[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie obejrzała w tym pięknym kostiumie, który jej uszyłaś. Masz rację, to
dobry pomysł, żeby na czas twojego pobytu w szpitalu zaopiekowała się nią
pani Nuńez. Muszę pracować, a nie chcę, żeby siedziała tu zupełnie sama.
Lilly spojrzała na niego z budzącą litość wdzięcznością.
- Grazie, Lenny, grazie... - mamrotała, klepiąc go po dłoni.
Biała tunika i błękitny welon wisiały na wieszaku przy komódce. Kiedy
Lenny na nie spojrzał, podmuch wiatru z uchylonego okna poruszył welonem,
który otarł się o kielich na blacie.
Kolejne ostrzeżenie, pomyślał Lenny. Autorka artykułu nie omieszkała
dodać, że tamtego wieczoru siedem lat temu policja zjawiła się przed
kościołem świętego Klemensa w związku z kradzieżą kielicha. Na innej
stronie zaś opisano jego dzieje, a nawet zamieszczono zdjęcie.
Lenny
najchętniej
pozbyłby
się
natychmiast
kompromitującego
przedmiotu, ale nie mógł ryzykować. Gdyby kielich zniknął, Lilly urządziłaby
aferę, a Gwiazdka powiedziałaby o wszystkim przyjaciółkom.
Nie, z tym również trzeba poczekać. Ale już niedługo. Kiedy wreszcie
urwą się stąd z Gwiazdką, na pewno zrobi jedno: wrzuci srebrny kielich na
dno Rio Grandę.
71
Rozdział 21
Sondra bała się sięgnąć po gazetę, włączyć telewizor i słuchać radia.
Artykuł Elwiry o dziecku obudził w mediach histerię, od której aż się skręcała
ze wstydu.
W poniedziałek wieczorem wyciągnęła z walizki nieotwartą butelkę
tabletek nasennych, przepisanych przez lekarza na wypadek gdyby ponownie
dopadła ją bezsenność. Nigdy nie wzięła ani jednej, woląc się przemęczyć,
zamiast ulec pokusie i połknąć „chemię", jak to określała. W poniedziałek nie
miała jednak wyboru: musiała się przespać.
Lecz kiedy obudziła się we wtorek o ósmej, policzki miała mokre od łez i
przypomniała sobie, że w niewyraźnych, nękających ją snach płakała.
Półprzytomna i zagubiona usiadła na łóżku, a potem ostrożnie spuściła nogi
na podłogę.
Przez kilkanaście sekund pokój hotelowy wirował wokół niej, a kwieciste
zasłony zlewały się z paskami na kanapie, tworząc kalejdoskop barw. Trzeba
było darować sobie te tabletki i nie zmrużyć oka albo połknąć wszystkie,
pomyślała, ale zaraz potrząsnęła głową.
- Nie jestem aż takim tchórzem - powiedziała głośno.
Dopiero długi, gorący prysznic i strumień wody skierowany na twarz
pomógł Sondrze odzyskać przytomność. Włożyła szlafrok frotte, zawinęła
ręcznik na głowie i zmusiła się do zamówienia jajecznicy z tostem oraz
tradycyjnego soku pomarańczowego i kawy.
Dziś wieczorem przyjeżdżają dziadek i Garry, przypomniała sobie.
Jeśli zobaczą mnie w takim stanie, zaczną wypytywać, co się stało i
wreszcie pęknę, wyznam im całą prawdę. Dziś muszę solidnie poćwiczyć. A
jutro jeszcze lepiej, bo pójdzie ze mną na próbę dziadek. Moja gra musi
sprawić, że nie będzie żałował tych wszystkich lat poświęceń i pracy.
Sondra wstała i podeszła do okna. Dziś wtorek, piętnasty grudnia,
pomyślała, wyglądając na ulicę, na której było już pełno samochodów i
przechodniów, spieszących do pracy.
- W przyszłą środę koncert - przypomniała sobie na głos.
W pierwszy dzień świąt wracamy do Chicago, pomyślała. Ale nie ja.
Zadzwonię do drzwi plebanii parafii świętego Klemensa - co należało zrobić
siedem lat temu, zamiast biec dwie ulice dalej do budki. Przyznam się księdzu
Ferrisowi, że to ja zostawiłam dziecko i poproszę, by zatelefonował na
policję. Nie wytrzymam ani dnia dłużej z tym poczuciem winy.
72
Rozdział 22
We wtorek rano, o dziesiątej, Henry Brown, urzędnik w sądzie przy
Chambers Street na Manhattanie, podniósł wzrok i ujrzał mniej więcej
sześćdziesięcioletnią kobietę o rudych włosach, dość wydatnej szczęce i
zdecydowanej minie. Henry, który uważnie obserwował bliźnich, zauważył
wokół ust i oczu kobiety zmarszczki, powstałe od częstego śmiechu.
Wiedział, że świadczą one o dobrym charakterze, a rozdrażnienie zapewne
było tylko chwilowe. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •