[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Amy i Hanna...
- Wpadły do dziury...
- W kościele...
- Są uwięzione w sekretnej komnacie...
- Nie mogą wyjść...
- Pana Cushinga nie ma i...
- Amy płacze...
- Siedzą same w ciemności...
- Hanna kazała nam sprowadzić pomoc...
Co takiego? Milesowi strach ścisnął gardło. Wypadek? Amy ranna? Boże! Boże!
- Cisza! Nie rozumiem, kiedy mówicie naraz. Charlie, doszło do wypadku w kościele?
- Tak, wujku Milesie, tam właśnie byliśmy...
Mężczyzna uniósł rękę.
- Ktoś jest ranny?
- Nie wiem - włączył się Henry. - Hanna mówi, że nic jej nie jest, ale Amy bardzo
płacze.
- Charlie, opowiedz mi, co się stało.
- Amy znalazła luzną płytę, a potem był straszny huk. W podłodze zrobiła się wielka
dziura. Rzucaliśmy do niej kamienie i Hanna powiedziała, że to krypta. Wtedy zapadła się
druga płyta i Amy zaczęła spadać. Hanna ją złapała i obie wpadły do dziury!
Dobry Boże! Amy uwięziona w ciemności pod podłogą kościoła. Na pewno jest
przerażona i może ranna.
- Dziękuję, że przybiegliście po pomoc. Jadę po nie.
- Możemy pobiec za tobą?
- Nie! Zostańcie tutaj. W kościele może być niebezpiecznie. Nie chcę, żeby komuś
stała się krzywda.
Spiął wierzchowca ostrogami i popędził do wioski.
Biedna Amy. Moja mała Amy.
Ogarnęła go panika. Proszę, Boże, niech wszystko będzie dobrze.
Dotarłszy do kościoła Zwiętego Biddulpha, zeskoczył z konia, zarzucił wodze na gałąz
najbliższego drzewa i wbiegł do środka.
Gdy stanął w drzwiach, uświadomił sobie, że zapomniał spytać, gdzie jest dziura.
Ruszył nawą, rozglądając się w prawo i w lewo. Zastanów się, człowieku. Chłopcy
wspomnieli coś o krypcie. Tak, Hanna uważała, że częściowo zakopane w ziemi arkady
kiedyś otaczały kryptę. Przebiegł przez prezbiterium i popędził po schodach do apsydy. Wtem
Miles usłyszał stłumiony śpiew, refren dziecięcej kołysanki. Skierował się ku ołtarzowi, idąc
za dzwiękiem. Zobaczył dziurę.
- Amy? Wszystko w porządku?
Zpiew ucichł.
- Tatuś?
Cienki głosik był ledwo słyszalny.
- Lord Strickland? Tu Hanna. Amy jest ze mną. Chyba skręciła sobie kostkę przy
upadku, ale poza tym nic jej nie jest. Pomoże nam pan wydostać się stąd?
- Spróbuję.
- Tatuś! - Amy zaczęła płakać. - Tatusiu, chcę stąd wyjść!
- Wiem, dziecinko. Wydostanę cię, nie martw się.
Sprawdził płyty otaczające otwór. Jedna chybotała się groznie, sąsiednia trzymała się
pewnie. Miles ukląkł i zajrzał do dziury. Gdy oczy przywykły do ciemności, dostrzegł jasną
plamę sukni. Panna Fairbanks siedziała oparta o coś plecami i trzymała Amy na kolanach.
- Jesteś ranna, Hanno?
- Nie, hrabio. Trochę posiniaczona, ale cała i .zdrowa.
- Dasz radę podać mi Amy?
Dziewczyna wstała.
- Jeśli wejdę na... na to coś, chyba mi się uda.
Z góry widać było jeden koniec dużej bryły, podobnej do sarkofagu. Dobrze, że
Hanna nie powiedziała Amy, w jakim znalazły się miejscu. Miles słyszał, jak panna Fairbanks
uspokaja dziewczynkę, że tatuś już tu jest, więc musi być dzielna i jeszcze chwilę wytrzymać.
Dziewczyna postawiła Amy na grobowcu, a następnie sama na niego się wdrapała.
Uniosła ramiona. Miles zdjął płaszcz i położył się płasko na posadzce. Bez trudu dosięgnął
rąk Hanny.
Dzięki Bogu. Powinno się udać.
Panna Fairbanks schyliła się po dziewczynkę.
