[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dodatkowo talerz
pokrojonego chleba i sprawiedliwie rozdzielił go pomiędzy stojące opodal stolika
psy.
Gdy potem rodzina w komplecie znalazła się na plaży, wraz z psami, które
podążyły za nimi,
mężczyzna próbował wyjaśnić żonie: - Czasami czuję się zupełnie bezradny wobec
obojętności i znie-
czulicy, których tyle na tym świecie - także w stosunku do zwierząt.
Skinęła głową na znak, że go rozumie. - Masz rację - powiedziała po chwili do
męża - to trzeba
zmienić. W każdym razie powinno się próbować - także w swoim własnym zakresie.
My się też o to
staramy ze względu na naszego Mukla. Czasami wydaje mi się, jak gdyby był tu po
to, aby pomóc nam
zrozumieć coś bardzo ważnego. - Mówiąc "nam" miała na myśli swego męża.
Jednego z następnych dni rodzina wybrała się na wspólną wycieczkę do
Gibraltaru. Zapragnęli
zwiedzić tę małą kolonię brytyjską.
Sama miejscowość, tak jak ją opisują liczne przewodniki, jest bardzo
atrakcyjna i godna zoba-
czenia. W wąskich, starych uliczkach mieści się wiele atrakcyjnych pubów,
kafejek, różnego rodzaju
barków piwnych i tym podobnych. W centrum nie brak też wielu atrakcyjnych
sklepów takich jak
w Londynie, co sprawia wrażenie miniaturowej Bondstreet.
Mężczyzna, który wcześniej przestudiował wszelkie dostępne przewodniki i
informatory, wie-
dział niemal wszystko o Gibraltarze, znał nawet układ ulic i ich nazwy. Już w
czasie podróży infor-
mował całą rodzinę i przyjaciół o wszystkim, co mu było wiadome. Nawet Mukiel
zdawał się przysłu-
chiwać z uznaniem jego objaśnieniom.
Mężczyzna znał dokładnie wielkość portu, liczbę jego mieszkańców, historię.
Gdy dotarli do
miasta, zostali powitani z iście angielską uprzejmością, z jednym jednakże
wyjątkiem: nie dotyczyło to
psa.
W chwilę potem wyjaśniono im to: w Królewskiej Wielkiej Brytanii - do której
należał także Gi-
braltar - obowiązują przepisy, nakazujące poddanie wszelkich zwierząt - z uwagi
na możliwość prze-
niesienia przez nie chorób - kilkumiesięcznej kwarantannie.
W tym przypadku jednak sprawę rozwiązano inaczej. Dla zwierząt turystów
przybywających
w celu zwiedzenia portu, a więc na kilkugodzinny pobyt, przygotowano klatki -
czyste, higieniczne, ze
świeżą wodą do picia - w których mogły one poczekać na swoich opiekunów.
Jedną z takich klatek brytyjski urzędnik celny zaprezentował teraz rodzinie.
Była ona na tyle
przestronna, że nawet duży pies mógł się w niej swobodnie poruszać. Wyglądała
nawet dość okazale.
I w takiej klatce Mukiel miałby zostać zamknięty na jakieś dwie godziny. Coś
takiego nie zdarzy-
ło mu się jeszcze nigdy w życiu. I teraz też nie może się zdarzyć.
- Dlaczego nie mielibyśmy go tutaj zostawić na ten krótki czas? - zapytała
żona ostrożnie.
Propozycja ta mocno zdziwiła mężczyznę. Lecz żona, zdaje się, zupełnie
świadomie prowadziła
w tym momencie swoją grę. Jej uwaga miała bowiem wprowadzić chyba największą
zmianę w ich do-
tychczasowym życiu - jeśli chodzi o Mukla oczywiście. A on zdawał się to
przeczuwać.
Teraz, zresztą po jej myśli, patrzył wyłącznie na mężczyznę, oczekując od
niego zajęcia stano-
wiska. Jego oczy stały się nagle nadspodziewanie duże, pytające - w żadnym
wypadku jednak nie było
w nich żądania, raczej ciekawość.
Mężczyzna, tak jak się tego spodziewała żona, zdecydował szybko: - Nie, to
nie wchodzi w ra-
chubę! - Co miało oznaczać, że w żadnym wypadku nie zgadza się na zamknięcie
Mukla w klatce.
- Wobec tego ja z nim tutaj poczekam - powiedziała żona. Po chwili cicho
dodała: - Mimo iż
bardzo się cieszyłam na zwiedzanie Gibraltaru. - Uzgodnili też wcześniej, co
sobie w Gibraltarze
ewentualnie kupi. Mężczyzna dał jej nawet ekstra pieniądze.
- Gibraltar - powiedział teraz mężczyzna obojętnym tonem - nie interesuje
mnie specjalnie. - Co
naturalnie nie było prawdą, lecz z uwagi na Mukla tak to właśnie w tym momencie
sformułował. - Idz-
cie zatem spokojnie wszyscy do miasta. Zwiedzajcie je sobie i specjalnie się nie
spieszcie, zróbcie też
zakupy. A ja w tym czasie zajmę się psem.
Nie dał go więc zamknąć w klatce! Nawet jeśli musiał z tego powodu
zrezygnować z zobaczenia
jednego z bardziej interesujących miejsc na świecie.
Zostali więc obaj na granicy portu - pies i jego pan - patrząc smutno za
odchodzącą rodziną.
Mężczyzna pomachał im na pożegnanie dłonią, Mukiel ogonkiem.
Niezbyt jednak długo patrzyli za odchodzącymi na zwiedzanie
Gibraltaru.Dłuższa drzemka poo-
biednia wydawała się pewna. Spojrzeli na siebie z nadzieją; po raz pierwszy
chyba z pełnym wzajem-
nym zrozumieniem.
Najpierw jednak spacerowali wzdłuż lotniska położonego niemal nad samym
wybrzeżem Gibral-
taru. Co jakiś czas unosił się lub lądował samolot. Mimo iż nie były to wielkie
maszyny, robiły jednak
sporo hałasu.
Muklowi tym razem zupełnie to nie przeszkadzało, co było raczej dziwne,
zważywszy na jego
wyjątkową wrażliwość na hałas. Jego interesował w tym momencie wyłącznie
mężczyzna, który się
o niego troszczył.
Odeszli kilkaset metrów od atrakcyjnego skądinąd lotniska - mężczyzna z kocem
pod pachą -
i znalezli miejsce, do którego hałas z lotniska niemal już nie docierał. Mukiel
nie biegł, jak dotychczas,
przed lub za swoim panem. Tym razem szedł tuż obok niego.
Zatrzymali się na jakimś pagórku porośniętym wypaloną od słońca trawą.
Mężczyzna rozłożył
koc, a pies natychmiast położył się na nim, na samym środku. A więc już nie na
skraju, jak dotąd.
Resztę miejsca zostawił dla swego pana.
Potem zaczęli się przyjaznie ze sobą bawić. Pies skakał na swego pana
uderzając go delikatnie
zimnym, wilgotnym noskiem, próbując go przewrócić. Mężczyzna oczywiście mu na to
pozwalał. Po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •