[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Giancarlo na pró\no usiłował przełknąć ślinę. - Michael...
Lufa beretty wbiła się mocniej w miękki podbródek, boleśnie uciskając nerwy.
_ Stra\nik więzienny powiedział, \e nie wiadomo, kto jest odpowiedzialny za
śmierć Franka. Ale w
końcu forsa, którą sypnąłeś, zaczęła się kończyć i jeden z jego
współwięzniów puścił nieco farby.
Nic takiego. Podał tylko nazwisko. A było to nazwisko człowieka, który siedzi
za zamordowanie
Nikolausa Antonacciego. I wiesz, czego jeszcze się dowiedziałem? Ze ten
człowiek opływa we
wszelkie dostatki... Pieniądze, narkotyki, wszystko, na co ma ochotę. A wiesz
dlaczego?
Giancarlo wydyszał przekleństwo.
_ Dlatego, \e jest pod twoją ochroną, Vince. Był twoim człowiekiem. Kupiłeś
go i zapłaciłeś mu.
Załatwił mego ojca, a gdy wydawało się, \e Frank zaczyna docierać do
prawdy, kazałeś mu
załatwić tak\e i jego.
- Nie! Nie, Michael! Kochałem twego ojca. Byliśmy famiglia. Nigdy bym nie
zrobił tego, o co
mnie oskar\asz, nigdy! Nie twojemu ojcu, nie Frankowi!
- Chyba \e stanęliby ci na drodze - stwierdził Michael lodowatym tonem. - A
mój ojciec stał ci na
drodze, mo\e nie? Rządził związkami i był zbyt silny, miał zbyt mocne
powiązania.
- Michael mo\emy o tym pogadać. Kiedy się uspokoisz i spojrzysz na
wszystko z dystansem, wtedy
o tym porozmawiamy.
- Nie. Ja ju\ skończyłem z gadaniem ... Mo\e jeszcze tylko porozmawiam z
Don Vanninim. On
chyba nie wie o tej drobnej transakcji, co? Nie wie, \e jeden z jego capo jest
tak chciwy, \e myśli o
kontrolowaniu całej rodziny. Dzięki tym matrycom wydrukowałbyś du\o
pieniędzy, za, które
kupiłbyś sobie poparcie.
Giancarlo zamrugał, bo pot z czoła spływał mu do oczu.
Zbyt dobrze znał Michaela, by wątpić w jego gniew i zdecydowanie. .
Z drugiej strony samochodu rozległ się niski głos Gina.
- Nie uda ci się tak łatwo wywinąć, Mikey. Rozejrzyj się. Co najmniej
kilkanaście luf jest
wymierzonych w twoje serce.
- Ale tylko ta jedna się liczy - ódrzekł Michael, głębiej wbijając lufę w szyję
Giancarla. - A teraz
zrób, co powiedziałem. Włó\ matryce do walizki i popchnij ją w tę stronę.
Przera\onej Megan, śledzącej całą scenę z ciemnego wnętrza samochodu,
wydawało się, \e
następujące pózniej wydarzenia rozgrywały się jakby w zwolriionym tempie.
Zobaczyła, \e Gino
podchodzi, wkłada matryce w przegródki etui, zamyka je i kładzie na
banknotach w jednej z
walizek. Następnie pochylił się, by opuścić wieko walizki. W ten sposób
walizka przez moment
zakryła go przed wzrokiem Michaela. Wykorzystał ten moment, sięgnął pod
pachę i wyszarpnął
broń.
Michael zareagował na strzał odrywając lufę beretty od szyi Giancarla i
kierując ją w stronę
bli\szego niebezpieczeństwa. Druga runda strzałów spowodowała, \e obaj
mę\czyzni zostali
odrzuceni do tyłu - Gino poleciał łukiem i cię\ko padł na piasek, Michael
obrócił się wokół swojej
osi pod wpływem dwóch trafień i rozciągnął się twarzą w dół na asfalcie.
W chwilę pózniej Megan została oślepiona przerazliwie ostrym"białym
światłem. Zwiatło padało
zewsząd, \alewając samochody i pas startowy, wydobyWając wszystkie
sylwetki.
Równocześnie rozległy się strzały. Długie serie odezwa,. ły się od strony
cessny, gdzie dwaj
ochroniarze strzelali na oślep w kierunku świateł. Rozstawiona wzdłu\ pasa
obstawa celowała w
ciemność, ale jedyną odpowiedzią był głęboki, donośny głos, przemawiający
przez megafon:
- Rzućcie broń! Tu policja! Jesteście otoczeni! Natychmiast rzućcie broń!
Szybki jak kot Vmcent Giancarlo złapał walizkę zawierającą matryce.
Zatrzymał się jedynie na
ułamek sekundy, by spojrzeć na ciało Michaela i rosnącą wokół niego kału\ę
krwi, ale trwało to o
ten ułamek sekundy za długo. Czterej mę\czyzni, od stóp do głów ubrani na
czarno;wyskoczyli z
ciemności i wymierzyli karabiny maszynowe w jego pierś.
Pilot cessny włączył silniki, ale równie\ spóznił się, bo w tej samej chwili
został oświetlony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]