- Nie bój się, Amy. Tata cię stąd wyciągnie. Unieś rączki jak najwyżej.
Miłes dzwignął zapłakane dziecko i wyciągnął je. Potem usiadł na posadzce i przytulił
córkę mocno do siebie. Dzięki Bogu, już jest bezpieczna.
- Amy, kochanie - powiedział serdecznie. - Tatuś jest z tobą. Już wszystko dobrze.
Przez długą chwilę kołysał i tulił córeczkę. Nie miał ochoty wypuścić jej z ramion. W
końcu odsunął małą od siebie i przyjrzał się jej uważnie. Zobaczył czerwone plamy na białej
muślinowej sukience i brzydkie skaleczenie na łydce.
- Biedactwo. Wezmę cię do domu i pani Lindquist zabandażuje nóżkę. Ale najpierw
pomogę Hannie.
Chciał wstać, ale córka objęła go mocno za szyję i zaczęła szlochać.
- Nie zostawiaj mnie, tatusiu!
- Nie zostawię cię, dziecinko, ale muszę wydostać Hannę.
- Nie!
- To potrwa tylko chwileczkę, skarbie.
- Nie! Nie zostawiaj mnie! - Amy trzymała go kurczowo za szyję. - Nie zostawiaj
mnie!
Dziewczynka wpadła w histerię. Najwyrazniej upadek i atramentowa czerń krypty
przeraziły ją śmiertelnie.
- Hanno, przykro mi. Może najpierw odwiozę Amy do domu i wrócę po ciebie.
Wytrzymasz jakoś?
- Proszę się nie martwić i spokojnie zająć córką, hrabio. Nadal tu będę, kiedy pan
wróci.
- Dzięki ci, Hanno. Przyjadę najszybciej, jak będę mógł. Obiecuję.
- Proszę się nie spieszyć, hrabio. Jest mi tu całkiem dobrze. W końcu znalazłam
kryptę!
13
W świetle dziennym Miles dokładnie obejrzał skaleczenie na nodze córki. Krwawiło
mocno, ale ponieważ było umazane ziemią, nie mógł stwierdzić, czy jest głębokie. A jeśli
trzeba będzie je zeszyć? Amy miała dość przeżyć jak na jeden dzień. Postanowił, że przy niej
zostanie.
A co z Hanną?
Kiedy dotarli do Epping Hall, Amy nie pozwoliła, żeby stajenny zdjął ją z konia.
Kurczowo trzymała się ojca. Miles wydał polecenie, żeby sprowadzono ze wsi lekarza, wziął
córkę na ręce i ruszył do domu.
W holu natknął się na brata ubranego w strój do jazdy konnej.
- O, Miles, czy...
- George! Dzięki Bogu, że cię widzę! Amy jest ranna, a...
- Dobry Boże! Co się stało?
- Miała wypadek w kościele - rzucił Miles przez ramię, idąc w stronę schodów. -
Hanna nadal jest tam uwięziona. Nic się jej nie stało, ale potrzebuje pomocy. Możesz po nią
pojechać, George?
- Oczywiście. Zaraz jadę,
- Dzięki, stary. Obiecałem Hannie, że zaraz po nią wrócę, ale nie chcę opuszczać
Amy.
- Nie, nie idz, tatusiu! - Dziewczynka rozpłakała się znowu i przywarła do ojca. - Nie
zostawiaj mnie.
- Spokojnie, dziecinko. Wujek George pojedzie po Hannę, a ja zostanę z tobą. -Rzucił
bratu spojrzenie pełne wdzięczności. - Mocno się wystraszyła, biedactwo. Zabiorę ją na górę.
- Nie wiesz, czy Hanna może chodzić? Wspomniała mi kiedyś, że niezbyt dobrze
jezdzi konno. Dwukółką Win wybrała się z wizytą, a nie chcę brać twojego powozu na taką
krótką trasę.
Miles przypomniał sobie, że Hanna bez trudu wdrapała się na sarkofag.
- Chyba może chodzić. Po prostu wydostań ją z dziury. Muszę już iść. Dziękuję ci,
George.
Miles wbiegł po schodach na drugie piętro, gdzie znajdowały się sypialnie.
- Pani Lindquist! - zawołał, pędząc do pokoju dziecinnego na końcu korytarza.
Biedny Miles, pomyślał George, spiesząc ku głównej bramie. Brat nie miał w twarzy
kropli krwi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]