[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wytłumaczyć. Dlatego zaprowadziłem cię pod wiadukt, żebyś nie zrobiła mi sceny na ulicy. I kazałem
ci trzymać się z daleka. Płakałaś i jęczałaś, więc dałem ci w twarz, żebyś się zamknęła, ale ty nie
chciałaś przestać.  Mówi przez zaciśnięte zęby, widać, jak tężeją mu mięśnie szczęki.  Wkurzyłem
się, chciałem tylko, żebyście dały nam święty spokój, ty i Megan. Mam rodzinę. Dobrze mi się żyje. 
Zerka na Annę, która próbuje posadzić dziecko na krzesełku. Jej twarz jest zupełnie bez wyrazu. 
Ułożyłem sobie życie wbrew tobie, wbrew Megan i wszystkiemu. Wyszedłem spod wiaduktu i wtedy
zobaczyłem Megan. Na Blenheim Road. Nie mogłem pozwolić, żeby tu przyszła i pogadała z Anną.
Prawda? Więc zaproponowałem jej, żebyśmy gdzieś pojechali i porozmawiali, naprawdę chodziło
mi tylko o to. Wsiedliśmy do samochodu i zawiozłem ją do Corly, do lasu. Czasem tam jezdziliśmy,
kiedy nie mieliśmy lokum. Robiliśmy to w samochodzie.
Siedząc w fotelu, niemal czuję, jak Anna się wzdryga.
 Wierz mi, nie chciałem, żeby tak się stało.  Tom patrzy na nią, pochyla się i ogląda swoje
dłonie.  Powiedziała mi o dziecku, nie wiedziała, czy było moje, czy jego. Chciała wywlec to na
światło dzienne, powiedziała, że jeśli dziecko jest moje, mogę je widywać& Ja na to, że nie
interesuje mnie jej dziecko, nie mam z tym nic wspólnego.  Kręci głową.  Wkurzyła się, a kiedy
Megan się wkurzy& To nie Rachel, Megan nie płacze i nie jęczy. Wrzeszczała na mnie, przeklinała,
wyzywała od najgorszych, zagroziła, że pójdzie prosto do Anny, że nie pozwoli się lekceważyć, nie
dopuści do tego, żeby jej dziecko było zaniedbywane. Chryste, nie chciała się zamknąć& Nie wiem,
chciałem tylko, żeby przestała. Podniosłem kamień.  Patrzy na prawą rękę, jakby go w niej widział.
 Podniosłem i&  Zamyka oczy i głęboko wzdycha.  Uderzyłem tylko raz, ale ona&  Nadyma
policzki i powoli wypuszcza powietrze.  Nie chciałem tego. Chciałem tylko, żeby przestała. Bardzo
krwawiła. Płakała, wydawała straszne odgłosy. Próbowała się odczołgać. Nie miałem wyjścia.
Musiałem to dokończyć.
Słońca już nie ma, w pokoju jest ciemno. I cicho, bo słychać tylko jego krótki i płytki oddech.
Z ulicy nie dochodzą żadne odgłosy. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz słyszałam stukot pociągu.
 Włożyłem ją do bagażnika  mówi dalej  i wjechałem trochę głębiej w las, dalej od drogi.
Nikogo tam nie było. Musiałem kopać&  Oddycha jeszcze bardziej płytko, coraz szybciej. 
Musiałem kopać gołymi rękami. Bałem się.  Patrzy na mnie, ma olbrzymie zrenice.  Bałem się, że
ktoś nadejdzie. Bolało mnie, zdarłem sobie paznokcie. Dużo czasu mi to zajęło. Musiałem zrobić
przerwę, zadzwonić do Anny i powiedzieć jej, że cię szukam.
Odchrząkuje.
 Ziemia była właściwie miękka, ale nie mogłem kopać tak głęboko, jak chciałem. Za bardzo się
bałem, że ktoś mnie zobaczy. Pomyślałem, że wrócę tam pózniej, kiedy wszystko przycichnie.
Przeniosę ją, przewiozę& w lepsze miejsce. Ale potem zaczęło padać i nie miałem już okazji.
Patrzy na mnie ze zmarszczonym czołem.
 Byłem niemal pewien, że policja zacznie podejrzewać Scotta. Bał się, że Megan się puszcza, miał
na tym punkcie paranoję, czytał jej mejle, ciągle ją sprawdzał. Pomyślałem& Chciałem podrzucić
mu jej telefon. Sam nie wiem. Pomyślałem, wpadnę do niego na piwo czy coś, na sąsiedzkie
pogaduchy. Nie wiem. Nie miałem żadnego planu. Niczego nie przemyślałem. Nie zrobiłem tego
z premedytacją. To był po prostu straszny wypadek.
Jego zachowanie znowu się zmienia. Jak pędzące po niebie chmury, raz jest jasno, raz ciemno.
Wstaje i idzie powoli do kuchni, gdzie Anna karmi córeczkę przy stole. Całuje żonę w czubek głowy
i wyjmuje Evie z krzesełka.
 Tom&  protestuje Anna.
 Już, już.  Tom uśmiecha się do niej.  Chcę się tylko przytulić. Prawda, skarbie?  Z dzieckiem
na rękach podchodzi do lodówki i wyjmuje piwo. Patrzy na mnie.  Chcesz?
Kręcę głową.
 Nie  mówi  chyba lepiej nie.
Ledwo go słyszę. Kalkuluję, czy zdążę dobiec do frontowych drzwi, zanim mnie złapie. Jeśli są
zamknięte tylko na zatrzask, mam szansę. Jeśli na klucz, będą kłopoty. Pochylam się do przodu
i biegnę. Wypadam na korytarz i już, już mam dotknąć klamki, gdy obrywam butelką w tył głowy.
Eksplozja bólu, biały rozbłysk przed oczami i osuwam się na kolana. Tom chwyta mnie za włosy,
zaciska rękę, wlecze do salonu i puszcza. Jedna noga po lewej stronie, druga po prawej  staje nade
mną okrakiem na wysokości bioder. Wciąż ma dziecko na rękach, lecz u jego boku wyrasta Anna,
która próbuje mu je odebrać.
 Daj mi ją, Tom. Proszę, zrobisz jej krzywdę. Daj mi ją.
Tom podaje jej zapłakaną Evie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •