jakich spotkałem w Lys. Czy wchodzi w skład
ich delegacji?
 Tak, poznaliśmy się dosyć dobrze. Jest bardzo inteligentnym człowiekiem i rozumie psychikę
ludzką lepiej, niż kiedykolwiek sądziłem, że jest to możliwe  chociaż mówił mi, że jak na
warunki panujące w Lys, jest bardzo początkujący. Podczas swego tutaj pobytu zainicjował coś, co
będzie bardzo bliskie twemu sercu. Ma nadzieję zanalizować bodziec, który nie pozwala nam
opuszczać miasta, i wierzy, że kiedy odkryje, jak został wprowadzony, będzie w stanie go usunąć.
Dwudziestu z nas już z nim współpracuje.
 I ty jesteś jednym z nich?
 Tak  odparł Jeserac rumieniąc się lekko.  To nie jest łatwe i na pewno nie sprawia
przyjemności  ale cel jest kuszący.
 A co właściwie robi Gerane?
 Oddziałuje na nas poprzez Sagi. Wyreżyserował ich wiele i bada nasze reakcje, gdy je
przeżywamy. Nigdy nie myślałem, że w moim wieku wrócę znowu do zabaw dzieciństwa.
 Co to są Sagi?  spytał Hilvar. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •