[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tu będę.
- O czym my rozmawiamy, Imogen? Naprawdę sądzisz, że
angażowałbym się w to, gdyby mój związek z Gemmą nie był
martwy?
- Angażował się w co, Angus?
Naprawdę nie wiedział, jak to nazwać. Nie był to żaden flirt ani
romans, ani też spontaniczne wykorzystywanie nagłej wolności, a
już na pewno nie przygoda. Nie mogła być to miłość, ponieważ
zbyt szybko miał ją stracić. Znał siebie na tyle dobrze, by wiedzieć,
że ze wszystkich rzeczy na świecie właśnie miłości nie pozwoliłby
się tak szybko skończyć. I nie zaryzykowałby, nie zakochałby się,
wiedząc, że zaraz zostanie sam.
- Brad i ja musimy przemyśleć i na nowo ułożyć sobie pewne
sprawy. Podobnie jak ty i Gemma.
Nie był na nią zły. Nawet wtedy, gdy już się spakowała, a
samochód Brada znów podjechał, by ją zabrać. Jak mógłby być zły,
skoro Imogen, mimo że nie płakała, była najsmutniejszą istotą,
jaką widział?
Dzieciom także nie było łatwo się z nią rozstać.
- Możesz pisać do Imogen - rzekł Angus.
- Nie umiem pisać! - wyła Clemmie.
- Jest jeszcze telefon. - Skoro rozstanie po dwóch tygodniach
tak boli, to co stałoby się po trzech? - Zadzwoń do mnie. - Bawił się
guzikiem u jej płaszcza.
- Pewnie jeszcze zobaczymy się w pracy. Angus uśmiechnął się
słabo w odpowiedzi.
- Obiecuję, że nie będę cię już ścigał na porodówce.
- Możesz spróbować - odpowiedziała. - Tak czy owak,
zadzwonię na pewno przed wyjazdem.
- Koniecznie.
Nie dbał o to, czy matka widzi i czy uda mu się z tego
wytłumaczyć. Nie dbał o nic. Przyciągnął ją do siebie. Nie była
szczupła, ale kiedy trzymał ją tak blisko, nikt nigdy nie wydawał
mu się tak kruchy.
RS
- On nie jest tego wart. - Po raz pierwszy przekroczył tę
granicę, powiedział coś o sprawach, w które miał się nie mieszać. -
On cię zawiedzie.
- Muszę pomyśleć - wymamrotała z ustami wciśniętymi w jego
ramię, a potem się odsunęła. - I ty też.
RS
ROZDZIAA CZTERNASTY
- Gotowi do akcji?
Angus wszedł do dyżurki i postawił na stole kilka butelek
gazowanych napojów i ciasto. Z uśmiechem - nikt nie zauważył,
że był to uśmiech wymuszony- powitał zespół, który czekała
najbardziej pracowita noc w roku.
W Wigilię bywało ciężko, także Boże Narodzenie potrafiło
niemile zaskoczyć pracowników pogotowia, ale sylwester zawsze
był najgorszy.
- Gotowi! - Heather, pielęgniarka z powołania, z autentyczną
ochotą spędzająca sylwestra w pracy, odpowiedziała na uśmiech
Angusa. - Kupiłam curry z indyka, jest w lodówce. Kto ma apetyt,
niech się częstuje!
- Ja zjem z chęcią - zgłosił się Anugs i dołożył sobie do tego
kilka mięsnych pasztecików. Nastrój wokół panował niemal
świąteczny, ale on mimo udawanego dobrego humoru czuł, że
każdy oddech przynosi mu ból.
Kończył się stary rok, a na nowy nie był gotowy. Zapewne
byłoby inaczej, gdyby w jego życiu nie pojawiła się Imogen. Gdyby
dzięki niej nie dowiedział się, jak błogie i cudowne może być
normalne życie normalnych ludzi. Na tym etapie powinien już
starać się o rozwód, a nie leczyć złamane serce.
- Ukrój sobie kawałek. - Barb, jedna z pielęgniarek, zle
odczytała jego spojrzenie i podsunęła w jego kierunku ogromny
kawał tortu, w którym warstwy bezy przystrojone zostały
pocukrzonym mango i bitą śmietaną. - To jest Pavlova, klasyczny
australijski deser. Imogen dała mi przepis.
Ile to jeszcze potrwa? Ile czasu będzie powracać do niego to
imię? Przepracowała tu ledwie kilka dyżurów, a miał wrażenie, że
gdziekolwiek przeszła, zostawiła po sobie ślad, jakby ktoś sypnął
brokatem. Angus nie chciał zacierać tego śladu, odmawiał
rozebrania choinki, mimo że matka powtarzała mu, że już czas.
Wolał bolesne wspomnienia niż całkowite zapomnienie.
RS
- No spróbuj, wiem, że masz ochotę - kusiła Barb. Na co
naprawdę miał ochotę? Chyba, by zadzwonić do Imogen i
rozkazać, żeby czym prędzej wyniosła się od Brada, który na nią
nie zasługuje.
Ale jakie on ma prawo, by jej rozkazywać?
%7ładnego. Poza tym, że ją kocha.
Wreszcie Angus przyznał się do tego, do czego wcześniej nie
chciał. Od początku oboje wiedzieli, że miłość zaprowadzi ich do
nikąd. Ale Angus wiedział także, że cokolwiek się wydarzy, na
zawsze zapamięta poranek, w którym poznał Imogen. A nawet
więcej, że nie będzie już żadnego poranka, w którym nie będzie jej
wspominał.
- Cześć! - Jej głos zadzwięczał mu nad uchem całkowicie
niespodzianie, niczym halucynacja, dokładnie w momencie, w
którym wbił zęby w tort.
- Imogen, jesteś, dzięki Bogu. - Heather niemal rzuciła jej się na
szyję. - Jak to dobrze, że się jednak zgodziłaś. Dwie osoby znów się
rozchorowały, dowiedziałam się o tym dziś z samego rana. Byłam
już w rozpaczy.
Angus spod oka śledził, jak Imogen wykłada na plastikowe tacki
swój wkład w sylwestrowe przyjęcie: patyczki do szaszłyków
gęsto nabite kawałkami ananasa, truskawek, kiwi i mango. Jak
zwykle przyniosła ze sobą coś, co kojarzyło się z latem.
Uśmiechnęła się do niego krótko, mrugając bardzo szybko
powiekami. Domyślił się, że jej też jest trudno. Wiedział, że nie
chciała pracować w sylwestra, ale nie mógł nie cieszyć się, że
jednak dała się namówić.
- Nalej sobie coś do picia i chodz do nas - nakazała Heather. -
Przerwy na kawę będziemy sobie robić dziś w dyżurce
pielęgniarek. Przepraszam - dodała jeszcze raz - że zmusiłam cię
do przyjścia.
- Jesteś skuteczna - odparła Imogen.
- Mimo wszystko, kiedy nie odbierałaś komórki, nie powinnam
była dzwonić do hostelu.
Na minutę zostali sami, tylko we dwoje. Imogen moczyła
torebkę z herbatą w kubku, Angus bawił się stetoskopem.
- Co słychać?
RS
- Dobrze - odpowiedziała tylko.
- Nie sądziłem, że przyjdziesz.
- Nie zamierzałam, ale skoro wciąż dzwonili...
- Naprawdę mieszkasz w hostelu?
- A gdzie miałabym mieszkać? - zdziwiła się i dopiero po chwili
na jej policzkach wykwitły dwie czerwone plamy. Nie
zawstydzenia, ale irytacji. - Aha, myślałeś, że mieszkam z Bradem?
- No cóż, wyszłaś ode mnie i pojechałaś do niego.
- Postarał się, by usłyszała, że włożył w to zdanie cały swój
gniew i gorycz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •