[ Pobierz całość w formacie PDF ]

otymdowie. Billowi zaproponowanoznaczniewyższestano-
wisko. Zwietne. Takie, najakimmuzależało. Połączonezso-
lidną podwyżką.
- Awiec dlaczegooboje wyglądacie, jakbyściemieli iść na
ścięcie? - spytała zdumiona Livvy.
- Bo ta nowa posada jest wAtlancie. Wstanie Georgia -
dodała Fern, takjakbyjej rozmówcyniemieli otympojęcia.
- Tobardzociekawemiasto. Kosmopolityczne.
- Niczego nie rozumiecie! - jęknęła Fern. - Jeśli stąd wy-
jedziemy, zaprzepaszczę swoją nauczycielską karierę. Wszy-
stko, coprzez całelata tusobiewypracowałam. Mamwreszcie
etat, własną klasę, która mi odpowiada, i przywilejezwiązane
zdługimstażempracy. WAtlanciemusiałabymzaczynać wszy-
stkoodnowa. Odzastępstw, których nienawidzę.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
100
- A co by się stało, gdyby Bill nie zgodził się przyjąć nowej
pracy?- spokojniezapytał Conal, podczas gdyzaskoczona Liv-
vysiedziała wmilczeniu.
- Szefoświadczył muwprost, żewtej firmieniemożenanic
liczyć - oznajmiłaFern. - Poraztrzeci odmówił Billowi awansu.
Livvyskrzywiła się.
- Okropne.
- Aletowcalenieoznacza, że chcą się gopozbyć - wyjaś-
niła Fern. - Może nadal pracować na tymsamymstanowisku
i nadotychczasowychwarunkach. I robić dzień wdzień dokład-
nieto, coteraz, aż doemerytury. Bez żadnychperspektyw. I bez
grosza podwyżki.
- I z rokunarokBill będziestawał się corazbardziej znie-
chęconydopracyi życia - dodał Conal, przejętytym, cousły-
szał od jego żony.
- Azniechęcenie Fern się nie liczy? - Livvy odruchowo
wystąpiła Wobronie siostry.
Była przekonana, że Conal bez chwili namysłu poświęciłby
karierę zawodową żony, gdybykolidowałazjegozamierzenia-
mi. Czyten człowiek spodziewa się, że to jego życiowa part-
nerkabędziezawszetąosobą, którą się poddaje?
Musiała jednak uczciwie przyznać, że zawsze popierał jej
zawodoweambicje. Nic dziwnego, była przecież jegopracow-
nicą. Przysporzyłafirmiewielepieniędzy. CzyżbyConal należał
do tych mężczyzn, którzyuznają pracujące żony, pod warun-
kiem, że nie chodzi oich własne?
Na to pytanie Livvy nie znała odpowiedzi. Nie wiedziała
także, cobysię stało, gdybyjakimś cudemudałosię jej nakłonić
Conala domałżeństwa i gdybymieli dzieci. Ta nieświadomość
doprowadzała ją doszału.
- Livvy, ja... - zaczęła Fern, ale natychmiast zamilkła na
widok Billa stającegowdrzwiach kuchni.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
101
- Jest do ciebie telefon - powiedział Bill do Conala. - To
jakaś kobieta. Mówi, żedzwoniładoMariei odniej dostałanasz
numer.
Conal odstawił kubekzkawą i zaczął szukać wzrokiemapa-
ratu.
- Będzie ci wygodniej rozmawiać wsaloniku - poradziła
Livvy. - Chodz, pokażę ci, gdzie.
Była zadowolona, że może wymknąć się z kuchni, bo tu
zchwilą pojawienia się Billa zapanowała napiętaatmosfera.
- Telefon jest tam. - Wskazała stolikobokkanapy.
Ruszyładowyjścia, niechcącprzeszkadzać Conalowi, mimo
że miała ogromną ochotę zostać i posłuchać rozmowy. Była
ciekawa, czyna zlecenie Conala podanonumer jej matki, czy
też sampowiedział dzwoniącej teraz do niegokobiecie, dokąd
wybiera się na weekend.
Z ulgą przyjęła gest Conala, zapraszający, aby została
i usiadła. Podniósł słuchawkę.
- Rozumiem... - powiedział po chwili. - Ale nie sądzę...
Dobrze. Dozobaczenia.
Poszybkoskończonej rozmowiepopatrzył naLivvyzzamy-
ślonymwyrazemtwarzy.
- Dzwoniła niejaka Evert zbiura członkini kongresu, pani
Darnell - wyjaśnił. - Podobno wostatnich badaniach opinii
publicznej wypadła gorzej niż poprzednio, więc chce wynająć
nową agencję reklamową, którazajmiesię poprawą jej wizerun-
ku. Chodzi okilka plansz dla telewizji.
Livvyzmarszczyła czoło.
- Ale dlaczegozwraca się akurat donas? Nigdyprzedtem
nie zajmowaliśmysię reklamą polityków.
- Naszą firmę polecił impodobnojeden znaszychklientów,
alepani Evert nie. wymieniła jegonazwiska. Comyśliszotym
zleceniu?
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
102
Livvy zatknęła za ucho niesforny kosmyk włosów opadają- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •